Minął kolejny miesiąc.
Jim bardzo cieszył się szczęściem przyjaciela który nie mógł doczekać się bycia ojcem. Blair również się uspokoił i wszystko wracało do normy.
Opiekun co wieczór spędzał dwie godziny przy telefonie i rozmawiał z siostrą. Nie mogli jeszcze się odwiedzić ale kobieta wraz z dziećmi była już w domu rodzinnym i dochodziła do siebie. Jej Pierwotny po przerwaniu Więzi został zabity, co wszyscy przyjęli z ulgą.
Tego wieczoru Jim spóźnił się na kolację i wiedział że Blair się na niego wścieknie bo obiecali że będą jeść razem.
Dlatego gdy tylko wjechał windom na piętro pobiegł do drzwi mieszkania i otworzył je szybkim szarpnięciem. Spodziewał się że Opiekun od razu zacznie mu robić wymówki ale nie było go ani w salonie ani w kuchni. Mieszkanie na pozór wydawało się całkiem ciche i zaniepokojony wyostrzył zmysły.
Blair siedział w pustej wannie zupełnie rozbity i nawet nie zorientował się że ktoś wchodzi do środka. Obok niego leżał telefon i było pewne że wcześniej z kimś rozmawiał
-Kochany?- Jim podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu- Kogo mam zabić?- Warknął cicho gdy ten odsunął się od niego gwałtownie. To nie było normalne a on założył najgorsze
-Zabić?- Zwrócił na niego zapłakane oczy- Nie cieszysz się?
-Skarbie o czym ty....- nagle czar maskujący opadł i zrozumiał. Te humory ta wieczna ochota na sex i dziwne smaki-Od jak dawna wiesz?
-Od miesiąca. Wtedy gdy Alan robił badania.... chciałem mu towarzyszyć... .przepraszam- znów odwrócił się do niego plecami. Jim jednak wziął go w ramiona i usiadł razem z nim na miękkim dywanie tak że mogli patrzeć sobie w oczy
-Blair za co ty mnie przepraszasz?- Nie zrozumiał- Przecież dziecko to dar...
-Dwoje- przerwał mu
-Co... znaczy nosisz bliźniaki?- Opiekun tylko kiwnął głową- Ale czemu jesteś taki smutny?
-Myślałem że chcesz czekać... że ja chcę czekać....
-Jedyne na co jestem zły to że mi nie powiedziałeś- pocałował go- i nie martw się wszystkim się zajmę. Teraz się tobą zaopiekuje- przytulił go jeszcze mocniej do siebie i Blair w końcu przestał płakać.
Osiem miesięcy później na świat przyszły ich dzieci. Chłopiec był silnym Pierwotnym któremu dali na imię Tomas Alan a dziewczynka okazała się Opiekunem Alice Kelly.
Dla wszystkich zaskoczeniem były jednak dzieci Kevina i Alana bo mimo że to również bliźnięta to tym razem syn okazał się Opiekunem a córka Pierwotnym.
Dumni dziadkowie przybyli na Ceremonię Nadania Imion a w raz z nimi w końcu Ali oraz jej trójka dzieci i żadne ani z wyglądu ani z charakteru nie przypominało ojca.
Koniec
Kochani może trochę pospieszony ale historia sama się tak zamykała a ciągnąć wiele nowych wątków żeby nabić rozdziały jakoś mi się nie bardzo podobało.
Być może kiedyś jeszcze wrócę do świata Opiekunów i Pierwotnych. Mam nadzieje że mimo wszystko podobało się Wam.
Od poniedziałku:
http://opyaociw.blogspot.com/ Miłość i Wojna
http://opyaoich2.blogspot.com/ Magia i miłość w powietrzu.
Dla tych którzy pamiętają
Regulus Black i jego czas http://opyaoi684.blogspot.com/ dziś powstał rozdział kończący
sobota, 26 października 2013
Rozdział 11
Mama Blair'a była piękną kobietą z charakterem która nie mniej od męża troszczyła się o syna i chciała dla niego jak najlepiej. Jej jednak wystarczyło jedno spojrzenie na Pierwotnego by stwierdzić że jest on odpowiedni dla jej małego chłopczyka i to głównie dzięki niej reszta wizyty minęła spokojnie mimo że Tom wciąż był nie ufny i sprawdzał zięcie, na każdym kroku.
Obaj chodzili do pracy a i z czasem było coraz mniej kłótni.
Pewnego dnia Blair wpadł do mieszkania wściekły jak jeszcze nigdy
-Ty wiesz co zrobił twój przyjaciel?- Założył ręce na biodra i spojrzał groźnie na Jim'a który prowadził rozmowę z Ellen. Kobieta uśmiechnęła się do syna. Ona sama przybierała takie same pozy na samym początku związku dzielnie walcząc o swoje tam gdzie walka nie była potrzebna.
-Skarbie o czym ty mówisz?- Widział się dziś z Kevinem ale on niczego nowego mu nie mówił. No i tęsknił za pocałunkiem na przywitanie ale wolał się nie wychylać. Blair od tygodnia miał te swoje humory i zaczęło go to powoli męczyć.
-Alan był dziś u mnie- usiadł na fotelu nie pozwalając się nawet dotknąć- On jest w ciąży
-Kevin nic mi nie mówił- kucnął przy ukochanym domagają się dotyku. Blair pogłaskał go niecierpliwie- Ale to przecież wspaniała wiadomość. Dla nich.
-Wcale nie!- Zerwał się z fotela i zręcznie wyminął Pierwotnego- Alan jeszcze nie jest gotowy. On ma tyle pomysłów na życie- teraz zaczął płakać
-Blair- mama podeszła do niego- Spójrz mi w oczy- wiedziała że syn jest w stanie zablokować zapach dla Pierwotnych. Była dumna że jest taki zdolny ale ona użyła innych mocy i tylko nieznacznie kiwnęła głową
-Jim Blair jest zmęczony- powiedziała zwracając się do Pierwotnego który już bez słowa wziął ukochanego w ramiona i zaniósł do sypialni.
-Kochany dziś twoi rodzice wracają do siebie dasz radę być na kolacji?- Zapytał rozbierając go powoli i czule
-Nie wiem - jęknął- Wiesz Alan z dzieckiem.... nie wyobrażam sobie tego. A i moje badania... dziś przechodzą ostatnią próbą. Tęsknię za Ali- położył się na poduszce i pociągnął mężczyznę za sobą
-Tu jest twoje miejsce- położył głowę na jego piersi
-Oczywi...- ale nie skończył bo Opiekun nagle znalazł się na nim i manipulował przy jego rozporku
-Blair!- Krzyknął zaskoczony
-Ci. Teraz będziemy się kochać- powiedział całkiem poważnie ale i Jim miał na to wielką ochotę.
Kilka godzin późnej cała czwórka siedziała przy suto nakrytym stole przy pożegnalnej kolacji. Ugotowała ją Ellie ale nikt o tym głośno nie mówił. Blair za to czuł się dużo lepiej i Jim był bardzo zadowolony z tego powodu. Nie znosił gdy ukochany cierpi i nie pozwala sobie pomóc.
-Jim widzę że jesteś jednak dobrym Pierwotnym i ze spokojem oddaję ci pod opiekę syna- Tom wzniósł kieliszek
-Dziękuję Tom. To wiele dla mnie znaczy- uśmiechnął się i pocałował chłopaka w policzek
-Będę jednak wpadał na niezapowiedziane wizyty- ostrzegł
-Kochany daj im spokój- żona położyła mu rękę na ramieniu- miałeś swoje obawy ale teraz wiesz że bezpodstawne
-Nie mogę się powstrzymać- wszyscy się roześmiali i w tej samej chwili zadzwonił telefon.
- Tak słucham- Blair aż drżał z emocji- Jest pan pewny?... Więc można....Tak dziękuję- odwrócił się do rodziny z szerokim uśmiechem
-Tato Ali będzie uratowana- po jego policzkach popłynęły łzy i od razu znalazł się w opiekuńczych ramionach Jim'a. Również jego rodzice nie posiadali się ze szczęścia. Lata nauki i wyrzeczeń w końcu się opłaciły. Znów zobaczy siostrę. Teraz już wszystko musi się ułożyć.
-Powiesz mi co się dzieje- kilka godzin później leżeli wtuleni w siebie na kanapie a Jim głaskał Opiekuna po miękkich włosach
-Byłem zmęczony. Chciałem dokończyć badania- odpowiedział nie odrywając wzroku z telewizora mimo że leciały właśnie reklamy
-Więc teraz zaczniesz się zachowywać normalnie?- Jakoś nie potrafił w to uwierzyć
-Jak najbardziej- pocałował go w policzek- Martwię się tylko o Alana
-Skarbie twój przyjaciel to działka mojego przyjaciela a Kevin zaopiekuje się nim najlepiej jak będzie umiał
-Obyś miał rację. A moja siostra będzie mogła tu przyjechać?- Zagryzł wargi i spuścił wzrok
-Wiesz że zrobię wszystko by cię uszczęśliwić. Blair czemu nie powiesz mi co tak na prawdę się dzieje- tym razem spojrzał mu w oczy i przytrzymał twarz by nie uciekł wzrokiem
-Nic. Wszystko jest w porządku. Jeśli coś będzie nie tak na pewno ci powiem- pocałował go i położył się znowu.
Jim jednak wiedział że jest okłamywany i wcale mu się to nie podobało. Miał nadzieje że w końcu zaczął mu ufać że wie jak jest dla niego ważny a teraz ma przed nim jakieś tajemnice. Zmysły jednak niczego nie wykrywały więc starał się podejść do wszystkiego bardzo spokojnie. Nie wiedział tylko i ile będzie w stanie wytrzymać w takiej niepewności.
Obaj chodzili do pracy a i z czasem było coraz mniej kłótni.
Pewnego dnia Blair wpadł do mieszkania wściekły jak jeszcze nigdy
-Ty wiesz co zrobił twój przyjaciel?- Założył ręce na biodra i spojrzał groźnie na Jim'a który prowadził rozmowę z Ellen. Kobieta uśmiechnęła się do syna. Ona sama przybierała takie same pozy na samym początku związku dzielnie walcząc o swoje tam gdzie walka nie była potrzebna.
-Skarbie o czym ty mówisz?- Widział się dziś z Kevinem ale on niczego nowego mu nie mówił. No i tęsknił za pocałunkiem na przywitanie ale wolał się nie wychylać. Blair od tygodnia miał te swoje humory i zaczęło go to powoli męczyć.
-Alan był dziś u mnie- usiadł na fotelu nie pozwalając się nawet dotknąć- On jest w ciąży
-Kevin nic mi nie mówił- kucnął przy ukochanym domagają się dotyku. Blair pogłaskał go niecierpliwie- Ale to przecież wspaniała wiadomość. Dla nich.
-Wcale nie!- Zerwał się z fotela i zręcznie wyminął Pierwotnego- Alan jeszcze nie jest gotowy. On ma tyle pomysłów na życie- teraz zaczął płakać
-Blair- mama podeszła do niego- Spójrz mi w oczy- wiedziała że syn jest w stanie zablokować zapach dla Pierwotnych. Była dumna że jest taki zdolny ale ona użyła innych mocy i tylko nieznacznie kiwnęła głową
-Jim Blair jest zmęczony- powiedziała zwracając się do Pierwotnego który już bez słowa wziął ukochanego w ramiona i zaniósł do sypialni.
-Kochany dziś twoi rodzice wracają do siebie dasz radę być na kolacji?- Zapytał rozbierając go powoli i czule
-Nie wiem - jęknął- Wiesz Alan z dzieckiem.... nie wyobrażam sobie tego. A i moje badania... dziś przechodzą ostatnią próbą. Tęsknię za Ali- położył się na poduszce i pociągnął mężczyznę za sobą
-Tu jest twoje miejsce- położył głowę na jego piersi
-Oczywi...- ale nie skończył bo Opiekun nagle znalazł się na nim i manipulował przy jego rozporku
-Blair!- Krzyknął zaskoczony
-Ci. Teraz będziemy się kochać- powiedział całkiem poważnie ale i Jim miał na to wielką ochotę.
Kilka godzin późnej cała czwórka siedziała przy suto nakrytym stole przy pożegnalnej kolacji. Ugotowała ją Ellie ale nikt o tym głośno nie mówił. Blair za to czuł się dużo lepiej i Jim był bardzo zadowolony z tego powodu. Nie znosił gdy ukochany cierpi i nie pozwala sobie pomóc.
-Jim widzę że jesteś jednak dobrym Pierwotnym i ze spokojem oddaję ci pod opiekę syna- Tom wzniósł kieliszek
-Dziękuję Tom. To wiele dla mnie znaczy- uśmiechnął się i pocałował chłopaka w policzek
-Będę jednak wpadał na niezapowiedziane wizyty- ostrzegł
-Kochany daj im spokój- żona położyła mu rękę na ramieniu- miałeś swoje obawy ale teraz wiesz że bezpodstawne
-Nie mogę się powstrzymać- wszyscy się roześmiali i w tej samej chwili zadzwonił telefon.
- Tak słucham- Blair aż drżał z emocji- Jest pan pewny?... Więc można....Tak dziękuję- odwrócił się do rodziny z szerokim uśmiechem
-Tato Ali będzie uratowana- po jego policzkach popłynęły łzy i od razu znalazł się w opiekuńczych ramionach Jim'a. Również jego rodzice nie posiadali się ze szczęścia. Lata nauki i wyrzeczeń w końcu się opłaciły. Znów zobaczy siostrę. Teraz już wszystko musi się ułożyć.
-Powiesz mi co się dzieje- kilka godzin później leżeli wtuleni w siebie na kanapie a Jim głaskał Opiekuna po miękkich włosach
-Byłem zmęczony. Chciałem dokończyć badania- odpowiedział nie odrywając wzroku z telewizora mimo że leciały właśnie reklamy
-Więc teraz zaczniesz się zachowywać normalnie?- Jakoś nie potrafił w to uwierzyć
-Jak najbardziej- pocałował go w policzek- Martwię się tylko o Alana
-Skarbie twój przyjaciel to działka mojego przyjaciela a Kevin zaopiekuje się nim najlepiej jak będzie umiał
-Obyś miał rację. A moja siostra będzie mogła tu przyjechać?- Zagryzł wargi i spuścił wzrok
-Wiesz że zrobię wszystko by cię uszczęśliwić. Blair czemu nie powiesz mi co tak na prawdę się dzieje- tym razem spojrzał mu w oczy i przytrzymał twarz by nie uciekł wzrokiem
-Nic. Wszystko jest w porządku. Jeśli coś będzie nie tak na pewno ci powiem- pocałował go i położył się znowu.
Jim jednak wiedział że jest okłamywany i wcale mu się to nie podobało. Miał nadzieje że w końcu zaczął mu ufać że wie jak jest dla niego ważny a teraz ma przed nim jakieś tajemnice. Zmysły jednak niczego nie wykrywały więc starał się podejść do wszystkiego bardzo spokojnie. Nie wiedział tylko i ile będzie w stanie wytrzymać w takiej niepewności.
czwartek, 24 października 2013
Rozdział 10
Thomas Sandburg słuchał opowieści syna w milczeniu.
Nie potrafił wyrobić sobie zdania o Pierwotnym. Podobało mu się że szybko zajął swoje miejsce w szeregu i nie próbował walczyć o władzę w ich małym stadzie. Mimo wszystko z każdym słowem ukochanego dziecka a Blair nie opuszczał niczego nawet szczegółów o których nie powinien wiedzieć zmieniał zdanie raz za razem.
Byli pod szpitalem gdy Blair skończył opowieść i spojrzał na ojca który nie wyglądał na zadowolonego
-Wiem że to nie tak sobie to wyobrażałeś- zaczął powoli
-Synu widzę że twój Jim chce dobrze dla ciebie, że cię kocha ale to nie oznacza że zawsze wie co jest najlepsze. Mimo to czuję że to dobra osoba i daję wam... żółte światło
-Lepszego się nie spodziewałem- kiwnął głową i weszli do Lecznicy
-A teraz pójdę porozmawiać z ordynatorem i Starszymi- Blair tylko kiwnął głową z nad podanej mu przez pielęgniarkę karty.
Jim nie mógł skupić się na pracy. Wiedział że teść może dużo i owszem nie przewie ich więzi ale może zatruć życie na wiele sposobów. Znał przypadki że Pierwotni mordują rodziców Opiekuna a nie chciał tak skończyć wiedział jak bardzo są ważni dla ukochanego. Spojrzał na zdjęcie na biurku. Zrobił je ukradkiem podczas tych dni które spędzili razem. Wyglądał pięknie na kanapie z rozrzuconymi włosami i przymkniętymi z przyjemności oczami. Zrobił je gdy Blair budził się z drzemki i nie mógł przestać się uśmiechać gdy na niego patrzył.
-Ale się wpakowałeś- do gabinetu wszedł Kevin- Alan powiadomił mnie że twój teść jest w mieście
-A masz dla mnie jakieś mądre słowa czy przyszedłeś mnie dręczyć?- Warknął na przyjaciela
-No nic- usiadł na jego biurku-ale najlepiej się uspokój i zachowuj
-A masz może dla nas jakąś pracę?- Był coraz bardziej zdenerwowany- Bo uspokoję się tyko tak
-Tu zawsze jest co robić- podał mu teczkę i wyszedł wciąż rozbawiony.
Tom miał dla syna dobre wieści. Jego badania nie zostaną przerwane i być może jemu uda się uwolnić Alice. Tęsknił za córką nigdy nie widział wnuka.
-Widzę że masz lepszy nastrój niż wcześniej- Blair usiadł obok ojca i położył mu głowę na ramieniu jak w czasach gdy był dzieckiem
-Masz zielone światło na badania w prawdzie tylko na rok ale później też coś zaradzę chyba że się uda- uśmiechnął się do niego
-Dziękuję. Tato wiem że mu nie ufasz ale nie chcę żadnych problemów przy kolacji- spojrzał na zegarek- w zasadzie powinniśmy się już zbierać
-Więc gotujesz?- Zapytał unosząc brew
-Czasem- wstał- Jim się stara ale....
-Nie jest łatwo- pokiwał głową i podąży za synem- Wiesz jesteś taki jak twoja matka też uparty i mający swoje zdanie. Może to Jim będzie potrzebował mojej pomocy- na te słowa obaj się roześmiali
Jim już na korytarzu poczuł aromat wspaniałej kolacji. Sam miał ze sobą wino i kwiaty. Wiedział że Tom go nie akceptuje a on był zdeterminowany żeby to zmienić
-Witaj kochany- ucałował Opiekuna gdy tylko wszedł do mieszkania
-Kolacja gotowa- odwzajemnił pocałunek i przytulił się do szerokiego torsu mężczyzny- To dla mnie?- Róże były piękne .Takie jakie lubił najbardziej biało- czerwone
-Oczywiście że tak- spojrzał na teścia-Nie wiem czy takie lubisz- podał mu wino
-Będzie pasowało idealnie- posłał mu półuśmiech i zlitował się nad synem nakrywając do stołu. Wiedział że Pierwotny nie wypuści go teraz z objęć, potrzebował Opiekuna by uspokoić nerwy. No i Blair wyglądał na szczęśliwego tam gdzie był.
-A jakie masz zdanie co do dzieci?- Tom zapytał gdy cała trójka zjadła w milczeniu i rozkoszowali się winem
-Jeśli będziemy je mieć to oczywiście zrobię wszystko żeby Blair miał przy nich moją pomoc- odpowiedział zgodnie z prawdę ale ostrożnie
-A jeśli Blair postawi na karierę?- Jeśli się nie mylił syn tak właśnie zrobi jeszcze przez kilkanaście lat
-Cokolwiek go uszczęśliwia- ucałował trzymaną dłoń Opiekuna
-Podejście masz dobre- Tom tym razem uśmiechnął się szczerze- ale Blair ma ciężki charakter i wiem że będzie ci trudno....
-Tato!- Przerwał mu zażenowany
-Wiem że Blair ma swoje zdanie i potrafi o nie walczyć to jednak mi nie przeszkadza. Kocham twojego syna bardziej niż własne życie i tylko jego szczęście i wygody się liczą
-A może byście przestali mówić o mnie tak jakby mnie tu nie było?- Blair wstał od stołu zły i obrażony na cały świat
-Kochany mój- Jim złapał go w ramiona w połowie drogi- to są sprawy ważne dla twojego taty i musi to wiedzieć. Gdybyś był na moim miejscu robiłbyś to samo
-Tak pewnie tak- przyznał po chwili już obłaskawiony. Palce ukochanego sunęły po Znaku sprawiając że drżał i zapominał o ojcu
-Zmęczony?- Zapytał po chwili
-Pójdę się wykąpać- odwrócił się do ojca- Proszę bądźcie dla siebie mili i bez krzyków- spojrzał na ich obu surowo. Jim i Tom pokiwali tylko głowami i obaj słyszeli jak Blair mamrocze coś pod nosem.
Roześmiali się tylko ale gdy chłopak zniknął za drzwiami znów stali się poważni i zacięci.
-Wiem że martwisz się o syna zwłaszcza po tym co stało się z twoją córką ale dla mnie to jego szczęści jest najważniejsze. Zabiłbym i umarł dla niego. Jeśli nie udało by się nam Połączyć walczyłbym... .uwodził....
-Będziesz pod obserwacją i nie zaprzestanę jej dopóki nie będę wiedział że jesteś dla niego odpowiedni- spojrzał na zegarek- pożegnaj i przeproś go ode mnie. Spotkamy się jutro- wstał i wyszedł w pośpiechu.
Jim odetchnął z ulgą i zaczął się rozbierać. Musiał posiąść Opiekuna który sądząc po zapachu tylko na to czekał.
#################################################################################
NOWOŚĆ :
http://opyaociw.blogspot.com/ Miłość i wojna
Nie potrafił wyrobić sobie zdania o Pierwotnym. Podobało mu się że szybko zajął swoje miejsce w szeregu i nie próbował walczyć o władzę w ich małym stadzie. Mimo wszystko z każdym słowem ukochanego dziecka a Blair nie opuszczał niczego nawet szczegółów o których nie powinien wiedzieć zmieniał zdanie raz za razem.
Byli pod szpitalem gdy Blair skończył opowieść i spojrzał na ojca który nie wyglądał na zadowolonego
-Wiem że to nie tak sobie to wyobrażałeś- zaczął powoli
-Synu widzę że twój Jim chce dobrze dla ciebie, że cię kocha ale to nie oznacza że zawsze wie co jest najlepsze. Mimo to czuję że to dobra osoba i daję wam... żółte światło
-Lepszego się nie spodziewałem- kiwnął głową i weszli do Lecznicy
-A teraz pójdę porozmawiać z ordynatorem i Starszymi- Blair tylko kiwnął głową z nad podanej mu przez pielęgniarkę karty.
Jim nie mógł skupić się na pracy. Wiedział że teść może dużo i owszem nie przewie ich więzi ale może zatruć życie na wiele sposobów. Znał przypadki że Pierwotni mordują rodziców Opiekuna a nie chciał tak skończyć wiedział jak bardzo są ważni dla ukochanego. Spojrzał na zdjęcie na biurku. Zrobił je ukradkiem podczas tych dni które spędzili razem. Wyglądał pięknie na kanapie z rozrzuconymi włosami i przymkniętymi z przyjemności oczami. Zrobił je gdy Blair budził się z drzemki i nie mógł przestać się uśmiechać gdy na niego patrzył.
-Ale się wpakowałeś- do gabinetu wszedł Kevin- Alan powiadomił mnie że twój teść jest w mieście
-A masz dla mnie jakieś mądre słowa czy przyszedłeś mnie dręczyć?- Warknął na przyjaciela
-No nic- usiadł na jego biurku-ale najlepiej się uspokój i zachowuj
-A masz może dla nas jakąś pracę?- Był coraz bardziej zdenerwowany- Bo uspokoję się tyko tak
-Tu zawsze jest co robić- podał mu teczkę i wyszedł wciąż rozbawiony.
Tom miał dla syna dobre wieści. Jego badania nie zostaną przerwane i być może jemu uda się uwolnić Alice. Tęsknił za córką nigdy nie widział wnuka.
-Widzę że masz lepszy nastrój niż wcześniej- Blair usiadł obok ojca i położył mu głowę na ramieniu jak w czasach gdy był dzieckiem
-Masz zielone światło na badania w prawdzie tylko na rok ale później też coś zaradzę chyba że się uda- uśmiechnął się do niego
-Dziękuję. Tato wiem że mu nie ufasz ale nie chcę żadnych problemów przy kolacji- spojrzał na zegarek- w zasadzie powinniśmy się już zbierać
-Więc gotujesz?- Zapytał unosząc brew
-Czasem- wstał- Jim się stara ale....
-Nie jest łatwo- pokiwał głową i podąży za synem- Wiesz jesteś taki jak twoja matka też uparty i mający swoje zdanie. Może to Jim będzie potrzebował mojej pomocy- na te słowa obaj się roześmiali
Jim już na korytarzu poczuł aromat wspaniałej kolacji. Sam miał ze sobą wino i kwiaty. Wiedział że Tom go nie akceptuje a on był zdeterminowany żeby to zmienić
-Witaj kochany- ucałował Opiekuna gdy tylko wszedł do mieszkania
-Kolacja gotowa- odwzajemnił pocałunek i przytulił się do szerokiego torsu mężczyzny- To dla mnie?- Róże były piękne .Takie jakie lubił najbardziej biało- czerwone
-Oczywiście że tak- spojrzał na teścia-Nie wiem czy takie lubisz- podał mu wino
-Będzie pasowało idealnie- posłał mu półuśmiech i zlitował się nad synem nakrywając do stołu. Wiedział że Pierwotny nie wypuści go teraz z objęć, potrzebował Opiekuna by uspokoić nerwy. No i Blair wyglądał na szczęśliwego tam gdzie był.
-A jakie masz zdanie co do dzieci?- Tom zapytał gdy cała trójka zjadła w milczeniu i rozkoszowali się winem
-Jeśli będziemy je mieć to oczywiście zrobię wszystko żeby Blair miał przy nich moją pomoc- odpowiedział zgodnie z prawdę ale ostrożnie
-A jeśli Blair postawi na karierę?- Jeśli się nie mylił syn tak właśnie zrobi jeszcze przez kilkanaście lat
-Cokolwiek go uszczęśliwia- ucałował trzymaną dłoń Opiekuna
-Podejście masz dobre- Tom tym razem uśmiechnął się szczerze- ale Blair ma ciężki charakter i wiem że będzie ci trudno....
-Tato!- Przerwał mu zażenowany
-Wiem że Blair ma swoje zdanie i potrafi o nie walczyć to jednak mi nie przeszkadza. Kocham twojego syna bardziej niż własne życie i tylko jego szczęście i wygody się liczą
-A może byście przestali mówić o mnie tak jakby mnie tu nie było?- Blair wstał od stołu zły i obrażony na cały świat
-Kochany mój- Jim złapał go w ramiona w połowie drogi- to są sprawy ważne dla twojego taty i musi to wiedzieć. Gdybyś był na moim miejscu robiłbyś to samo
-Tak pewnie tak- przyznał po chwili już obłaskawiony. Palce ukochanego sunęły po Znaku sprawiając że drżał i zapominał o ojcu
-Zmęczony?- Zapytał po chwili
-Pójdę się wykąpać- odwrócił się do ojca- Proszę bądźcie dla siebie mili i bez krzyków- spojrzał na ich obu surowo. Jim i Tom pokiwali tylko głowami i obaj słyszeli jak Blair mamrocze coś pod nosem.
Roześmiali się tylko ale gdy chłopak zniknął za drzwiami znów stali się poważni i zacięci.
-Wiem że martwisz się o syna zwłaszcza po tym co stało się z twoją córką ale dla mnie to jego szczęści jest najważniejsze. Zabiłbym i umarł dla niego. Jeśli nie udało by się nam Połączyć walczyłbym... .uwodził....
-Będziesz pod obserwacją i nie zaprzestanę jej dopóki nie będę wiedział że jesteś dla niego odpowiedni- spojrzał na zegarek- pożegnaj i przeproś go ode mnie. Spotkamy się jutro- wstał i wyszedł w pośpiechu.
Jim odetchnął z ulgą i zaczął się rozbierać. Musiał posiąść Opiekuna który sądząc po zapachu tylko na to czekał.
#################################################################################
NOWOŚĆ :
http://opyaociw.blogspot.com/ Miłość i wojna
wtorek, 22 października 2013
Rozdział 9
Tym razem to Jim obudził się pierwszy i wsunął nos w miękkie ciemne loki ukochanego. Wiedział że gdy Opiekun się przebudzi czeka ich kolejna awantura. Ale nie zamienił by go na nikogo innego chociaż wie jacy ulegli potrafią być Opiekunowie i często zatracają samych siebie. On lubił ludzi z charakterem a Blair właśnie taki był. Mimo to bolało go trochę jego zachowanie to że trochę wciąż mu nie ufa. No i zapach innego Pierwotnego na tej wspaniałej skórze wciąż doprowadzał go do szału. Mimo wszystko wiedział że będzie musiał przeprosić.
-I to długo i intensywnie- usłyszał szept ukochanego. Blair odwrócił się do niego z lekkim uśmiechem. Co zaskoczyło mężczyznę.
-Nie jesteś zły?- Pogłaskał go delikatnie po policzku
-Wściekły nawet ale nie tylko na ciebie- usiadł- Jim w mojej pracy często jest tak że muszę dotykać innych Pierwotnych a ten... no dobrze był niebezpieczny i ja nie jestem w stanie mu pomóc. Nawet Starszy się wtrącił. A co do tego że nie odbierałem to byłem bardzo zajęty i... muszę przywyknąć do tego że ktoś się o mnie martwi. Ale to co rano....
-Tym razem to ja powinienem cię przeprosić. Byłem zły nie wyspany i nie powinienem był tak się zachować przecież spisujesz się wspaniale- pociągnął go do siebie i pocałował czule i delikatnie.
W tym momencie zadzwonił telefon a Jim warknął przeciągle i głośno.
-To na pewno coś ważnego- Blair również nie chciał wychodzić z ciepłego łóżka i jeszcze gorętszych ramion
-O nie nie ma nic ważniejszego od moich przeprosin- nagle Pierwotny zmienił ich pozycję tak że Blair znalazł się pod nim z rękami nad głową i szeroko otworzonymi oczami- Ty jesteś mój i zamierzam wszystkim o tym przypomnieć. Jak chciałeś? Długo i intensywnie
-Bardzo długo- kiwnął głową i uniósł się by go pocałować. Jim uśmiechnął się gdy tylko usta ukochanego zetknęły się z jego wargami a biodra powędrowały ku jego nabrzmiałemu członkowi
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem- szepnął i ugryzł go w szyję jednocześnie zsuwając jego dresy.
-Jim wiesz że jest dwunasta?- Blair spojrzał na zegarek. Po niemal trzech godzinach namiętnego seksu usnęli w swoich ramionach w końcu zadowoleni
-I?- Ale i on otworzył oczy
-I obaj powinniśmy być w pracy. Ja i tak mam tam problemy- nie chciał się do tego przyznawać bo przecież Jim nie może z tym nic zrobić. Ale samo się mu wyrwało
-Jakie problemy?- Podjął temat
-Chcą mi zamknąć badania a wiesz jakie to dla mnie ważne- spojrzał na niego smutno
-Mogę ci jakoś pomóc?- Jim całował jego ramiona teraz trochę zaniepokojony
-Nie- uśmiechnął się do mężczyzny tym swoim słodkim niewinnym uśmiechem- Chyba zadzwonię do ojca i poproszę go o dotacje. Kocham go ale jest nadopiekuńczy i nie wie jeszcze o nas
-Czemu nie wie?- Znał opowieści o swoim teściu i wiedział że jest się czego obawiać
-Wszystko stało się tak szybko.... Jim przepraszam ale wiem jak bardzo liczył na to żebym był Pierwotnym a gdy okazało się że jestem Opiekunem martwił się o mnie bardziej niż o siostrę bo przecież to kobieta. Wiem jednak że cię polubi
-Zrobię wszystko żeby tak było- jeszcze jeden pocałunek tym razem polizał również otwarty Znak i z lubością stwierdził że sprawia im to ogromną przyjemność.
Telefon zadzwonił raz jeszcze i tym razem oderwali się od siebie, z jękiem i niechęcią ale przecież nie mogli już zamykać się na świat zewnętrzny.
-To Kevin- Jim podniósł słuchawkę i zobaczył że ukochany znika w łazience. Był wspaniały i miał nadzieję że wszystko im się uda i nie będą więcej się tak kłócić z błahych powodów.
-Dzwonili ze szpitala?- Blair już ubrany wszedł do kuchni gdzie poczuł jajecznicę
-Tylko Jenny wysłała ci smsa- uśmiechnął się do niego- Za to ja dziś wrócę późno...Nie przeszkadza ci to?- Zapytał jakby z lękiem
-Nie- nalał do dwóch dużych kubków kawę- Może zadzwonię do Alana a jak on nie będzie miał czasu to zrobię sobie maraton horrorów- usiedli na przeciwko siebie
-Jeśli chcesz możesz przyjść też do mnie wszyscy Pierwotni mają już Opiekunów
-Dam ci jeszcze znać- reszta śniadania minęła w przyjemnej ciszy.
-To widzimy się wieczorem- Blair był już przy drzwiach zadowolony z takiego przebiegu dnia.
-Zawsze wrócę do ciebie- podszedł jeszcze do niego i pocałował gdy Opiekun otwierał drzwi
-A ja dostrzegam tylko ciebie- zapewnił go i odwzajemnił pocałunek
-Dlatego zapomniałeś powiadomić swoich rodziców o zmianie życia- odezwał się czyjś głęboki potężny głos i obaj spojrzeli na korytarz
-T..tata?- Blair zawstydzony jak nastolatek przyłapany na pierwszym pocałunku czy masturbacji najpierw zarumienił się a później wyplątał z objęć ukochanego i spuścił wzrok
-Cieszę się że jeszcze mnie poznajesz synu- pan Sandburg uśmiechnął się lekko ale wciąż z dystansem. Był przystojnym mężczyzną emanował siłą i mocą pod wpływem której nawet Jim wydawał się jak małe dziecko. Zawsze wydawało mu się że to jego ojciec jest potężnym Pierwotnym ale przy teściu nawet on wydawałby się dzieckiem. Tak przypuszczał w każdym razie
-Wejdziesz może?- Blair w końcu odzyskał mowę
-Widzę że się gdzieś wybieracie więc może spotkamy się dziś przy kolacji. I synu czy nie powinieneś mnie przedstawić?
-Tato to jest Jim Ellison mój Pierwotny i szef policji w Chicago- podali sobie ręce- Widzę że to nowy Znak- obejrzał szyję syna z lekkim uśmiechem- Wznawiany
-To moja wina panie Sandburg- Jim musiał w końcu stanąć na wysokości zadania- Wczoraj byłem...
-Mów mi Tom i wierz mi rozumiem. Również moja żona jest Uzdrowicielem i wiem jak czasem potrafię być zły gdy przychodzi do domu... sam wiesz
-Oczywiście Tom- telefon znów przerwał im rozmowę
-Tato może dziś pójdziesz ze mną do pracy... no chyba że masz coś do załatwienia- Blair znów zaczął się spieszyć
-Dziś mogę poświęcić dzień synowi a jutro mój drogi przyjeżdża twoja mama- ojciec uśmiechnął się do niego tym nieprzeniknionym uśmiechem którego zawsze się obawiał
-Wy chcecie mnie zabić- jęknął tylko Opiekun i raz jeszcze pocałował ukochanego który opuścił ich po pospiesznych ale uprzejmych pożegnaniach
-Teraz Blair słucham co masz mi do powiedzenie- Tom wiedział że coś jest nie tak i syn miał rację martwił się o niego bardzo. Po tym co stało się z jego córkę był bardzo uczulony na pewne sprawy
-W to chyba nie uwierzysz....- zaczęli iść w stronę garażu.
-I to długo i intensywnie- usłyszał szept ukochanego. Blair odwrócił się do niego z lekkim uśmiechem. Co zaskoczyło mężczyznę.
-Nie jesteś zły?- Pogłaskał go delikatnie po policzku
-Wściekły nawet ale nie tylko na ciebie- usiadł- Jim w mojej pracy często jest tak że muszę dotykać innych Pierwotnych a ten... no dobrze był niebezpieczny i ja nie jestem w stanie mu pomóc. Nawet Starszy się wtrącił. A co do tego że nie odbierałem to byłem bardzo zajęty i... muszę przywyknąć do tego że ktoś się o mnie martwi. Ale to co rano....
-Tym razem to ja powinienem cię przeprosić. Byłem zły nie wyspany i nie powinienem był tak się zachować przecież spisujesz się wspaniale- pociągnął go do siebie i pocałował czule i delikatnie.
W tym momencie zadzwonił telefon a Jim warknął przeciągle i głośno.
-To na pewno coś ważnego- Blair również nie chciał wychodzić z ciepłego łóżka i jeszcze gorętszych ramion
-O nie nie ma nic ważniejszego od moich przeprosin- nagle Pierwotny zmienił ich pozycję tak że Blair znalazł się pod nim z rękami nad głową i szeroko otworzonymi oczami- Ty jesteś mój i zamierzam wszystkim o tym przypomnieć. Jak chciałeś? Długo i intensywnie
-Bardzo długo- kiwnął głową i uniósł się by go pocałować. Jim uśmiechnął się gdy tylko usta ukochanego zetknęły się z jego wargami a biodra powędrowały ku jego nabrzmiałemu członkowi
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem- szepnął i ugryzł go w szyję jednocześnie zsuwając jego dresy.
-Jim wiesz że jest dwunasta?- Blair spojrzał na zegarek. Po niemal trzech godzinach namiętnego seksu usnęli w swoich ramionach w końcu zadowoleni
-I?- Ale i on otworzył oczy
-I obaj powinniśmy być w pracy. Ja i tak mam tam problemy- nie chciał się do tego przyznawać bo przecież Jim nie może z tym nic zrobić. Ale samo się mu wyrwało
-Jakie problemy?- Podjął temat
-Chcą mi zamknąć badania a wiesz jakie to dla mnie ważne- spojrzał na niego smutno
-Mogę ci jakoś pomóc?- Jim całował jego ramiona teraz trochę zaniepokojony
-Nie- uśmiechnął się do mężczyzny tym swoim słodkim niewinnym uśmiechem- Chyba zadzwonię do ojca i poproszę go o dotacje. Kocham go ale jest nadopiekuńczy i nie wie jeszcze o nas
-Czemu nie wie?- Znał opowieści o swoim teściu i wiedział że jest się czego obawiać
-Wszystko stało się tak szybko.... Jim przepraszam ale wiem jak bardzo liczył na to żebym był Pierwotnym a gdy okazało się że jestem Opiekunem martwił się o mnie bardziej niż o siostrę bo przecież to kobieta. Wiem jednak że cię polubi
-Zrobię wszystko żeby tak było- jeszcze jeden pocałunek tym razem polizał również otwarty Znak i z lubością stwierdził że sprawia im to ogromną przyjemność.
Telefon zadzwonił raz jeszcze i tym razem oderwali się od siebie, z jękiem i niechęcią ale przecież nie mogli już zamykać się na świat zewnętrzny.
-To Kevin- Jim podniósł słuchawkę i zobaczył że ukochany znika w łazience. Był wspaniały i miał nadzieję że wszystko im się uda i nie będą więcej się tak kłócić z błahych powodów.
-Dzwonili ze szpitala?- Blair już ubrany wszedł do kuchni gdzie poczuł jajecznicę
-Tylko Jenny wysłała ci smsa- uśmiechnął się do niego- Za to ja dziś wrócę późno...Nie przeszkadza ci to?- Zapytał jakby z lękiem
-Nie- nalał do dwóch dużych kubków kawę- Może zadzwonię do Alana a jak on nie będzie miał czasu to zrobię sobie maraton horrorów- usiedli na przeciwko siebie
-Jeśli chcesz możesz przyjść też do mnie wszyscy Pierwotni mają już Opiekunów
-Dam ci jeszcze znać- reszta śniadania minęła w przyjemnej ciszy.
-To widzimy się wieczorem- Blair był już przy drzwiach zadowolony z takiego przebiegu dnia.
-Zawsze wrócę do ciebie- podszedł jeszcze do niego i pocałował gdy Opiekun otwierał drzwi
-A ja dostrzegam tylko ciebie- zapewnił go i odwzajemnił pocałunek
-Dlatego zapomniałeś powiadomić swoich rodziców o zmianie życia- odezwał się czyjś głęboki potężny głos i obaj spojrzeli na korytarz
-T..tata?- Blair zawstydzony jak nastolatek przyłapany na pierwszym pocałunku czy masturbacji najpierw zarumienił się a później wyplątał z objęć ukochanego i spuścił wzrok
-Cieszę się że jeszcze mnie poznajesz synu- pan Sandburg uśmiechnął się lekko ale wciąż z dystansem. Był przystojnym mężczyzną emanował siłą i mocą pod wpływem której nawet Jim wydawał się jak małe dziecko. Zawsze wydawało mu się że to jego ojciec jest potężnym Pierwotnym ale przy teściu nawet on wydawałby się dzieckiem. Tak przypuszczał w każdym razie
-Wejdziesz może?- Blair w końcu odzyskał mowę
-Widzę że się gdzieś wybieracie więc może spotkamy się dziś przy kolacji. I synu czy nie powinieneś mnie przedstawić?
-Tato to jest Jim Ellison mój Pierwotny i szef policji w Chicago- podali sobie ręce- Widzę że to nowy Znak- obejrzał szyję syna z lekkim uśmiechem- Wznawiany
-To moja wina panie Sandburg- Jim musiał w końcu stanąć na wysokości zadania- Wczoraj byłem...
-Mów mi Tom i wierz mi rozumiem. Również moja żona jest Uzdrowicielem i wiem jak czasem potrafię być zły gdy przychodzi do domu... sam wiesz
-Oczywiście Tom- telefon znów przerwał im rozmowę
-Tato może dziś pójdziesz ze mną do pracy... no chyba że masz coś do załatwienia- Blair znów zaczął się spieszyć
-Dziś mogę poświęcić dzień synowi a jutro mój drogi przyjeżdża twoja mama- ojciec uśmiechnął się do niego tym nieprzeniknionym uśmiechem którego zawsze się obawiał
-Wy chcecie mnie zabić- jęknął tylko Opiekun i raz jeszcze pocałował ukochanego który opuścił ich po pospiesznych ale uprzejmych pożegnaniach
-Teraz Blair słucham co masz mi do powiedzenie- Tom wiedział że coś jest nie tak i syn miał rację martwił się o niego bardzo. Po tym co stało się z jego córkę był bardzo uczulony na pewne sprawy
-W to chyba nie uwierzysz....- zaczęli iść w stronę garażu.
czwartek, 17 października 2013
Rozdział 8
Jim wiedział że mieszkanie z drugą osobą to nie będą przelewki a Blair miał bardzo wybuchowy charakter i nie do końca wczuł się w role Opiekuna.
Te dwa pierwsze tygodnie spędzili w zasadzie tylko na ognistych kłótniach i na tak samo namiętnym seksie.
Jeśli chodzi o obowiązki domowe starali się wykonywać je na zmianę czy też razem. Lata samotnego mieszkania na szczęście go wprawiły. No i ukochany potrafił wspaniale dziękować.
Gdy już pozbył się nieśmiałości związanej z pierwszym stosunkiem był jak wulkan energii. Namiętny nie przewidywalny ale pozostało w nim dużo niewinności którą tak uwielbiał.
Dziś był jednak pierwszy dzień ich powrotu do pracy. Na co zaspał i od wejścia do kuchni był bardzo markotny i nie w humorze
-Nie mogłeś mnie obudzić?- Warknął parząc wargi kawą
-Budziłem- Blair czytał jakieś papiery i przegryzał na szybko tosta- Nie moja wina że śpisz jak zabity
-To ty nie dałeś mi w nocy spać- sięgnął po gazetą
-Inaczej to pamiętam- łyk kawy- Jest szansa że mnie podwieziesz?
-Powinienem być na komisariacie 10 minut temu- nie miał ochoty na rozmowę. Bolał go głowa, a czekał go bardzo pracowity dzień. Słyszał jak młodszy mężczyzna porusza się po kuchni ale udawał że czyta. Dobrze że Kevin wysłał mu wcześniej sms'a i może w spokoju zjeść.
Usłyszał cichy brzdęk obok siebie i za chwilę trzask drzwi. Westchnął i spojrzał na blat.
Blair nie tylko odstawił wszystko do zlewu ale też położył przed nim aspiynę i szklankę z wodą
-Przepraszam kochany- szepnął do pustego mieszkania i zaczął zbierać się do pracy.
Blair już przy wejściu do Kliniki czuł że to będzie ciężki dzień. Był również zły jak osa na Pierwotnego. Nie układało im się najlepiej ale dziś rano gdy się obudził Jim spał na drugim końcu łóżka odwrócony do niego plecami. A wszystkie trzy próby obudzenia go nic nie dawały. Najbardziej bolała go ta obojętność w kuchni. Ledwo na niego spojrzał, nie starał się dotknąć....
-No to dziś przed północą nie wyjdziesz- pielęgniarka podała mu katy
-Co się tu działo?- Był jej wdzięczny za to że o nic nie pytała
-Dużo.... a i Rada... Blair oni chcą ukrócić twoje badania. Są niezadowoleni.... Jak znajdziesz chwilę to idź do Ordynatora
-Wiedziałem że to będzie zły dzień- jęknął i na jego twarz wpełzł łagodny uśmiech. Kobieta spojrzała na niego tylko i zajęła się swoją pracą.
Był zmęczony. Miał za sobą cztery rozmowy z Pierwotnymi którzy teraz patrzyli na niego inaczej czując Znak. Były też dwa ciężkie przypadki w sali operacyjnej i oba były to przypadki młodziutkich Opiekunów których Pierwotni potraktowali zbył ostro. Blair miał przeklinać na czym świat stoi bo pierwszego nie zauważył ale przy drugim zabiegu ciemnoskóry strażak patrzył mu na ręce wciąż trzymając się blisko ślicznej blondynki. Płakał wiedząc że to jego wina.
Przez cały ten czas miał wyłączony telefon, nie zjadł nawet do na przerwie udał się do Ordynatora.
Ze spotkania z mężczyzną którego bardzo szanował i lubił wyszedł jednak w grobowym nastroju a co za tym szło będzie musiał zadzwonić do ojca żeby ten poratował go z kłopotów , a przecież nie powiedział mu nawet o zmianie stanu cywilnego.
Wszedł do pustej sali i ułożył głowę na poduszce. Nie zdążył jednak nawet zamknąć oczu gdy wszedł tam Pierwotny
-Dziękuję, dziękuję- ukląkł przed nim- Tylko co ja mam teraz zrobić
-Panie Abla- usiadł na łóżku- proponuję spokojnie i....nie mam pojęcia. Po prawdzie ja sam nie znam się na tych rzeczach...
-Słyszałem że jesteś cudotwórcą i widziałem na własne oczy. Co mógłbym zrobić żeby jej to wynagrodzić?
-Ja bym panu radził zapytać ją. Nie jestem specjalistą. A każdy jest inny. No i przed stosunkiem musi pan być spokojniejszy i może- wyciągnął z kieszeni plik recept- to powinno pomóc- uśmiechnął się do niego
-Dobrze cię traktuje?- Odezwał się na odchodnym
-Nie dałbym sobą pomiatać- już miał się położyć gdy został wezwany
Jim tym czasem wrócił wieczorem z komisariatu do pustego ciemnego mieszkania. W czasie pracy starał się dodzwonić do ukochanego ale ten miał wciąż wyłączony telefon. Ze spokojem jeszcze zjadł odgrzewaną kolację ale wciąż łypał na zegar.
Robiło się późno a Blair nie odbierał, nie pojawił się. Owszem wiedział że jest w pracy, zdawał sobie sprawę że bardzo go kocha ale nie mógł się pozbyć myśli że coś może być nie tak. Da mu jeszcze godzinę i pojedzie pod Klinikę.
Blair czuł na sobie spojrzenie nowego pacjenta. Był to więzień który napadł na Naznaczonego Opiekuna i jego Pierwotny bardzo go pokiereszował. Gdyby to od niego zależało nic by z tym nie robił ale miał taką a nie inną pracę
-To wszystko szybko powinno się zagoić- odszedł od łóżka- A teraz muszę zadać kilka pytań
-Jesteś piękny- to pierwsze słowa które wypowiedział Gray- A ten zapach- zamruczał
-Powinieneś szukać swojego Opiekuna- zaczął spokojnie
-Może nie chcę- złapał go za rękę i przyciągnął do swojej szerokiej piersi- Kręci mnie posiadanie zabawek innych
-Kocha mnie- zaczął się wyrywać
-Tak- przyznał i polizał go w szyję. W tym momencie do sali wszedł Starszy i rozdzielił ich zaklęciem
-Idź do domu Blair. Nie powinieneś brać się za tego pacjenta- odezwał się do młodego Uzdrowiciela
-Da pan sobie radę?- Zapytał z uśmiechem
-Zawsze- ale obaj już wiedzieli że mężczyzna spędzi życie w zamknięciu.
Blair czuł się brudny i zmęczony jak nigdy.
Była 24.20 i ulice powoli pustoszały. Nie włączył nawet telefonu. Jedyne co chciał to spać.
Kilka minut później dojechał do mieszkania. Był zdziwiony że Jim nie szalał z niepokoju. A zastał go śpiącego na kanapie przed telewizorem. Nie została dla niego kolacja tylko brudne naczynia. Przygryzł wargi by nie zaszlochać głośno. Zebrał naczynia do zmywarki i wszedł do sypialni.
Rozebrał się tylko i wszedł do łóżka. Nie maił już siły na nic.
Jim przebudził się kilka godzin później i od razu zorientował się że coś jest bardzo nie tak. Czuł bowiem nie tylko zapach ukochanego i woń szpitala.
Wszedł do sypialni i zaczął warczeć. Wszystko rozmyło mu się w oczach i zerwał z śpiącego chłopaka
-Co do....!?- Zerwał się z łóżka zaskoczony Blair
-Kto to jest?- Szarpnął go do siebie tak silnie że zostanie ślad
-Pacjent... zaraz a po co ja się tłumaczę- wyrwał się mu- Jest późno a ja mam jutro pracę- wziął poduszkę- dobranoc
-O nie- złapał go w talii i rzucił na łóżko- śpisz ze mną ale najpierw- znów go podniósł i zaprowadził do łazienki. Wepchnął pod prysznic i puścił ciepłą wodę
-Odbiło ci?!- Krzyknął zaskoczony plując wodę i wycierając ją z oczu
-Jesteś mój i nie wolno ci o tym zapomnieć- warknął myjąc go dokładnie ale trochę zbyt brutalnie
-Wiem- jęknął Blair i wyślizgnął się z wody- Mogę iść spać?
-Tylko jeśli będziesz spał w moich ramionach- Jim wciąż nie był zadowolony ale zmęczenie dawało im obu w kość
-Porozmawiamy rano- zgodził się i ziewnął. Wiedział że będą musieli porozmawiać i wszystko wyjaśnić ale jeśli nie będą spać może stać się coś czego będę żałować.
Dwie minuty później spali już przytuleni do siebie.
Obaj wiedzieli że życie we dwójkę będzie trudne a miłość to nie wszystko trzeba się też dogadać. A z tak wybuchowymi osobowościami nie będą się nudzić.
Te dwa pierwsze tygodnie spędzili w zasadzie tylko na ognistych kłótniach i na tak samo namiętnym seksie.
Jeśli chodzi o obowiązki domowe starali się wykonywać je na zmianę czy też razem. Lata samotnego mieszkania na szczęście go wprawiły. No i ukochany potrafił wspaniale dziękować.
Gdy już pozbył się nieśmiałości związanej z pierwszym stosunkiem był jak wulkan energii. Namiętny nie przewidywalny ale pozostało w nim dużo niewinności którą tak uwielbiał.
Dziś był jednak pierwszy dzień ich powrotu do pracy. Na co zaspał i od wejścia do kuchni był bardzo markotny i nie w humorze
-Nie mogłeś mnie obudzić?- Warknął parząc wargi kawą
-Budziłem- Blair czytał jakieś papiery i przegryzał na szybko tosta- Nie moja wina że śpisz jak zabity
-To ty nie dałeś mi w nocy spać- sięgnął po gazetą
-Inaczej to pamiętam- łyk kawy- Jest szansa że mnie podwieziesz?
-Powinienem być na komisariacie 10 minut temu- nie miał ochoty na rozmowę. Bolał go głowa, a czekał go bardzo pracowity dzień. Słyszał jak młodszy mężczyzna porusza się po kuchni ale udawał że czyta. Dobrze że Kevin wysłał mu wcześniej sms'a i może w spokoju zjeść.
Usłyszał cichy brzdęk obok siebie i za chwilę trzask drzwi. Westchnął i spojrzał na blat.
Blair nie tylko odstawił wszystko do zlewu ale też położył przed nim aspiynę i szklankę z wodą
-Przepraszam kochany- szepnął do pustego mieszkania i zaczął zbierać się do pracy.
Blair już przy wejściu do Kliniki czuł że to będzie ciężki dzień. Był również zły jak osa na Pierwotnego. Nie układało im się najlepiej ale dziś rano gdy się obudził Jim spał na drugim końcu łóżka odwrócony do niego plecami. A wszystkie trzy próby obudzenia go nic nie dawały. Najbardziej bolała go ta obojętność w kuchni. Ledwo na niego spojrzał, nie starał się dotknąć....
-No to dziś przed północą nie wyjdziesz- pielęgniarka podała mu katy
-Co się tu działo?- Był jej wdzięczny za to że o nic nie pytała
-Dużo.... a i Rada... Blair oni chcą ukrócić twoje badania. Są niezadowoleni.... Jak znajdziesz chwilę to idź do Ordynatora
-Wiedziałem że to będzie zły dzień- jęknął i na jego twarz wpełzł łagodny uśmiech. Kobieta spojrzała na niego tylko i zajęła się swoją pracą.
Był zmęczony. Miał za sobą cztery rozmowy z Pierwotnymi którzy teraz patrzyli na niego inaczej czując Znak. Były też dwa ciężkie przypadki w sali operacyjnej i oba były to przypadki młodziutkich Opiekunów których Pierwotni potraktowali zbył ostro. Blair miał przeklinać na czym świat stoi bo pierwszego nie zauważył ale przy drugim zabiegu ciemnoskóry strażak patrzył mu na ręce wciąż trzymając się blisko ślicznej blondynki. Płakał wiedząc że to jego wina.
Przez cały ten czas miał wyłączony telefon, nie zjadł nawet do na przerwie udał się do Ordynatora.
Ze spotkania z mężczyzną którego bardzo szanował i lubił wyszedł jednak w grobowym nastroju a co za tym szło będzie musiał zadzwonić do ojca żeby ten poratował go z kłopotów , a przecież nie powiedział mu nawet o zmianie stanu cywilnego.
Wszedł do pustej sali i ułożył głowę na poduszce. Nie zdążył jednak nawet zamknąć oczu gdy wszedł tam Pierwotny
-Dziękuję, dziękuję- ukląkł przed nim- Tylko co ja mam teraz zrobić
-Panie Abla- usiadł na łóżku- proponuję spokojnie i....nie mam pojęcia. Po prawdzie ja sam nie znam się na tych rzeczach...
-Słyszałem że jesteś cudotwórcą i widziałem na własne oczy. Co mógłbym zrobić żeby jej to wynagrodzić?
-Ja bym panu radził zapytać ją. Nie jestem specjalistą. A każdy jest inny. No i przed stosunkiem musi pan być spokojniejszy i może- wyciągnął z kieszeni plik recept- to powinno pomóc- uśmiechnął się do niego
-Dobrze cię traktuje?- Odezwał się na odchodnym
-Nie dałbym sobą pomiatać- już miał się położyć gdy został wezwany
Jim tym czasem wrócił wieczorem z komisariatu do pustego ciemnego mieszkania. W czasie pracy starał się dodzwonić do ukochanego ale ten miał wciąż wyłączony telefon. Ze spokojem jeszcze zjadł odgrzewaną kolację ale wciąż łypał na zegar.
Robiło się późno a Blair nie odbierał, nie pojawił się. Owszem wiedział że jest w pracy, zdawał sobie sprawę że bardzo go kocha ale nie mógł się pozbyć myśli że coś może być nie tak. Da mu jeszcze godzinę i pojedzie pod Klinikę.
Blair czuł na sobie spojrzenie nowego pacjenta. Był to więzień który napadł na Naznaczonego Opiekuna i jego Pierwotny bardzo go pokiereszował. Gdyby to od niego zależało nic by z tym nie robił ale miał taką a nie inną pracę
-To wszystko szybko powinno się zagoić- odszedł od łóżka- A teraz muszę zadać kilka pytań
-Jesteś piękny- to pierwsze słowa które wypowiedział Gray- A ten zapach- zamruczał
-Powinieneś szukać swojego Opiekuna- zaczął spokojnie
-Może nie chcę- złapał go za rękę i przyciągnął do swojej szerokiej piersi- Kręci mnie posiadanie zabawek innych
-Kocha mnie- zaczął się wyrywać
-Tak- przyznał i polizał go w szyję. W tym momencie do sali wszedł Starszy i rozdzielił ich zaklęciem
-Idź do domu Blair. Nie powinieneś brać się za tego pacjenta- odezwał się do młodego Uzdrowiciela
-Da pan sobie radę?- Zapytał z uśmiechem
-Zawsze- ale obaj już wiedzieli że mężczyzna spędzi życie w zamknięciu.
Blair czuł się brudny i zmęczony jak nigdy.
Była 24.20 i ulice powoli pustoszały. Nie włączył nawet telefonu. Jedyne co chciał to spać.
Kilka minut później dojechał do mieszkania. Był zdziwiony że Jim nie szalał z niepokoju. A zastał go śpiącego na kanapie przed telewizorem. Nie została dla niego kolacja tylko brudne naczynia. Przygryzł wargi by nie zaszlochać głośno. Zebrał naczynia do zmywarki i wszedł do sypialni.
Rozebrał się tylko i wszedł do łóżka. Nie maił już siły na nic.
Jim przebudził się kilka godzin później i od razu zorientował się że coś jest bardzo nie tak. Czuł bowiem nie tylko zapach ukochanego i woń szpitala.
Wszedł do sypialni i zaczął warczeć. Wszystko rozmyło mu się w oczach i zerwał z śpiącego chłopaka
-Co do....!?- Zerwał się z łóżka zaskoczony Blair
-Kto to jest?- Szarpnął go do siebie tak silnie że zostanie ślad
-Pacjent... zaraz a po co ja się tłumaczę- wyrwał się mu- Jest późno a ja mam jutro pracę- wziął poduszkę- dobranoc
-O nie- złapał go w talii i rzucił na łóżko- śpisz ze mną ale najpierw- znów go podniósł i zaprowadził do łazienki. Wepchnął pod prysznic i puścił ciepłą wodę
-Odbiło ci?!- Krzyknął zaskoczony plując wodę i wycierając ją z oczu
-Jesteś mój i nie wolno ci o tym zapomnieć- warknął myjąc go dokładnie ale trochę zbyt brutalnie
-Wiem- jęknął Blair i wyślizgnął się z wody- Mogę iść spać?
-Tylko jeśli będziesz spał w moich ramionach- Jim wciąż nie był zadowolony ale zmęczenie dawało im obu w kość
-Porozmawiamy rano- zgodził się i ziewnął. Wiedział że będą musieli porozmawiać i wszystko wyjaśnić ale jeśli nie będą spać może stać się coś czego będę żałować.
Dwie minuty później spali już przytuleni do siebie.
Obaj wiedzieli że życie we dwójkę będzie trudne a miłość to nie wszystko trzeba się też dogadać. A z tak wybuchowymi osobowościami nie będą się nudzić.
wtorek, 8 października 2013
Rozdział 7
Blair musiał przyznać że Jim jest dobrym kucharzem.
Nie takim jak on ale jak na Pierwotnego całkiem przyzwoitym. Starał się również żeby jego smutek był nie wyczuwalny ale to oczywiście spełzło na niczym.
Mężczyzna odłożył widelec i wbił w niego wzrok.
-Wiesz dobrze że to czuję- odezwał się spokojnym głosem
-To nic- uśmiechnął się do niego- Tylko żal mi opuszczać mieszkanie jestem tu od kilku lat- zagryzł wargi- Mimo to nie żałuję- wyciągnął do niego rękę
-Blair jeśli chcesz ja mogę przenieść się do ciebie- Jim był gotowy na takie ustępstwa tylko po to żeby ukochanemu było dobrze
-To już za dużo- machnął ręką- No i widzisz że tu raczej się nie pomieścimy....
-Czemu tak mieszkasz?- Zapytał w końcu znów rozglądając się po mieszkaniu
-Za pewne już wiesz o mojej siostrze. Wszystkie pieniądze idą na jej uwolnienie- po tych słowach zapadła cisza
-A twój ojciec? Jest Pierwotnym i wiem również jakie ma wpływy....
-Boi się że ją zabije. Ma przecież do tego prawo- westchnął
-Wszystko się ułoży- wstał i pocałował go czule- sam przyjże się taj sprawie
-Nie jest to koniecznie- i on sam się podniósł- lepiej pomóż mi się spakować
-Tak jest kapitanie- zasalutował mu ze śmiechem.
Zabranie wszystkich rzeczy z mieszkania zajęło im nie całe trzy godziny. Jim przysiągł sobie że chłopak dostanie wszystko czego będzie chciał nawet gdy tylko na to spojrzy. Niczego nigdy mu nie zabraknie.
-Gdzie dokładnie mieszkasz?- Zapytał gdy samochód skręcił w stronę eleganckich wieżowców
-W tym budynku- elegancki budynek z chyba 100 pięter. Niemal cały oszklony
-Moja rodzina ma raczej rezydencje za miastem- wymamrotał- jakoś nigdy nie lubiłem takich budynków
-Więc kiedyś się przeniesiemy- ucałował jego dłoń i wjechał na podziemny parking
-Najpierw przeżyjmy Przystosowanie- Blair jednak zarumienił się lekko
-Czemu ty jesteś takim pesymistą?- W końcu zaparkowali
-Bo trochę cię już znam- rozśmiał się i wyszedł z samochodu- Gdzie teraz?
-Ostatnie piętro- Jim wziął dwie torby i pudło
-Teraz to się popisujesz- wspiął się na palcach i pocałował go w policzek.
Mieszkanie było duże. Salon połączony z kuchnią. Dwa osobne pokoje. Jeden z nich była sypialnią ogromną a łóżko, gdy Blair je zobaczył aż się zarumienił. Zajmowało niemal całą przestrzeń. Wyglądało na królewsko wygodne.
Drugi pokój był jakby gabinetem i zauważył jeszcze trzecie ale zamknięte drzwi.
-To będzie twoja przestrzeń- usłyszał za sobą szept mężczyzny i zadrżał a gdy ręce objęły jego płaski brzuch zadrżał
-Podoba mi się ale jest jakby bez życia- miał racje mieszkanie urządzone było minimalnie ale z klasą. Niemal całe na biało i brązowo
-Więc czekam na twoje pomysły- ucałował Znak rozpalając go do końca i Blair obrócił się w jego ramionach. Oczy mu błyszczały.
-Myślę że sobie świetnie poradzimy- wziął go na ręce i wszedł z nim znów do sypialni.
Blair brał właśnie relaksującą kąpiel. Gdy obudził się po wspaniałych ale i wyczerpujących chwilach Pierwotny pochrapywał cicho a on sam nie miał serca go budzić. W ich miłość wkładał nie 100 a 200 procent i to wszystko dla niego.
Dlatego też wyszedł po cichu z łóżka i postanowił sam się wykąpać, mimo że wiedział a raczej domyślał się jak byłoby przyjemnie gdyby mężczyzna był z nim.
Ich Połączenie już działało a jego siła była ogromna. Mimo to siedział już w przyjemnie ciepłej wodzie dobrych 20 minut. Podśpiewywał cicho i bawił się mokrymi włosami.
-Hej ja też muszę!!- Aż podskoczył gdy zza drzwi usłyszał Jim'a
-Wchodź przecież ci nie bronię!- Odkrzyknął i położył się na nowo w dużej wannie. Zamknął oczy ale kilka chwil później został brutalnie wyszarpany ze swojej bezpieczniej strefy
-Nie będę tego robić z tobą tu- te szorstkie bądź co bądź słowa łagodniały przy delikatnych pocałunkach
-Ale przecież...- zaczął zdziwiony- No dobrze- poddał się i wziął z krzesła ręcznik- W końcu to twój dom
-Nasz ale wciąż musimy się dotrzeć- przejechał dłonią po ciemnych guziczkach sutków i Blair przymknął oczy. Opamiętał się jednak szybko i wyszedł z łazienki.
Wiedział że musi być teraz bardzo cierpliwy. Obaj muszą.
Jim wszedł do kuchni i stanął w progu przecierając oczy.
-Co się tu stało?- Zapytał biorąc kilka głębokich oddechów. Jego zwykle niemal nie używana kuchnia wyglądała jak po przejściu bomby. Wszędzie były brudne naczynia resztki jedzenia i kłęby dymu.
-Jak wiesz jestem dobrym kucharzem- Blair podszedł do niego i musnął w wciąż jeszcze wilgotną klatkę piersiową- ale jestem strasznie nie porządny
-A co takiego robisz?- Objął go spokojnie wdychając zapach skóry ukochanego. Tylko to było go w stanie uspokoić
-Zapiekankę- uniósł dumnie głowę- Przepraszam za bałagan....
-To nic. Pomogę ci posprzątać- pochylił się i pocałował
-O nie. Zjemy i wszystko tu umyję. Muszę zadzwonić do Kliniki i dać im znać że biorę wolne ale czy ty możesz?
-To moje prawo- wplótł palce w jego piękne włosy
-Dobrze- odsunął się i podał mu czekające już piwo- A teraz sio
-Tak jest- zasalutował mu poważnie i wycofał się w stronę wygodnej sofy przed telewizorem. Raz po raz jednak spoglądał na wyczyny ukochanego Opiekuna i serce aż mu rosło z radości że już w końcu ma kogoś z kimś dzieli swoje życie.
Blair spoglądał na zegarek coraz częściej.
Po zjedzonej kolacji i gdy w końcu uporał się z bałaganem usiadł obok Pierwotnego który od razu przytulił go do siebie i w milczeniu oglądali mecz. On sam nigdy się tym nie interesował ale nie przeszkadzało mu obejrzenie czegoś takiego. Zwłaszcza, że Jim wciąż go dotykał co sprawiało mu wielką przyjemność i podniecało.
Teraz jednak zbliżał się jego ukochany film i mimo że oglądał go już chyba 10 razy to nie chciał przegapić początku
-Jim...- odezwał się w końcu cicho
-Tak kochany?- Nie odwracał jednak wzroku od ekranu
-Bo ja wiem że to oglądasz ale za chwilę zaczyna się film.... A nie ważne- zmienił zdanie
-Blair to nie są jakieś ważne rozgrywki po prostu się przy tym relaksuje- uśmiechnął się do niego i podał mu pilota
-Dziękuję- i już słyszał czołówkę
-Nie wiedziałem że lubisz takie filmy- Pierwotny zdziwił się bardzo
-Po prostu daj temu szansę- wtulił się jeszcze bardziej w ciepłe ciało i zniknął w magicznym świecie.
Leżąc obok siebie w łóżku po jeszcze jednej rundce sexu obaj myśleli to samo. Będzie ciężko, nawet bardzo.
Obaj mają silne charaktery i ciężko będzie się im przyzwyczaić do siebie. Ale byli dobrej myśli. Jim zacisnął szczelniej ramiona wokół ciała ukochanego i usnął w końcu. Blair również zamknął oczy. Zadowolony i spokojny.
Nie takim jak on ale jak na Pierwotnego całkiem przyzwoitym. Starał się również żeby jego smutek był nie wyczuwalny ale to oczywiście spełzło na niczym.
Mężczyzna odłożył widelec i wbił w niego wzrok.
-Wiesz dobrze że to czuję- odezwał się spokojnym głosem
-To nic- uśmiechnął się do niego- Tylko żal mi opuszczać mieszkanie jestem tu od kilku lat- zagryzł wargi- Mimo to nie żałuję- wyciągnął do niego rękę
-Blair jeśli chcesz ja mogę przenieść się do ciebie- Jim był gotowy na takie ustępstwa tylko po to żeby ukochanemu było dobrze
-To już za dużo- machnął ręką- No i widzisz że tu raczej się nie pomieścimy....
-Czemu tak mieszkasz?- Zapytał w końcu znów rozglądając się po mieszkaniu
-Za pewne już wiesz o mojej siostrze. Wszystkie pieniądze idą na jej uwolnienie- po tych słowach zapadła cisza
-A twój ojciec? Jest Pierwotnym i wiem również jakie ma wpływy....
-Boi się że ją zabije. Ma przecież do tego prawo- westchnął
-Wszystko się ułoży- wstał i pocałował go czule- sam przyjże się taj sprawie
-Nie jest to koniecznie- i on sam się podniósł- lepiej pomóż mi się spakować
-Tak jest kapitanie- zasalutował mu ze śmiechem.
Zabranie wszystkich rzeczy z mieszkania zajęło im nie całe trzy godziny. Jim przysiągł sobie że chłopak dostanie wszystko czego będzie chciał nawet gdy tylko na to spojrzy. Niczego nigdy mu nie zabraknie.
-Gdzie dokładnie mieszkasz?- Zapytał gdy samochód skręcił w stronę eleganckich wieżowców
-W tym budynku- elegancki budynek z chyba 100 pięter. Niemal cały oszklony
-Moja rodzina ma raczej rezydencje za miastem- wymamrotał- jakoś nigdy nie lubiłem takich budynków
-Więc kiedyś się przeniesiemy- ucałował jego dłoń i wjechał na podziemny parking
-Najpierw przeżyjmy Przystosowanie- Blair jednak zarumienił się lekko
-Czemu ty jesteś takim pesymistą?- W końcu zaparkowali
-Bo trochę cię już znam- rozśmiał się i wyszedł z samochodu- Gdzie teraz?
-Ostatnie piętro- Jim wziął dwie torby i pudło
-Teraz to się popisujesz- wspiął się na palcach i pocałował go w policzek.
Mieszkanie było duże. Salon połączony z kuchnią. Dwa osobne pokoje. Jeden z nich była sypialnią ogromną a łóżko, gdy Blair je zobaczył aż się zarumienił. Zajmowało niemal całą przestrzeń. Wyglądało na królewsko wygodne.
Drugi pokój był jakby gabinetem i zauważył jeszcze trzecie ale zamknięte drzwi.
-To będzie twoja przestrzeń- usłyszał za sobą szept mężczyzny i zadrżał a gdy ręce objęły jego płaski brzuch zadrżał
-Podoba mi się ale jest jakby bez życia- miał racje mieszkanie urządzone było minimalnie ale z klasą. Niemal całe na biało i brązowo
-Więc czekam na twoje pomysły- ucałował Znak rozpalając go do końca i Blair obrócił się w jego ramionach. Oczy mu błyszczały.
-Myślę że sobie świetnie poradzimy- wziął go na ręce i wszedł z nim znów do sypialni.
Blair brał właśnie relaksującą kąpiel. Gdy obudził się po wspaniałych ale i wyczerpujących chwilach Pierwotny pochrapywał cicho a on sam nie miał serca go budzić. W ich miłość wkładał nie 100 a 200 procent i to wszystko dla niego.
Dlatego też wyszedł po cichu z łóżka i postanowił sam się wykąpać, mimo że wiedział a raczej domyślał się jak byłoby przyjemnie gdyby mężczyzna był z nim.
Ich Połączenie już działało a jego siła była ogromna. Mimo to siedział już w przyjemnie ciepłej wodzie dobrych 20 minut. Podśpiewywał cicho i bawił się mokrymi włosami.
-Hej ja też muszę!!- Aż podskoczył gdy zza drzwi usłyszał Jim'a
-Wchodź przecież ci nie bronię!- Odkrzyknął i położył się na nowo w dużej wannie. Zamknął oczy ale kilka chwil później został brutalnie wyszarpany ze swojej bezpieczniej strefy
-Nie będę tego robić z tobą tu- te szorstkie bądź co bądź słowa łagodniały przy delikatnych pocałunkach
-Ale przecież...- zaczął zdziwiony- No dobrze- poddał się i wziął z krzesła ręcznik- W końcu to twój dom
-Nasz ale wciąż musimy się dotrzeć- przejechał dłonią po ciemnych guziczkach sutków i Blair przymknął oczy. Opamiętał się jednak szybko i wyszedł z łazienki.
Wiedział że musi być teraz bardzo cierpliwy. Obaj muszą.
Jim wszedł do kuchni i stanął w progu przecierając oczy.
-Co się tu stało?- Zapytał biorąc kilka głębokich oddechów. Jego zwykle niemal nie używana kuchnia wyglądała jak po przejściu bomby. Wszędzie były brudne naczynia resztki jedzenia i kłęby dymu.
-Jak wiesz jestem dobrym kucharzem- Blair podszedł do niego i musnął w wciąż jeszcze wilgotną klatkę piersiową- ale jestem strasznie nie porządny
-A co takiego robisz?- Objął go spokojnie wdychając zapach skóry ukochanego. Tylko to było go w stanie uspokoić
-Zapiekankę- uniósł dumnie głowę- Przepraszam za bałagan....
-To nic. Pomogę ci posprzątać- pochylił się i pocałował
-O nie. Zjemy i wszystko tu umyję. Muszę zadzwonić do Kliniki i dać im znać że biorę wolne ale czy ty możesz?
-To moje prawo- wplótł palce w jego piękne włosy
-Dobrze- odsunął się i podał mu czekające już piwo- A teraz sio
-Tak jest- zasalutował mu poważnie i wycofał się w stronę wygodnej sofy przed telewizorem. Raz po raz jednak spoglądał na wyczyny ukochanego Opiekuna i serce aż mu rosło z radości że już w końcu ma kogoś z kimś dzieli swoje życie.
Blair spoglądał na zegarek coraz częściej.
Po zjedzonej kolacji i gdy w końcu uporał się z bałaganem usiadł obok Pierwotnego który od razu przytulił go do siebie i w milczeniu oglądali mecz. On sam nigdy się tym nie interesował ale nie przeszkadzało mu obejrzenie czegoś takiego. Zwłaszcza, że Jim wciąż go dotykał co sprawiało mu wielką przyjemność i podniecało.
Teraz jednak zbliżał się jego ukochany film i mimo że oglądał go już chyba 10 razy to nie chciał przegapić początku
-Jim...- odezwał się w końcu cicho
-Tak kochany?- Nie odwracał jednak wzroku od ekranu
-Bo ja wiem że to oglądasz ale za chwilę zaczyna się film.... A nie ważne- zmienił zdanie
-Blair to nie są jakieś ważne rozgrywki po prostu się przy tym relaksuje- uśmiechnął się do niego i podał mu pilota
-Dziękuję- i już słyszał czołówkę
-Nie wiedziałem że lubisz takie filmy- Pierwotny zdziwił się bardzo
-Po prostu daj temu szansę- wtulił się jeszcze bardziej w ciepłe ciało i zniknął w magicznym świecie.
Leżąc obok siebie w łóżku po jeszcze jednej rundce sexu obaj myśleli to samo. Będzie ciężko, nawet bardzo.
Obaj mają silne charaktery i ciężko będzie się im przyzwyczaić do siebie. Ale byli dobrej myśli. Jim zacisnął szczelniej ramiona wokół ciała ukochanego i usnął w końcu. Blair również zamknął oczy. Zadowolony i spokojny.
piątek, 4 października 2013
Rozdział 6*
Jim nie spodziewał się tego co zobaczył w mieszkaniu Opiekuna. Z tego co zdołał się dowiedzieć nie dość że jego rodzina była dość sytuowana to i jeszcze jemu płacili dobrze a mieszkanko urządzone miał bardzo skromie.
Nie zdołał jednak o nic zapytać bo nagle zdał sobie sprawę że Blair ściąga najpierw bluzę a później koszulę i nachylił się nad szafką wyraźnie szukając czegoś w jej czeluściach w taki sposób, że doskonale widział jego kształtną pupę w jakoś dziwnie dobrze dopasowanych spodniach. Przygryzł wargi ale nie był w stanie powstrzymać cichego pomruku.
Na to Blair odwrócił się z łagodnym uśmiechem i jednym susem pokonał dystans między nimi.
-Czas na Akt- wyszeptał starając się patrzeć mu w oczy i nie rumienić się ale z kiepskim rezultatem, a gdy Pierwotny wyciągnął rękę by go pogłaskać był dumny z siebie że się nie odsunął. Za to zadrżał i przymknął oczy. Wiedział że podjął dobrą decyzję. Owszem mógł jeszcze poczekać ale i tak by tego nie uniknął a takie męczenie się bardzo utrudniało mu pracę. Gdyby jednak miał być całkiem szczery nawet sam ze sobą to tych kilka tygodni które zaczęły budzić się w nim cieplejsze uczucia do starszego mężczyzny.
-Dziękuję- Jim był przed nim na kolanach i trzymał go za ręce- Będę dla ciebie dobry, niczego ci nie zabraknie- wstał i zaczął go całować, najpierw po twarzy trzymając własne gorące dłonie na jego ramionach ale gdy Blair wsunął rękę pod koszulę mężczyzny on sam zaczął go dotykać, ostrożnie i powoli ale miękka głaska skóra Opiekuna była jak narkotyk a zapach sprawiał że kręciło mu się w głowie. Gdy usnął palcami twarde guziczki sutków Blair jęknął i przymknął oczy.
-Mój- Jim podniósł go i przeniósł na łóżko. Nakrył go swoim ciałem i przesuwał ręce coraz niżej, usta również, język pieścił wrażliwą szyję
-Za dużo...- jęknął młodszy mężczyzna i Pierwotny zesztywniał i spojrzał na niego z obawą
-Chcesz żeby to przerwać?- Zapytał i starał się brzmieć naturalnie ale w jego głosie brzmiał okropny smutek
-Za dużo masz na sobie- uśmiechnął się do niego i uniósł się by pocałować go czule. Wsunął mu bardzo nieśmiało język do zachłannych ust.
Jim spełnił prośbę ukochanego i po kilku sekundach skóra ocierała się już o skórę a rosnące erekcje chciały wyrwać się z ciasnych więzień spodni ale Pierwotny nie chciał się spieszyć mimo ogromnej chęci zakończenia Akut i ponownego Naznaczenia. Nie chciał wystraszyć Opiekuna bo nie ważne jak bardzo był podniecony dobrze wiedział że się boi.
-Unieś biodra- poprosił w końcu gdy poczuł jak bardzo bolesny zrobił się jego penis gdy naciska na rozporek. Blair wciąż się uśmiechając ale coraz bardziej nie przytomnie wykonał prośbę.
Tego się nie spodziewał pod spodniami Opiekun nie miał nic. Uśmiechnął się na ten widok i zanurzył nos oraz usta w ciemnych lokach tuż pod podbrzuszem ukochanego. Blair wstrzymał oddech i poderwał biodra do góry by otrzymać więcej dotyku, więcej tego wspaniałego uczucia. Jim również ściągnął spodnie i uwolnił własną ogromną pulsującą erekcję. Chłopak spojrzał na ten organ i nagle otrzeźwiał i odsunął się gwałtownie
-Taki ogromny...nie da rady- gdzieś w umyśle pojawiła mu się świadomość że zachowuje się jak dziecko
-Spokojnie kochany- pocałował go - odwróć się na chwilę i zaufaj mi- Blair tylko przez kilka sekund się zastanawiał i w końcu ułożył się wygodnie na brzuchu.
Jim podziwiał oliwkową skórę, mięśnie na plechach i szczupłe ale silne nogi. Najwspanialsze były jednak pośladki, twarde, kształtne i kuszące.
Pochylił się i zaczął wodzić językiem po kręgosłupie ukochanego. Blair jęknął i krzyknął zaskoczony a gdy język znalazł się na pośladkach poderwał się nagle.
-Spokojnie to ci pomoże- złożył całusa na lewym pośladku i rozsunął je lekko po czym wsunął czubek języka w cisną dziewiczą szparkę. Blair krzyknął i podał na poduszkę. Zakręciło mu się w głowie, nie spodziewał się niczego takiego. Było mu tak bardzo dobrze.
Jim bawił się dziurką i wrażliwą skórą na około. Jego penis drżał coraz bardziej nie cierpliwie. Opiekun również drżał na całym ciele z podniecenia, z gorąca z chęci. W końcu mężczyzna zlitował się nad nim i przewrócił go znów na plecy. W oka mgnieniu również zarzucił jego nogi na swoje ramiona i pochylił się by namiętnie i uspokajająco go pocałować.
-Weź głęboki oddech i wypuść powietrze. Spokojnie będzie boleć ale tylko chwilę- uśmiechnął się do niego i zaczął powoli wsuwać ogromny członek do rozluźnionej nieco dziurki. Blair zacisnął powieki i zaczął oddychać głębiej. Bolało okropnie ale nagle poczuł rękę na swoim penisie i usta na szyi. Ból zaczynał odchodzić w zapomnienie
-Od dziś jesteś tylko mój- pchnął i znalazł się w nim cały. Opiekun wygiął ciało w łuk i jęknął przeciągle
-Tylko twój- zgodził się i zaczął się powoli kołysać.
Jim przyjął to za dobrą kartę i poruszał się w nim powoli ale wyraźnie szukają tego najsłodszego miejsca we wnętrzu ukochanego.
Pierwotny zacisnął rękę na erekcji Opiekuna i wiedział że jest już bardzo blisko. Drżał tak jak i on sam. W końcu wysunął kły i wbił je w starą ranę.
W tym samym momencie doszedł we wnętrzu ukochanego trącając ten magiczny guziczek jego ciele. Blair krzyknął przeciągle i doszedł na rękę i brzuch Jim'a.
Mężczyzna opadł na poduszkę tuż obok wciąż drżącego ciała ukochanego. Przytulił go tylko i zakrył ich nagie ciała kocem.
-Co teraz?- Zapytał po jakimś czasie Blair
-Teraz przeniesiesz się do mnie- Jim podniósł się by na niego spojrzeć- Ale pracy nie rzucisz... tylko daj mi kilka tygodni
-Mam dwa wolnego- wyciągnął rękę i dotknął ciepłej twardej klatki piersiowej
-Dobrze- pocałował go- Śpij teraz mój piękny
-A ty co będziesz robił?- Zapytał podejrzliwie
-A ja zrobię ci coś do jedzenia... .tak wiem że to twoja rola ale nie zawsze jestem tradycjonalistą- uśmiechnął się do niego i pocałował raz jeszcze. Blair zamknął oczy i poczuł że mężczyzna wychodzi z łóżka. Uśmiechnął się tylko i zapadł w spokojny głęboki sen.
Jim przez kilka minut podziwiał go a później poszedł do niewielkiej kuchni. Pokarze mu że ten związek będzie dla niego dobry i nigdy nie będzie miał ani sekundy wątpliwości. Nie pozwoli mu żałować.
Nie zdołał jednak o nic zapytać bo nagle zdał sobie sprawę że Blair ściąga najpierw bluzę a później koszulę i nachylił się nad szafką wyraźnie szukając czegoś w jej czeluściach w taki sposób, że doskonale widział jego kształtną pupę w jakoś dziwnie dobrze dopasowanych spodniach. Przygryzł wargi ale nie był w stanie powstrzymać cichego pomruku.
Na to Blair odwrócił się z łagodnym uśmiechem i jednym susem pokonał dystans między nimi.
-Czas na Akt- wyszeptał starając się patrzeć mu w oczy i nie rumienić się ale z kiepskim rezultatem, a gdy Pierwotny wyciągnął rękę by go pogłaskać był dumny z siebie że się nie odsunął. Za to zadrżał i przymknął oczy. Wiedział że podjął dobrą decyzję. Owszem mógł jeszcze poczekać ale i tak by tego nie uniknął a takie męczenie się bardzo utrudniało mu pracę. Gdyby jednak miał być całkiem szczery nawet sam ze sobą to tych kilka tygodni które zaczęły budzić się w nim cieplejsze uczucia do starszego mężczyzny.
-Dziękuję- Jim był przed nim na kolanach i trzymał go za ręce- Będę dla ciebie dobry, niczego ci nie zabraknie- wstał i zaczął go całować, najpierw po twarzy trzymając własne gorące dłonie na jego ramionach ale gdy Blair wsunął rękę pod koszulę mężczyzny on sam zaczął go dotykać, ostrożnie i powoli ale miękka głaska skóra Opiekuna była jak narkotyk a zapach sprawiał że kręciło mu się w głowie. Gdy usnął palcami twarde guziczki sutków Blair jęknął i przymknął oczy.
-Mój- Jim podniósł go i przeniósł na łóżko. Nakrył go swoim ciałem i przesuwał ręce coraz niżej, usta również, język pieścił wrażliwą szyję
-Za dużo...- jęknął młodszy mężczyzna i Pierwotny zesztywniał i spojrzał na niego z obawą
-Chcesz żeby to przerwać?- Zapytał i starał się brzmieć naturalnie ale w jego głosie brzmiał okropny smutek
-Za dużo masz na sobie- uśmiechnął się do niego i uniósł się by pocałować go czule. Wsunął mu bardzo nieśmiało język do zachłannych ust.
Jim spełnił prośbę ukochanego i po kilku sekundach skóra ocierała się już o skórę a rosnące erekcje chciały wyrwać się z ciasnych więzień spodni ale Pierwotny nie chciał się spieszyć mimo ogromnej chęci zakończenia Akut i ponownego Naznaczenia. Nie chciał wystraszyć Opiekuna bo nie ważne jak bardzo był podniecony dobrze wiedział że się boi.
-Unieś biodra- poprosił w końcu gdy poczuł jak bardzo bolesny zrobił się jego penis gdy naciska na rozporek. Blair wciąż się uśmiechając ale coraz bardziej nie przytomnie wykonał prośbę.
Tego się nie spodziewał pod spodniami Opiekun nie miał nic. Uśmiechnął się na ten widok i zanurzył nos oraz usta w ciemnych lokach tuż pod podbrzuszem ukochanego. Blair wstrzymał oddech i poderwał biodra do góry by otrzymać więcej dotyku, więcej tego wspaniałego uczucia. Jim również ściągnął spodnie i uwolnił własną ogromną pulsującą erekcję. Chłopak spojrzał na ten organ i nagle otrzeźwiał i odsunął się gwałtownie
-Taki ogromny...nie da rady- gdzieś w umyśle pojawiła mu się świadomość że zachowuje się jak dziecko
-Spokojnie kochany- pocałował go - odwróć się na chwilę i zaufaj mi- Blair tylko przez kilka sekund się zastanawiał i w końcu ułożył się wygodnie na brzuchu.
Jim podziwiał oliwkową skórę, mięśnie na plechach i szczupłe ale silne nogi. Najwspanialsze były jednak pośladki, twarde, kształtne i kuszące.
Pochylił się i zaczął wodzić językiem po kręgosłupie ukochanego. Blair jęknął i krzyknął zaskoczony a gdy język znalazł się na pośladkach poderwał się nagle.
-Spokojnie to ci pomoże- złożył całusa na lewym pośladku i rozsunął je lekko po czym wsunął czubek języka w cisną dziewiczą szparkę. Blair krzyknął i podał na poduszkę. Zakręciło mu się w głowie, nie spodziewał się niczego takiego. Było mu tak bardzo dobrze.
Jim bawił się dziurką i wrażliwą skórą na około. Jego penis drżał coraz bardziej nie cierpliwie. Opiekun również drżał na całym ciele z podniecenia, z gorąca z chęci. W końcu mężczyzna zlitował się nad nim i przewrócił go znów na plecy. W oka mgnieniu również zarzucił jego nogi na swoje ramiona i pochylił się by namiętnie i uspokajająco go pocałować.
-Weź głęboki oddech i wypuść powietrze. Spokojnie będzie boleć ale tylko chwilę- uśmiechnął się do niego i zaczął powoli wsuwać ogromny członek do rozluźnionej nieco dziurki. Blair zacisnął powieki i zaczął oddychać głębiej. Bolało okropnie ale nagle poczuł rękę na swoim penisie i usta na szyi. Ból zaczynał odchodzić w zapomnienie
-Od dziś jesteś tylko mój- pchnął i znalazł się w nim cały. Opiekun wygiął ciało w łuk i jęknął przeciągle
-Tylko twój- zgodził się i zaczął się powoli kołysać.
Jim przyjął to za dobrą kartę i poruszał się w nim powoli ale wyraźnie szukają tego najsłodszego miejsca we wnętrzu ukochanego.
Pierwotny zacisnął rękę na erekcji Opiekuna i wiedział że jest już bardzo blisko. Drżał tak jak i on sam. W końcu wysunął kły i wbił je w starą ranę.
W tym samym momencie doszedł we wnętrzu ukochanego trącając ten magiczny guziczek jego ciele. Blair krzyknął przeciągle i doszedł na rękę i brzuch Jim'a.
Mężczyzna opadł na poduszkę tuż obok wciąż drżącego ciała ukochanego. Przytulił go tylko i zakrył ich nagie ciała kocem.
-Co teraz?- Zapytał po jakimś czasie Blair
-Teraz przeniesiesz się do mnie- Jim podniósł się by na niego spojrzeć- Ale pracy nie rzucisz... tylko daj mi kilka tygodni
-Mam dwa wolnego- wyciągnął rękę i dotknął ciepłej twardej klatki piersiowej
-Dobrze- pocałował go- Śpij teraz mój piękny
-A ty co będziesz robił?- Zapytał podejrzliwie
-A ja zrobię ci coś do jedzenia... .tak wiem że to twoja rola ale nie zawsze jestem tradycjonalistą- uśmiechnął się do niego i pocałował raz jeszcze. Blair zamknął oczy i poczuł że mężczyzna wychodzi z łóżka. Uśmiechnął się tylko i zapadł w spokojny głęboki sen.
Jim przez kilka minut podziwiał go a później poszedł do niewielkiej kuchni. Pokarze mu że ten związek będzie dla niego dobry i nigdy nie będzie miał ani sekundy wątpliwości. Nie pozwoli mu żałować.
wtorek, 1 października 2013
Ocena
A więc tak.
Mam wiele złych opinii na temat głównego obrazka. Więc znalazłam kilka innych i daję Wam do oceny. Ten który będzie miał najwięcej głosów zostanie na blogu
Mam wiele złych opinii na temat głównego obrazka. Więc znalazłam kilka innych i daję Wam do oceny. Ten który będzie miał najwięcej głosów zostanie na blogu
Rozdział 5
Od czasu gdy Jim zamieszkał ze względów bezpieczeństwa z Kevinem i Alanem minęło już trzy tygodnie.
Mężczyzna zdołał bez problemów wrócił do pracy i już przywykł do nowego planu dnia.
W zasadzie odżywał tylko w obecności Opiekuna. Blair był wspaniałym młodym mężczyzną i im bardziej go poznawał tym bardziej i mocniej go kochał.
Jedyne co mogło mu się nie podobać to że jeszcze nie są razem. Bardzo zazdrościł przyjacielowi. Widział jak Kevin wielbi Alan'a a Opiekun odpłacał mu się wszystkim co miał z pięknym uśmiechem na ustach.
Tego piątkowego popołudnia był w mieszkaniu sam i krążył po salonie łypiąc na zegar. Blair się spóźniał. Nie podobało mu się to. Jego zmysły wyostrzyły się bardzo ale nie wyczuł niczego co mogło by zagrażać Opiekunowi. Wiedział jednak że nie są na tyle Połączeni. Przebywają zbyt krótko bo tylko 2 godziny dziennie.
Już brał za telefon gdy drzwi się otworzyły i poczuł zapach ukochanego.
-Wiem wiem jestem....- nie skończył jednak bo Jim wziął go w ramiona i zaczął całować. Zachłannie, desperacko.
-Nigdy więcej- szepnął w końcu trochę uspokojony ale wciąż cicho warczał
-Zatrzymali mnie w pracy- Blair odsunął się od niego delikatnie ale stanowczo- Jesteśmy sami?
-Tak. Wyjechali na weekend- wciąż stał bardzo blisko ale już spokojniej
-No to nie wiem jak ty ale ja umieram z głodu- uśmiechnął się do niego i przeszedł do kuchni. Nikomu nawet Alna'owi nie powiedział ale coraz bardziej pragnął Aktu. Nie dziś może ale zobaczył że Jim nigdy go nie skrzywdzi. Że akceptuje go takim jakim jest i nie zabroni mu życia w społeczeństwie.
-O czym tak rozmyślasz?- Mężczyzna stanął za nim i objął gdy studiował właśnie zawartość lodówki
-Tak sobie- spojrzał na niego- Wiesz może.... tylko chcę żebyś mnie wysłuchał- przygryzł wargi- może usiądź- poczekał aż Jim zrobi to o co go prosił- znamy się już prawie miesiąc i myślę że już trochę cię znam i wiem że będzie mi z tobą dobrze.... Jim ja myślę o Akcie....
-I jakie wnioski?- Zapytał ostrożnie mężczyzna. Blair podszedł do niego i wziął za rękę
-Nie mówię że cię kocham bo na to za wcześnie. Wiem że ty czujesz inaczej i przepraszam że ci tak o tym mówię.... W każdym razie czuję się z tobą dobrze, bezpiecznie i bardzo cię lubię. Wiem że mnie nie skrzywdzisz. Dlatego myślę o tym i coraz bardziej dochodzę do wniosku że czas nadszedł- odważył się w końcu spojrzeć mu w oczy.
Jim miał niemal łzy w oczach. Nie spodziewał się że Blair go pokocha tak szybko ale Akt...myślał że będzie musiał czekać do końca Okresu gdy stanie się to konieczne i że później ukochany odsunie się od niego na tyle ile pozwoli im Połączenie a zimna i obojętności z jego strony nie byłby w stanie znieść.
-Co chcesz teraz zrobić?- Odezwał się w końcu
-Dziś zjeść z tobą kolację i obejrzeć "Szklaną Pułpakę 5" wiem że lubisz tą serię....
-Jesteś dla mnie za dobry- roześmiał się Jim. Napięcie odeszło
-Pewnie że jestem- znów zwrócił uwagę na lodówkę- więc mamy albo zapiekankę albo chińszczyznę
-Zapiekankę- zdecydował już wyjmując z szafki szklanki
-10 minut w torbie mam płytę- Jim wyszedł z kuchni. Pragnął go coraz bardziej i miał nadzieje że Blair nie zmieni zdania.
Straciłby zmysły.
Godzinę później siedzieli już przy filmie i po kolacji. Wtuleni w siebie pod kocem.
-Nie podoba ci się- Jim tylko kontem oka spoglądał na ekran jedna jego ręka głaskała pół długie włosy młodszego mężczyzny a druga obejmowała go w talii
-To nie o to chodzi- uśmiechnął się do niego- jestem po prostu bardzo zmęczony to wszystko
-Może chcesz się położyć?-Zapytał opiekuńczo
-Nie przeżyję mam jutro wolne.... no chyba że coś się stanie- zwrócił całą swoją uwagę na ekran ale Jim już nie mógł skupić się na filmie. Blair był coraz bliżej a był taki ciepły. Tak bardzo kusiło go żeby dotknąć. Nie przez ubranie ale samą skórę, musi być wspaniała, miękka i delikatna
-Przecież ci nie ucieknę- usłyszał zaspany szept ukochanego i wziął jego rękę w swoją po czym wsunął ją sobie pod koszulkę na brzuch i mężczyzna wstrzymał oddech- Tak jak sobie wyobrażałeś?
-Lepsza- pochylił głowę i pocałował go w czoło.
Blair poderwał się nagle na dźwięk huku dobiegającego z korytarza. Rozejrzał się po salonie i gdy jego wzrok padł na mężczyznę wciąż go obejmującego. Uśmiechnął się. Mógł go pokochać i chyba to uczucie właśnie się w nim rodziło.
-Głośno myślisz- Jim otworzył oczy
-Coś tam spadło...mam lekki sen- pochylił się i musnął wargami policzek mężczyzny
-Tak jest tu co rano. To ludzie z góry bardzo się kłócą- pogłaskał go- Było ci wygodnie?
-Mi tak- uśmiechnął się- ale ta kanapa jest dla ciebie za mała
-Było warto- usiadł i pocałował go tym razem w usta muskając dolną wargę językiem
-Jestem głodny- poskarżył się po chwili- A tu nie ma nic
-Więc doprowadź się do porządku i idziemy zjeść.....
-A później- wszedł mu w słowo- Zapraszam cię do mnie. Wiem że nie będę tam długo mieszkał ale jak na razie....
-Spokojnie do wszystkiego dojdziemy małymi krokami- uśmiechnął się i przeciągnął- Prysznic?
-Ja nie potrzebuję- przeczesał palcami włosy i wziął do ręki pilota.
Jim roześmiał się tylko i wyszedł z salonu.
Blair go zabije i nie będzie nawet wiedział kiedy i jak.
Chłopak tym czasem starał się uspokoić. Chcę Aktu i to dziś tylko musi sprytnie to zmanipulować żeby Jim był prowokatorem. Tak jak być powinno. Owszem wiedział że mężczyzna go pożąda, że pragnie coraz bardziej ale nie pozostanie bierny... przygryzł wargi.
Wszystko po kolei. Najpierw odwiedzą jego mieszkanie.
Zawsze zastanawiał się jak będzie wyglądał Akt. I nie chciał chaosu jaki miał Alan, nie chciał pośpiechu i publicznego miejsca. A sam sex, na samą tą myśl robiło mu się gorąco.
Jego pierwszy raz.
Znał mechanizm ale emocje. Nagle zakręciło mu się w głowie.
I w tej samej chwili wrócił Jim
-Wszystko dobrze?- Zapytał podchodząc do niego
-Bardzo- uśmiechnął się- idziemy?
-Dla ciebie wszystko- wziął go za rękę. Musiał być spokojny przecież się na niego nie rzuci, nie zrobi tego na klatce schodowej mimo że całe jego ciało pulsowało z pożądania.
Nagroda za cierpliwość będzie wspaniała i warta tego bólu.
Blair nagle uniósł się na palcach i pocałował go w policzek. Do końca dnia dostanie zawału teraz był tego pewny.
Mężczyzna zdołał bez problemów wrócił do pracy i już przywykł do nowego planu dnia.
W zasadzie odżywał tylko w obecności Opiekuna. Blair był wspaniałym młodym mężczyzną i im bardziej go poznawał tym bardziej i mocniej go kochał.
Jedyne co mogło mu się nie podobać to że jeszcze nie są razem. Bardzo zazdrościł przyjacielowi. Widział jak Kevin wielbi Alan'a a Opiekun odpłacał mu się wszystkim co miał z pięknym uśmiechem na ustach.
Tego piątkowego popołudnia był w mieszkaniu sam i krążył po salonie łypiąc na zegar. Blair się spóźniał. Nie podobało mu się to. Jego zmysły wyostrzyły się bardzo ale nie wyczuł niczego co mogło by zagrażać Opiekunowi. Wiedział jednak że nie są na tyle Połączeni. Przebywają zbyt krótko bo tylko 2 godziny dziennie.
Już brał za telefon gdy drzwi się otworzyły i poczuł zapach ukochanego.
-Wiem wiem jestem....- nie skończył jednak bo Jim wziął go w ramiona i zaczął całować. Zachłannie, desperacko.
-Nigdy więcej- szepnął w końcu trochę uspokojony ale wciąż cicho warczał
-Zatrzymali mnie w pracy- Blair odsunął się od niego delikatnie ale stanowczo- Jesteśmy sami?
-Tak. Wyjechali na weekend- wciąż stał bardzo blisko ale już spokojniej
-No to nie wiem jak ty ale ja umieram z głodu- uśmiechnął się do niego i przeszedł do kuchni. Nikomu nawet Alna'owi nie powiedział ale coraz bardziej pragnął Aktu. Nie dziś może ale zobaczył że Jim nigdy go nie skrzywdzi. Że akceptuje go takim jakim jest i nie zabroni mu życia w społeczeństwie.
-O czym tak rozmyślasz?- Mężczyzna stanął za nim i objął gdy studiował właśnie zawartość lodówki
-Tak sobie- spojrzał na niego- Wiesz może.... tylko chcę żebyś mnie wysłuchał- przygryzł wargi- może usiądź- poczekał aż Jim zrobi to o co go prosił- znamy się już prawie miesiąc i myślę że już trochę cię znam i wiem że będzie mi z tobą dobrze.... Jim ja myślę o Akcie....
-I jakie wnioski?- Zapytał ostrożnie mężczyzna. Blair podszedł do niego i wziął za rękę
-Nie mówię że cię kocham bo na to za wcześnie. Wiem że ty czujesz inaczej i przepraszam że ci tak o tym mówię.... W każdym razie czuję się z tobą dobrze, bezpiecznie i bardzo cię lubię. Wiem że mnie nie skrzywdzisz. Dlatego myślę o tym i coraz bardziej dochodzę do wniosku że czas nadszedł- odważył się w końcu spojrzeć mu w oczy.
Jim miał niemal łzy w oczach. Nie spodziewał się że Blair go pokocha tak szybko ale Akt...myślał że będzie musiał czekać do końca Okresu gdy stanie się to konieczne i że później ukochany odsunie się od niego na tyle ile pozwoli im Połączenie a zimna i obojętności z jego strony nie byłby w stanie znieść.
-Co chcesz teraz zrobić?- Odezwał się w końcu
-Dziś zjeść z tobą kolację i obejrzeć "Szklaną Pułpakę 5" wiem że lubisz tą serię....
-Jesteś dla mnie za dobry- roześmiał się Jim. Napięcie odeszło
-Pewnie że jestem- znów zwrócił uwagę na lodówkę- więc mamy albo zapiekankę albo chińszczyznę
-Zapiekankę- zdecydował już wyjmując z szafki szklanki
-10 minut w torbie mam płytę- Jim wyszedł z kuchni. Pragnął go coraz bardziej i miał nadzieje że Blair nie zmieni zdania.
Straciłby zmysły.
Godzinę później siedzieli już przy filmie i po kolacji. Wtuleni w siebie pod kocem.
-Nie podoba ci się- Jim tylko kontem oka spoglądał na ekran jedna jego ręka głaskała pół długie włosy młodszego mężczyzny a druga obejmowała go w talii
-To nie o to chodzi- uśmiechnął się do niego- jestem po prostu bardzo zmęczony to wszystko
-Może chcesz się położyć?-Zapytał opiekuńczo
-Nie przeżyję mam jutro wolne.... no chyba że coś się stanie- zwrócił całą swoją uwagę na ekran ale Jim już nie mógł skupić się na filmie. Blair był coraz bliżej a był taki ciepły. Tak bardzo kusiło go żeby dotknąć. Nie przez ubranie ale samą skórę, musi być wspaniała, miękka i delikatna
-Przecież ci nie ucieknę- usłyszał zaspany szept ukochanego i wziął jego rękę w swoją po czym wsunął ją sobie pod koszulkę na brzuch i mężczyzna wstrzymał oddech- Tak jak sobie wyobrażałeś?
-Lepsza- pochylił głowę i pocałował go w czoło.
Blair poderwał się nagle na dźwięk huku dobiegającego z korytarza. Rozejrzał się po salonie i gdy jego wzrok padł na mężczyznę wciąż go obejmującego. Uśmiechnął się. Mógł go pokochać i chyba to uczucie właśnie się w nim rodziło.
-Głośno myślisz- Jim otworzył oczy
-Coś tam spadło...mam lekki sen- pochylił się i musnął wargami policzek mężczyzny
-Tak jest tu co rano. To ludzie z góry bardzo się kłócą- pogłaskał go- Było ci wygodnie?
-Mi tak- uśmiechnął się- ale ta kanapa jest dla ciebie za mała
-Było warto- usiadł i pocałował go tym razem w usta muskając dolną wargę językiem
-Jestem głodny- poskarżył się po chwili- A tu nie ma nic
-Więc doprowadź się do porządku i idziemy zjeść.....
-A później- wszedł mu w słowo- Zapraszam cię do mnie. Wiem że nie będę tam długo mieszkał ale jak na razie....
-Spokojnie do wszystkiego dojdziemy małymi krokami- uśmiechnął się i przeciągnął- Prysznic?
-Ja nie potrzebuję- przeczesał palcami włosy i wziął do ręki pilota.
Jim roześmiał się tylko i wyszedł z salonu.
Blair go zabije i nie będzie nawet wiedział kiedy i jak.
Chłopak tym czasem starał się uspokoić. Chcę Aktu i to dziś tylko musi sprytnie to zmanipulować żeby Jim był prowokatorem. Tak jak być powinno. Owszem wiedział że mężczyzna go pożąda, że pragnie coraz bardziej ale nie pozostanie bierny... przygryzł wargi.
Wszystko po kolei. Najpierw odwiedzą jego mieszkanie.
Zawsze zastanawiał się jak będzie wyglądał Akt. I nie chciał chaosu jaki miał Alan, nie chciał pośpiechu i publicznego miejsca. A sam sex, na samą tą myśl robiło mu się gorąco.
Jego pierwszy raz.
Znał mechanizm ale emocje. Nagle zakręciło mu się w głowie.
I w tej samej chwili wrócił Jim
-Wszystko dobrze?- Zapytał podchodząc do niego
-Bardzo- uśmiechnął się- idziemy?
-Dla ciebie wszystko- wziął go za rękę. Musiał być spokojny przecież się na niego nie rzuci, nie zrobi tego na klatce schodowej mimo że całe jego ciało pulsowało z pożądania.
Nagroda za cierpliwość będzie wspaniała i warta tego bólu.
Blair nagle uniósł się na palcach i pocałował go w policzek. Do końca dnia dostanie zawału teraz był tego pewny.
czwartek, 26 września 2013
Rozdział 4
Blair stał przed lustrem w swoim mieszkaniu i sam śmiał się z siebie jak bardzo się denerwował. A przecież to tylko kolacja z przyjacielem i jego Pierwotnym. Był świadom oczywiście że nie zabraknie na niej Jim'a ale wyrzucał ze świadomości że to z jego powodu tak się denerwuje.
Zwłaszcza nie po tym poranku. Na samo wspomnienie rumienił się okropnie.
Blair jeszcze nie otworzył oczu zanim zorientował się że po pierwsze jest w Klinice a po drugie nie jest sam. I to spowodowało że zesztywniał, nie fortunnie zresztą bo obejmujące go ciało przysunęło się do jego i poczuł że coś wbija mu się w pośladki. Mimo że nigdy nie był w takiej sytuacji widział co się dzieje i zorientował się że nie tylko Pierwotny jest twardy jak skała ale i on sam się podniecił
-Jim- odezwał się ostrożnie
-Śpij kochany- wymamrotał mężczyzna
-Muszę wstać- zaczął się ostrożnie wyrywać z bezpiecznych ciepłych objęć
-Nie- Jim mimo wszystko uchylił powieki- Niestety masz rację- przesunął prawą rękę wypuszczając Opiekuna
-To było okropne- usiadł i przetarł oczy- Zawsze tak masz?
-To tyn jesteś ekspertem ale od kilku dni jestem bardziej na ciebie wyczulony- uśmiechnął się i przytulił do siebie poduszkę na której przed chwilę leżał
-Kiedyś może do tego przywyknę- i z tymi słowami wyszedł do łazienki
-Oczywiście że tak kochany- mruknął i znów zamknął oczy.
Ktoś zapukał do drzwi i Blair otrząsnął się ze wspomnień.
-Stary otwórz- to był Alan i chłopak od razu uśmiechnął się jeszcze szerzej
-A ty nie gotujesz kolacyjki?- Odsunął się od drzwi i wpuścił przyjaciela
-Wszystko gotowe a teraz mam cię tam przetransportować- wyszczerzył do niego zęby- no no nieźle wyglądasz
-A dziękuję- zarumienił się lekko chociaż zawsze wydawało mu się że z ich dwóch to Alan był tym przystojniejszym. Jasnowłosy niebieskooki z jasną cerą teraz tak bardzo szczęśliwy
-Jim już nie może się ciebie doczekać- wziął z wieszaka kurtkę przyjaciela- Co oczywiście doprowadza Kevin'a do szału.Idziemy
-Tak jest kapitanie- zasalutował mu i wyszli z bardzo dobrych humorach.
Jim nie mógł usiedzieć na miejscu i już chyba po raz setny przemierzył salon z jednego końca na drugi pod czujnym okiem przyjaciela
-Może jeszcze sobie zapalisz?- Kevin zakpił z niego już trochę zły
-Wiesz że już nie.... a daj- zmienił zdanie i spojrzał na zegarek- Ty się nie martwisz?
-Alan wyszedł kilka minut temu i muszą jeszcze wrócić. Ciągle mam połączenie z Alan'em i wiem że wszystko jest dobrze- sam wyciągnął papierosa mimo że wiedział iż jego ukochany Opiekun będzie na niego zły. Nie chciał żeby palił bo dym bardzo go drażnił. Mimo to łączył się w bólu z przyjacielem.
Blair i Alan weszli do mieszkania Kevin'a i jasnowłosy mężczyzna skrzywił się lekko
-Dziś będzie spał na kanapie- wymamrotał a w tym samym czasie Pierwotni weszli do korytarza
-Wybacz kochany- Kevin objął Alan'a i pocałował mimo że ten próbował mu się wyrwać- To tylko dla towarzystwa
-Tak tak- uśmiechnął się do niego- podgrzałeś chociaż jedzenie
-Dla ciebie wszystko- jeszcze jeden pocałunek- zapraszam do stołu- zwrócił się do pozostałych
-Ładnie razem wyglądają- Blair szepnął do siebie ale Jim uśmiechnął się z zadowoleniem było coraz bardziej pewne że podda się Losowi i być może za kilka dni będą już razem.
-To kiedyś będziemy my- nie mógł się powstrzymać i ujął Opiekuna za rękę
-Tego nie powiedziałem - ale w jego postawie, głosie i oczach nie było już buntu
-Pięknie pachnie- Blair wiedział jak wspaniałym kucharzem jest przyjaciel ale zawsze dobrze jest usłyszeć komplement
-Kevin mi pomagał- usiedli przy ładnie nakrytym stole- Mam nadzieje że i tobie zasmakuje- uśmiechnął się do Jim'a a ten tylko kiwnął do niego głową.
Kolacja przebiegła w milczeniu ale gdy Alan w końcu otworzył wino czas było na rozmowy
-Powiedz dobrze ci się tu żyje?- Jim zwrócił się do jasnowłosego Opiekuna
-Tak- nalał mu do pełna- trochę trudno się przyzwyczaić do mieszkania z kimś ale jest dobrze.
-I zanim zapytasz Blair to gdy Alan skończy urlop wróci do pracy a jeśli będziemy mieć dziecko pomogę mu we wszystkim- Kevin postanowił pomóc przyjacielowi chociaż w ten sposób
-Wiem- Blair upił łyk wina które bardzo mu smakowało mimo że zwykle nie pił czegoś takiego- I rozumiem że większość związków jest normalna mimo to nie chcę decydować w pośpiechu- uciął rozmowę- mimo to z każdym dniem poznaję Jim'a - tu spojrzał na Pierwotnego- i wiem że mnie nie skrzywdzi jednak cenię sobie wolność, pracę i moje życie... Wiem że mi tego nie odbierzesz- położył dłoń na ręce mężczyzny- Możemy porozmawiać o czymś innym- na te ostatnie słowa wszyscy się roześmiali
-Zawsze- Jim pocałował go w policzek i sam zaczął pić- Wracam w poniedziałek do pracy
-Stary... no dobrze- westchnął Kevin- Ale zostaniesz tu do czasu aż się Połączycie
-To zrozumiałe- kiwnął głową
-A może....- ale Blair przygryzł wargi- miałem głupi pomysł- pokręcił głową
-Nie możecie zamieszkać razem nie wcześniej niż po Połączeniu- Kevin uśmiechał się w duchu. Wszystko się układało
-Ale masz się tu meldować codziennie- Alan nie mógł się nacieszyć szczęściem przyjaciela i nagle zrobił się bardzo napalony co również poczuł chęć Opiekuna wymieszaną z jego.
-Kochany pomóż mi z deserem- Kevin podniósł ukochanego z krzesła
-Z największą przyjemnością- i niemal pobiegli w stronę kuchni
-Deser tak?- Jim roześmiał się i nalał sobie jeszcze
-Tak też można to nazwać- Blair zarumienił się i spuścił wzrok.
Przez stole zrobiło się bardzo cicho i żadne z nich nie zorientował się że zbliżają się do siebie i przytuleni trzymają za ręce.
Nagle dobiegł ich głośny jęk i dźwięk tłuczonego szkła.
-Chyba nie powinniśmy tu być- Jim wstał wciąż trzymając Opiekuna za rękę
-Może spacer?- Zaproponował młodszy mężczyzna
-I to najlepiej długi- wymknęli się z domu niemal w oka mgnieniu i dopiero gdy znaleźli się na schodach zaczęli się śmiać.
Takiego przebiegu kolacji nikt chyba się nie spodziewał. I Blair podjął decyzję pragnie tego co ma przyjaciel mimo to podręczy jeszcze przez kilka tygodni Pierwotnego i zobaczy na co ten się jeszcze zgodzi żeby go zdobyć.
#################################################################################
Kochani jest mi bardzo przykro że nikt nie komentuje:( Dlatego notki nie pojawią się na żadnym blogu jeśli tu nie będzie 6 komentarzy
Zwłaszcza nie po tym poranku. Na samo wspomnienie rumienił się okropnie.
Blair jeszcze nie otworzył oczu zanim zorientował się że po pierwsze jest w Klinice a po drugie nie jest sam. I to spowodowało że zesztywniał, nie fortunnie zresztą bo obejmujące go ciało przysunęło się do jego i poczuł że coś wbija mu się w pośladki. Mimo że nigdy nie był w takiej sytuacji widział co się dzieje i zorientował się że nie tylko Pierwotny jest twardy jak skała ale i on sam się podniecił
-Jim- odezwał się ostrożnie
-Śpij kochany- wymamrotał mężczyzna
-Muszę wstać- zaczął się ostrożnie wyrywać z bezpiecznych ciepłych objęć
-Nie- Jim mimo wszystko uchylił powieki- Niestety masz rację- przesunął prawą rękę wypuszczając Opiekuna
-To było okropne- usiadł i przetarł oczy- Zawsze tak masz?
-To tyn jesteś ekspertem ale od kilku dni jestem bardziej na ciebie wyczulony- uśmiechnął się i przytulił do siebie poduszkę na której przed chwilę leżał
-Kiedyś może do tego przywyknę- i z tymi słowami wyszedł do łazienki
-Oczywiście że tak kochany- mruknął i znów zamknął oczy.
Ktoś zapukał do drzwi i Blair otrząsnął się ze wspomnień.
-Stary otwórz- to był Alan i chłopak od razu uśmiechnął się jeszcze szerzej
-A ty nie gotujesz kolacyjki?- Odsunął się od drzwi i wpuścił przyjaciela
-Wszystko gotowe a teraz mam cię tam przetransportować- wyszczerzył do niego zęby- no no nieźle wyglądasz
-A dziękuję- zarumienił się lekko chociaż zawsze wydawało mu się że z ich dwóch to Alan był tym przystojniejszym. Jasnowłosy niebieskooki z jasną cerą teraz tak bardzo szczęśliwy
-Jim już nie może się ciebie doczekać- wziął z wieszaka kurtkę przyjaciela- Co oczywiście doprowadza Kevin'a do szału.Idziemy
-Tak jest kapitanie- zasalutował mu i wyszli z bardzo dobrych humorach.
Jim nie mógł usiedzieć na miejscu i już chyba po raz setny przemierzył salon z jednego końca na drugi pod czujnym okiem przyjaciela
-Może jeszcze sobie zapalisz?- Kevin zakpił z niego już trochę zły
-Wiesz że już nie.... a daj- zmienił zdanie i spojrzał na zegarek- Ty się nie martwisz?
-Alan wyszedł kilka minut temu i muszą jeszcze wrócić. Ciągle mam połączenie z Alan'em i wiem że wszystko jest dobrze- sam wyciągnął papierosa mimo że wiedział iż jego ukochany Opiekun będzie na niego zły. Nie chciał żeby palił bo dym bardzo go drażnił. Mimo to łączył się w bólu z przyjacielem.
Blair i Alan weszli do mieszkania Kevin'a i jasnowłosy mężczyzna skrzywił się lekko
-Dziś będzie spał na kanapie- wymamrotał a w tym samym czasie Pierwotni weszli do korytarza
-Wybacz kochany- Kevin objął Alan'a i pocałował mimo że ten próbował mu się wyrwać- To tylko dla towarzystwa
-Tak tak- uśmiechnął się do niego- podgrzałeś chociaż jedzenie
-Dla ciebie wszystko- jeszcze jeden pocałunek- zapraszam do stołu- zwrócił się do pozostałych
-Ładnie razem wyglądają- Blair szepnął do siebie ale Jim uśmiechnął się z zadowoleniem było coraz bardziej pewne że podda się Losowi i być może za kilka dni będą już razem.
-To kiedyś będziemy my- nie mógł się powstrzymać i ujął Opiekuna za rękę
-Tego nie powiedziałem - ale w jego postawie, głosie i oczach nie było już buntu
-Pięknie pachnie- Blair wiedział jak wspaniałym kucharzem jest przyjaciel ale zawsze dobrze jest usłyszeć komplement
-Kevin mi pomagał- usiedli przy ładnie nakrytym stole- Mam nadzieje że i tobie zasmakuje- uśmiechnął się do Jim'a a ten tylko kiwnął do niego głową.
Kolacja przebiegła w milczeniu ale gdy Alan w końcu otworzył wino czas było na rozmowy
-Powiedz dobrze ci się tu żyje?- Jim zwrócił się do jasnowłosego Opiekuna
-Tak- nalał mu do pełna- trochę trudno się przyzwyczaić do mieszkania z kimś ale jest dobrze.
-I zanim zapytasz Blair to gdy Alan skończy urlop wróci do pracy a jeśli będziemy mieć dziecko pomogę mu we wszystkim- Kevin postanowił pomóc przyjacielowi chociaż w ten sposób
-Wiem- Blair upił łyk wina które bardzo mu smakowało mimo że zwykle nie pił czegoś takiego- I rozumiem że większość związków jest normalna mimo to nie chcę decydować w pośpiechu- uciął rozmowę- mimo to z każdym dniem poznaję Jim'a - tu spojrzał na Pierwotnego- i wiem że mnie nie skrzywdzi jednak cenię sobie wolność, pracę i moje życie... Wiem że mi tego nie odbierzesz- położył dłoń na ręce mężczyzny- Możemy porozmawiać o czymś innym- na te ostatnie słowa wszyscy się roześmiali
-Zawsze- Jim pocałował go w policzek i sam zaczął pić- Wracam w poniedziałek do pracy
-Stary... no dobrze- westchnął Kevin- Ale zostaniesz tu do czasu aż się Połączycie
-To zrozumiałe- kiwnął głową
-A może....- ale Blair przygryzł wargi- miałem głupi pomysł- pokręcił głową
-Nie możecie zamieszkać razem nie wcześniej niż po Połączeniu- Kevin uśmiechał się w duchu. Wszystko się układało
-Ale masz się tu meldować codziennie- Alan nie mógł się nacieszyć szczęściem przyjaciela i nagle zrobił się bardzo napalony co również poczuł chęć Opiekuna wymieszaną z jego.
-Kochany pomóż mi z deserem- Kevin podniósł ukochanego z krzesła
-Z największą przyjemnością- i niemal pobiegli w stronę kuchni
-Deser tak?- Jim roześmiał się i nalał sobie jeszcze
-Tak też można to nazwać- Blair zarumienił się i spuścił wzrok.
Przez stole zrobiło się bardzo cicho i żadne z nich nie zorientował się że zbliżają się do siebie i przytuleni trzymają za ręce.
Nagle dobiegł ich głośny jęk i dźwięk tłuczonego szkła.
-Chyba nie powinniśmy tu być- Jim wstał wciąż trzymając Opiekuna za rękę
-Może spacer?- Zaproponował młodszy mężczyzna
-I to najlepiej długi- wymknęli się z domu niemal w oka mgnieniu i dopiero gdy znaleźli się na schodach zaczęli się śmiać.
Takiego przebiegu kolacji nikt chyba się nie spodziewał. I Blair podjął decyzję pragnie tego co ma przyjaciel mimo to podręczy jeszcze przez kilka tygodni Pierwotnego i zobaczy na co ten się jeszcze zgodzi żeby go zdobyć.
#################################################################################
Kochani jest mi bardzo przykro że nikt nie komentuje:( Dlatego notki nie pojawią się na żadnym blogu jeśli tu nie będzie 6 komentarzy
poniedziałek, 23 września 2013
Rozdział 3
Blair'e był wykończony. Nie znosił pracować na kacu a dziś chyba wszyscy jakby się zmówili przeciw niemu.
Po pierwszej operacji notabene na Opiekunie który jak wynikało z kart tak jak on był przeciwny Pierwotnemu i został zaatakowany przez 3 innych. Zawołali go do labolatorium które wyglądało jak po wybuchu bomby co jak się okazało było dość bliskie prawdy, bo jego nowa ulepszona szczepionka ochronna jednak nie wytrzymała próby i będzie musiał zacząć wszystko od nowa. Następnie w asyście dwóch Starszych przyjął Pierwotnego i to chyba najbardziej go wycieńczyło. Mężczyzna młody jeszcze bo tuż przed 30 płakał jak dziecko bo okazało się że jego Opiekunem jest pewna dziewczyna która nie ma zamiaru nawet go widzieć a co gorsza wychowana przez ludzi nie ma pojęcia o ich świecie.
Dlatego gdy po raz pierwszy udało mu się zerknąć na zegarek okazało się że jest 16 i nagle przypomniał sobie o głodzie. A przecież rano nie mógł niczego przełknąć. Już miał pójść do kawiarenki gdy nagle przypomniał sobie o własnym Pierwotnym. Stanął na środku korytarza i zamknął oczy.
Jego zmysły powędrowały do mężczyzny i od razu zadrżał. Był nie pocieszony i tylko o krok od wściekłości.
Westchnął tylko i zawrócił.
Jim czuł że jego Opiekun znów zbliża się do sali. Coś mu wcześniej obiecał ale nie było go tylko kilka godzin i byli przecież w tym samym budynku a nim targały skrajne emocje, tęsknił i chciał go mieć tylko dla siebie cały czas. Co nawet w normalnym związku między Pierwotnym a Opiekunem nie jest możliwe bo Pierwotny przecież musi zarabiać.
-Wszystko dobrze?- Blair wszedł do sali uśmiechając się delikatnie ale mężczyzna widział że to tylko gra
-Teraz już tak- wyciągnął do niego rękę. Cały dzień był bardzo spokojny i miał nadzieje że chłopak to doceni- Nie zwiedziesz mnie tym uśmiechem
-Zawsze można spróbować- usiadł na niewygodnym krześle- Jestem po prostu zmęczony- na potwierdzenie tych słów ziewnął
-Twoja praca jest ciężka?- I on usiadł ale nie wykonał innych ruchów. Jeszcze nie.
-W zasadzie to nie ale dziś i jeszcze ten kac....- znów ziewnął co mogłoby zagłuszyć burczenie w brzuchu gdyby nie siedział tu z Pierwotnym
-Skoro nie dajesz mi o siebie zadbać sam to zrób- nie chciał by brzmiało to tak ostro ale nie podobało mu się to jak bardzo jego Opiekun jest zmęczony i głodny
-Chciałem ci zrobić przyjemność i cię odwiedzić- wstał gwałtownie- widać nie potrzebne- i trzasnął drzwiami wychodząc.
Jim ryknął wciekły na samego siebie. Przecież mógł to rozegrać inaczej a tak pewnie zobaczy do dopiero jutro przed wyjściem z Kliniki.
Blair sam był zły. On starał się robić coś dobrego i za to jeszcze musiał wysłuchiwać wyrzutów. Nie parzył nawet nawet gdzie idzie i wpadł na kogoś na zakręcie
-Ty musisz być Blair-podniósł wzrok i zobaczył ciemnoskórego mężczyznę o zielonych oczach. Mięśnie pięknie układały się pod niebieską koszulą a uśmiech dodawał uroku
-Kevin?- Zapytał zaskoczony. Nie tak go sobie wyobrażał
-Jedyny w swoim rodzaju. Alan wiele o tobie mówi- położył mu rękę na ramieniu- Nie wyglądasz najlepiej
-Jestem zmęczony- nagle zaczął zazdrościć przyjacielowi. Kevin był taki inny i tak dobrze czuł się w jego towarzystwie- i głodny
-Nie zatrzymują cię- odsunął się by zrobić mu przejście- Alan byłby zachwycony gdybym zaprosił cię jutro na kolacje
-Z przyjemnością- jeszcze raz zaburczało mu w brzuchu i niemal pobiegł do kawiarni. Gdyby tylko Jim był taki ciepły jak Kevin.
-Jestem idiotom- Jim zwrócił się do przyjaciela gdy ten tylko wszedł do sali
-Przez lata znajomości zauważyłbym- usiadł na łóżku- Zero postępów?
-I jeszcze to pogorszyłem- ukrył twarz w dłoniach- Widziałeś go teraz- nie zapytał tylko stwierdził
-Oczywiście i jest wspaniały- poklepał przyjaciela po plecach- Jutro zjecie razem uroczystą kolację
-Wściekłem się bo był głodny i zmęczony. To moja rola o niego dbać...- przygryzł wargi
-I zadbasz. Alan uważa że on tak bardzo się boi bo czuje do ciebie to samo co ty do niego. Bądź cierpliwy- starał się go pocieszyć
-Nie mogę!- Krzyknął nagle- Muszę mieć go przy sobie inaczej zwariuje!
-Jim! Do jasnej cholery!- Popchnął go na łóżko i przytrzymał za ramiona- Jedyne co możesz zrobić to postępować rozważnie i spokojnie. Chcesz żeby znów cię związali?
-Nie- odwrócił głowę i w tym momencie wszedł Blair
-Mogę z tobą porozmawiać na osobności?- Zwrócił się do swojego Pierwotnego
-Już mnie nie ma- Kevin wyszczerzył zęby do przyjaciela i wyszedł. Już tęsknił za Alan'em.
-Nie powinieneś tego widzieć- mężczyzna zawstydził się ale poczuł ciepłe ciało obok siebie i spojrzał na Opiekuna
-Chce żebyś był....- ale nie skończył bo Blair nagle go pocałował. Lekko w usta nie dotykając innej części jego ciała. Bardzo ostrożnie. Mężczyzna był tym tak zaskoczony że nie zdążył oddać pocałunku
-Wszystko ze mną w porządku wiem że się martwisz ale ja od dawna radzę sobie sam i nie chcę tracić tej wolności....
-Cokolwiek cię uszczęśliwia to będę robić- wziął go za rękę
-Obiecuje się postarać- uśmiechnął się do niego i serce Jim'a zabiło kilka razy mocniej
-Możesz powiedzieć mi coś o sobie?- Blair położył się obok i zamknął oczy
-Co takiego?- Ostrożnie go objął. Wciąż nie wierzył w swoje szczęście. Opiekun był tuż obok i wyraźnie pragnął jego dotyku i kojącego głosu
-Jak to jest być policjantem?- Przysunął się jeszcze bliżej ciepłego torsu mężczyzny i ten zaczął opowiadać. Po 10 minutach jednak zdał sobie sprawę że oddech chłopaka uspokoił się a i bicie serca zwolniło. Blair spał obok spokojnie w wygodnej pozycji nieświadomie drażniąc każdą komórek jego ciała.
Jim westchnął trochę zawiedziony i ułożył obok wciąż tuląc do siebie Opiekuna i miał nadzieje że jutro nie będzie tego żałował i zbliży się jeszcze do niego. Tak bardzo tego pragnął.
On również zamknął oczy i starał się uspokoić swoje rozpalone żądze. To było i tak tak bardzo wspaniałe że aż nie realne.
Kilka minut później już spał i to był najlepszy sen od wielu wielu lat.
Po pierwszej operacji notabene na Opiekunie który jak wynikało z kart tak jak on był przeciwny Pierwotnemu i został zaatakowany przez 3 innych. Zawołali go do labolatorium które wyglądało jak po wybuchu bomby co jak się okazało było dość bliskie prawdy, bo jego nowa ulepszona szczepionka ochronna jednak nie wytrzymała próby i będzie musiał zacząć wszystko od nowa. Następnie w asyście dwóch Starszych przyjął Pierwotnego i to chyba najbardziej go wycieńczyło. Mężczyzna młody jeszcze bo tuż przed 30 płakał jak dziecko bo okazało się że jego Opiekunem jest pewna dziewczyna która nie ma zamiaru nawet go widzieć a co gorsza wychowana przez ludzi nie ma pojęcia o ich świecie.
Dlatego gdy po raz pierwszy udało mu się zerknąć na zegarek okazało się że jest 16 i nagle przypomniał sobie o głodzie. A przecież rano nie mógł niczego przełknąć. Już miał pójść do kawiarenki gdy nagle przypomniał sobie o własnym Pierwotnym. Stanął na środku korytarza i zamknął oczy.
Jego zmysły powędrowały do mężczyzny i od razu zadrżał. Był nie pocieszony i tylko o krok od wściekłości.
Westchnął tylko i zawrócił.
Jim czuł że jego Opiekun znów zbliża się do sali. Coś mu wcześniej obiecał ale nie było go tylko kilka godzin i byli przecież w tym samym budynku a nim targały skrajne emocje, tęsknił i chciał go mieć tylko dla siebie cały czas. Co nawet w normalnym związku między Pierwotnym a Opiekunem nie jest możliwe bo Pierwotny przecież musi zarabiać.
-Wszystko dobrze?- Blair wszedł do sali uśmiechając się delikatnie ale mężczyzna widział że to tylko gra
-Teraz już tak- wyciągnął do niego rękę. Cały dzień był bardzo spokojny i miał nadzieje że chłopak to doceni- Nie zwiedziesz mnie tym uśmiechem
-Zawsze można spróbować- usiadł na niewygodnym krześle- Jestem po prostu zmęczony- na potwierdzenie tych słów ziewnął
-Twoja praca jest ciężka?- I on usiadł ale nie wykonał innych ruchów. Jeszcze nie.
-W zasadzie to nie ale dziś i jeszcze ten kac....- znów ziewnął co mogłoby zagłuszyć burczenie w brzuchu gdyby nie siedział tu z Pierwotnym
-Skoro nie dajesz mi o siebie zadbać sam to zrób- nie chciał by brzmiało to tak ostro ale nie podobało mu się to jak bardzo jego Opiekun jest zmęczony i głodny
-Chciałem ci zrobić przyjemność i cię odwiedzić- wstał gwałtownie- widać nie potrzebne- i trzasnął drzwiami wychodząc.
Jim ryknął wciekły na samego siebie. Przecież mógł to rozegrać inaczej a tak pewnie zobaczy do dopiero jutro przed wyjściem z Kliniki.
Blair sam był zły. On starał się robić coś dobrego i za to jeszcze musiał wysłuchiwać wyrzutów. Nie parzył nawet nawet gdzie idzie i wpadł na kogoś na zakręcie
-Ty musisz być Blair-podniósł wzrok i zobaczył ciemnoskórego mężczyznę o zielonych oczach. Mięśnie pięknie układały się pod niebieską koszulą a uśmiech dodawał uroku
-Kevin?- Zapytał zaskoczony. Nie tak go sobie wyobrażał
-Jedyny w swoim rodzaju. Alan wiele o tobie mówi- położył mu rękę na ramieniu- Nie wyglądasz najlepiej
-Jestem zmęczony- nagle zaczął zazdrościć przyjacielowi. Kevin był taki inny i tak dobrze czuł się w jego towarzystwie- i głodny
-Nie zatrzymują cię- odsunął się by zrobić mu przejście- Alan byłby zachwycony gdybym zaprosił cię jutro na kolacje
-Z przyjemnością- jeszcze raz zaburczało mu w brzuchu i niemal pobiegł do kawiarni. Gdyby tylko Jim był taki ciepły jak Kevin.
-Jestem idiotom- Jim zwrócił się do przyjaciela gdy ten tylko wszedł do sali
-Przez lata znajomości zauważyłbym- usiadł na łóżku- Zero postępów?
-I jeszcze to pogorszyłem- ukrył twarz w dłoniach- Widziałeś go teraz- nie zapytał tylko stwierdził
-Oczywiście i jest wspaniały- poklepał przyjaciela po plecach- Jutro zjecie razem uroczystą kolację
-Wściekłem się bo był głodny i zmęczony. To moja rola o niego dbać...- przygryzł wargi
-I zadbasz. Alan uważa że on tak bardzo się boi bo czuje do ciebie to samo co ty do niego. Bądź cierpliwy- starał się go pocieszyć
-Nie mogę!- Krzyknął nagle- Muszę mieć go przy sobie inaczej zwariuje!
-Jim! Do jasnej cholery!- Popchnął go na łóżko i przytrzymał za ramiona- Jedyne co możesz zrobić to postępować rozważnie i spokojnie. Chcesz żeby znów cię związali?
-Nie- odwrócił głowę i w tym momencie wszedł Blair
-Mogę z tobą porozmawiać na osobności?- Zwrócił się do swojego Pierwotnego
-Już mnie nie ma- Kevin wyszczerzył zęby do przyjaciela i wyszedł. Już tęsknił za Alan'em.
-Nie powinieneś tego widzieć- mężczyzna zawstydził się ale poczuł ciepłe ciało obok siebie i spojrzał na Opiekuna
-Chce żebyś był....- ale nie skończył bo Blair nagle go pocałował. Lekko w usta nie dotykając innej części jego ciała. Bardzo ostrożnie. Mężczyzna był tym tak zaskoczony że nie zdążył oddać pocałunku
-Wszystko ze mną w porządku wiem że się martwisz ale ja od dawna radzę sobie sam i nie chcę tracić tej wolności....
-Cokolwiek cię uszczęśliwia to będę robić- wziął go za rękę
-Obiecuje się postarać- uśmiechnął się do niego i serce Jim'a zabiło kilka razy mocniej
-Możesz powiedzieć mi coś o sobie?- Blair położył się obok i zamknął oczy
-Co takiego?- Ostrożnie go objął. Wciąż nie wierzył w swoje szczęście. Opiekun był tuż obok i wyraźnie pragnął jego dotyku i kojącego głosu
-Jak to jest być policjantem?- Przysunął się jeszcze bliżej ciepłego torsu mężczyzny i ten zaczął opowiadać. Po 10 minutach jednak zdał sobie sprawę że oddech chłopaka uspokoił się a i bicie serca zwolniło. Blair spał obok spokojnie w wygodnej pozycji nieświadomie drażniąc każdą komórek jego ciała.
Jim westchnął trochę zawiedziony i ułożył obok wciąż tuląc do siebie Opiekuna i miał nadzieje że jutro nie będzie tego żałował i zbliży się jeszcze do niego. Tak bardzo tego pragnął.
On również zamknął oczy i starał się uspokoić swoje rozpalone żądze. To było i tak tak bardzo wspaniałe że aż nie realne.
Kilka minut później już spał i to był najlepszy sen od wielu wielu lat.
czwartek, 19 września 2013
Rozdział 2
Klub tętnił życiem i im Blair był bliżej tym bardziej się rozluźniał.
Przed wyjściem przygotował się bardzo starannie. Nie tylko zmienił wygodne ubranie z pracy na coś lepszego czy rozpuścił pół długie kręcone włosy i wyszorował się starannie ale z wahaniem wziął również zastrzyk. Mimo że w klubie nic u nie grozi, to miał do pokonania spory kawałek a taksówką jakoś ostatnio nie wierzył.
Przed samymi drzwiami spojrzał jeszcze w lustro. Wiedział że może się podobać. Był może niski i szczupły ale miał wspaniałą naturalnie lekko brązową skórę zielono niebieskie oczy a gdy się uśmiechnął...Raz nawet on i Alan sprawdzali swoją teorię na ludziach. I obaj tak różni mieli podobne powodzenie.
Nagle powędrował myślami w stronę Pierwotnego. Jim to imię jakoś do niego nie pasowało. Był ogromny, umięśniony w tych najlepszych miejscach i nawet jako człowiek budził przerażenie. To chyba przez te oczy czarne jak noc z niebezpiecznym błyskiem. Potrząsnął głowa i w końcu wyszedł z mieszkania.
Alan czekał przy drzwiach. Znali się od dziecka i gdziekolwiek nie poszli pierwszy przybyły zawsze czekał. Sam był bardzo zaskoczony. Miał zamiar porozmawiać z Kevinem o wyjściu ale jego Pierwotny sam to zaproponował i tak z powodu braku kapitana był dziś na służbie i pewnie nudziłby się w domu. Zabawne znają się tylko kilka dni a on już traktuje mieszkanie mężczyzny jako własny dom.
-Cześć stary- podszedł do przyjaciela
-Aż się zdziwiłem nie powinieneś teraz być w łóżku- uśmiechnął się złośliwie
-Kevin poszedł dziś do pracy a ty jesteś moim najlepszym przyjacielem... co powiesz na upicie się?
-Z tobą zawsze- Blair zarzucił Alan'owi rękę na ramię i tak weszli do klubu.
-Nie rozumiem cię- po 3 piwach i wymianie uwag na te mniej ważne sprawy Alan w końcu zdobył się na odwagę by zacząć poważną rozmowę
-W sensie?- Zapytał
-Nie chcesz swojego Pierwotnego. Blair przecież wiesz co może się stać. I zawsze o tym wiedziałeś. Te twoje szczepionki i zastrzyki nie przerwą procesu nawet stąd widzę że cię naznaczył....
-To nie tak- przerwał mu z westchnieniem- Powiedz czy ty i Kevin... Czy on pozwoli ci wrócić do pracy? Czy nie będzie od razu chciał dziecka?
-Stop- Alan kiwnął na kelnerkę- Dobrze wiesz w jakich okolicznościach go poznałem. I gdzie nastąpił Akt. A po tym nawet nie wiesz jak bardzo się bałem- przygryzł wargi- aż nie chciałem z nim rozmawiać. I wtedy to on zaczął mówić. Mam i tak 3 zaległe tygodnie urlopu a później wracam do pracy i będę żył normalnie z kimś kto będzie mnie zawsze kochał z kimś kto dla mnie odda wszystko.
-Tylko nie wszyscy są tacy. Wiesz przecież jak trawiła Lisa- na samo wspomnienie siostry robiło mu się smutno. Nie widział się z nią od lat ale wiedział jak bardzo cierpi w swoim związku
-Więc spójrz na swoich rodziców, na moich rodziców i na innych znajomych. Sprawa z Lisą cię boli ale obaj wiemy że to odosobnione przypadki....Blair czy ty chcesz umrzeć?
-Nie. Już się zgodziłem na Przebywanie. A za dwa miesiące. Może będę już go znał na tyle że się na to zgodzę
-Po prostu się o ciebie martwię- wstał- Ok muszę to wypocić- wskazał na parkiet
-To pierwsza rozsądna rzecz jaką powiedziałeś- roześmiał się i po kilku chwilach obaj wirowali wśród gorących ciał.
Kevin ostrożnie wszedł do sali Jim'a teraz już posprzątanej. Widok przyjaciela spętanego na łóżku zabolał. To on zawsze był tym silniejszym. Gdy byli dziećmi bardzo mu imponował a teraz....
-Nie jestem w nastoju- odezwał się Jim nie otwierając oczu
-Wszystko z tobą dobrze?- Mimo to usiadł
-A jak myślisz. To boli- jęknął i spojrzał na przyjaciela ze łzami w oczach
-Spokojnie Alan jest z nim w klubie. Wiesz czemu on tak się boi?
-Nie i nie rozumiem tego przecież będę dla niego dobry.....
-Pierwotny jego starszej siostry to despota i gangster. Tylko raz w roku może wychodzić z domu.- podał mu teczkę- zresztą sam poczytaj- I co teraz zamierzasz?
-Chce ze mną Przebywać- uśmiechnął się lekko- Będę go zdobywał i poznawał.
-To powodzenia. Dużo dobrego o nim słyszałem. Przeniosłem już twoje rzeczy do nas....
-Kev dzięki ale na prawdę dostałem leki uspokajające i muszę spać. Będzie u mnie rano nie chce stracić kontroli....
-Już mnie nie ma- wstał i wyszedł. Jim usnął w oka mgnieniu.
Blair przeklinał sam siebie idąc następnego poranka do pracy. Wypił wczoraj za dużo i za późno położył się spać. W efekcie wyglądał i czuł się okropnie ale pójść musiał. Nawet użalając się nad sobą zdołał na kilka chwil zapomnieć o Pierwotnym. To jest do czasu aż w drzwiach minął Uzdrowicielkę River która zatrzymała go na chwilę
-Powinieneś iść do niego i to szybko- uśmiechnęła się- Były problemy w nocy
-Duże?- Zmartwił się
-Dość- przyznała i pobiegła do samochodu z którego wybiegł jej synek a z okna uśmiechał się Pierwotny.
Westchnął tylko i wszedł do środka. Może powinien odwiedzić rodziców i zostać tam na kilka najbliższych lat.
Jim czuł ten słodki zapach Opiekuna zanim jeszcze usłyszał jego kroki zbliżające się do szpitalnej sali. Białe puste ściany już doprowadzały go do obłędu.
-Witaj- spojrzał w stronę drzwi gdy te zaczęły się uchylać
-Dzień...- zaczął ale cofnął się gdy Jim zaczął się wyrywać i tyko pęta trzymały do na łóżku- Spokój- odnalazł głos i mężczyzna zamarł w bez ruchu- Jeśli nie będziesz spokojny to się skończy. Nie chcę umrzeć ale nie będę z kimś takim
-Wybacz mi- mężczyzna był złamany. Znów zrobił coś nie tak- Wyglądasz jednak.... źle- spróbował
-Tak- Blair rozluźnił się i usiadł na krześle- Wypiłem wczoraj za dużo i spałem jakieś- spojrzał na zegarek- trzy godziny. Powiedzieli mi że były problemy w nocy
-Wiesz jak bardzo potrzebuje kontaktu z tobą. I jak bardzo obawiam się że ktoś....
-Nikt mnie nie zabierze. Wiem jak o siebie zadbać- przerwał mu w końcu- Rozmawiałem z Alanem. Wiesz jak oni się spotkali?
-Kevin coś wspominał- neutralny temat był jednak na tą chwilę najlepszy
-Włamanie do sklepu i Alan był świadkiem. Kevin go przesłuchiwał.... miał taki zamiar Akt odbyli w alejce między sklepem a kawiarnią. A to zawsze był taki romantyk
-Jestem pewny że Kevin zrobił dla niego wszystko- obruszył się Jim
-Przepraszam... Masz rację tak tylko mówię- wyciągnął rękę i dotknął dłoni mężczyzny. Gdyby sam miałby być ze sobą szczery to i on coraz bardziej pragnął Przebywania. Jim jęknął gdy chłodna skóra zetknęła się z jego gorącą
-Jesteś wspaniały- uśmiechnął się do młodszego mężczyzny i starał się pociągnąć go bliżej. Blair wahał się przez chwilę ale usiadł na łóżku i bardzo powoli wciąż patrząc w czy Jim'a rozpinał pasy.
Nagle znalazł się w jego objęciach. Wie że do kontaktu fizycznego przywyknie ale co z resztą
-Co będzie za dwa miesiące?- Zapytał w końcu
-Zabiorę cię do siebie i będę cię kochał tak jak na to zasługujesz- duże ręce błądziły po jego plecach z całej siły powstrzymując się przed zjechaniem niżej
-A co z moim życiem. Kocham tą pracę i nie jestem gotowy żeby ją przerwać. Mam przyjaciół i Opiekunów i ludzi i nie chcę z nich rezygnować....
-Spójrz na mnie- powiedział poważnie i Blair zwrócił na niego trochę przestraszony wzrok
-Najbardziej na świecie pragnę twojego szczęścia i jeśli paca i przyjaciele ci to dają to to będziesz miał. Ale jeśli zobaczę że coś złego się dzieje mam prawo interweniować...- nagle rozległ się alarm i obaj drgnęli po czym młodszy mężczyzna poderwał się z łóżka zostawiając kojące ramiona za sobą. Spojrzał jeszcze na niego i wybiegł z sali za to kochał tą pracę tu zawsze coś się działo.
Jim opadł na posłanie trochę zawiedziony ale też uradowany. Zaczęło im się coś układać, i była nadzieje że nie będzie musiał czekać tych dwóch miesięcy ale będzie działał ostrożnie.
Przed wyjściem przygotował się bardzo starannie. Nie tylko zmienił wygodne ubranie z pracy na coś lepszego czy rozpuścił pół długie kręcone włosy i wyszorował się starannie ale z wahaniem wziął również zastrzyk. Mimo że w klubie nic u nie grozi, to miał do pokonania spory kawałek a taksówką jakoś ostatnio nie wierzył.
Przed samymi drzwiami spojrzał jeszcze w lustro. Wiedział że może się podobać. Był może niski i szczupły ale miał wspaniałą naturalnie lekko brązową skórę zielono niebieskie oczy a gdy się uśmiechnął...Raz nawet on i Alan sprawdzali swoją teorię na ludziach. I obaj tak różni mieli podobne powodzenie.
Nagle powędrował myślami w stronę Pierwotnego. Jim to imię jakoś do niego nie pasowało. Był ogromny, umięśniony w tych najlepszych miejscach i nawet jako człowiek budził przerażenie. To chyba przez te oczy czarne jak noc z niebezpiecznym błyskiem. Potrząsnął głowa i w końcu wyszedł z mieszkania.
Alan czekał przy drzwiach. Znali się od dziecka i gdziekolwiek nie poszli pierwszy przybyły zawsze czekał. Sam był bardzo zaskoczony. Miał zamiar porozmawiać z Kevinem o wyjściu ale jego Pierwotny sam to zaproponował i tak z powodu braku kapitana był dziś na służbie i pewnie nudziłby się w domu. Zabawne znają się tylko kilka dni a on już traktuje mieszkanie mężczyzny jako własny dom.
-Cześć stary- podszedł do przyjaciela
-Aż się zdziwiłem nie powinieneś teraz być w łóżku- uśmiechnął się złośliwie
-Kevin poszedł dziś do pracy a ty jesteś moim najlepszym przyjacielem... co powiesz na upicie się?
-Z tobą zawsze- Blair zarzucił Alan'owi rękę na ramię i tak weszli do klubu.
-Nie rozumiem cię- po 3 piwach i wymianie uwag na te mniej ważne sprawy Alan w końcu zdobył się na odwagę by zacząć poważną rozmowę
-W sensie?- Zapytał
-Nie chcesz swojego Pierwotnego. Blair przecież wiesz co może się stać. I zawsze o tym wiedziałeś. Te twoje szczepionki i zastrzyki nie przerwą procesu nawet stąd widzę że cię naznaczył....
-To nie tak- przerwał mu z westchnieniem- Powiedz czy ty i Kevin... Czy on pozwoli ci wrócić do pracy? Czy nie będzie od razu chciał dziecka?
-Stop- Alan kiwnął na kelnerkę- Dobrze wiesz w jakich okolicznościach go poznałem. I gdzie nastąpił Akt. A po tym nawet nie wiesz jak bardzo się bałem- przygryzł wargi- aż nie chciałem z nim rozmawiać. I wtedy to on zaczął mówić. Mam i tak 3 zaległe tygodnie urlopu a później wracam do pracy i będę żył normalnie z kimś kto będzie mnie zawsze kochał z kimś kto dla mnie odda wszystko.
-Tylko nie wszyscy są tacy. Wiesz przecież jak trawiła Lisa- na samo wspomnienie siostry robiło mu się smutno. Nie widział się z nią od lat ale wiedział jak bardzo cierpi w swoim związku
-Więc spójrz na swoich rodziców, na moich rodziców i na innych znajomych. Sprawa z Lisą cię boli ale obaj wiemy że to odosobnione przypadki....Blair czy ty chcesz umrzeć?
-Nie. Już się zgodziłem na Przebywanie. A za dwa miesiące. Może będę już go znał na tyle że się na to zgodzę
-Po prostu się o ciebie martwię- wstał- Ok muszę to wypocić- wskazał na parkiet
-To pierwsza rozsądna rzecz jaką powiedziałeś- roześmiał się i po kilku chwilach obaj wirowali wśród gorących ciał.
Kevin ostrożnie wszedł do sali Jim'a teraz już posprzątanej. Widok przyjaciela spętanego na łóżku zabolał. To on zawsze był tym silniejszym. Gdy byli dziećmi bardzo mu imponował a teraz....
-Nie jestem w nastoju- odezwał się Jim nie otwierając oczu
-Wszystko z tobą dobrze?- Mimo to usiadł
-A jak myślisz. To boli- jęknął i spojrzał na przyjaciela ze łzami w oczach
-Spokojnie Alan jest z nim w klubie. Wiesz czemu on tak się boi?
-Nie i nie rozumiem tego przecież będę dla niego dobry.....
-Pierwotny jego starszej siostry to despota i gangster. Tylko raz w roku może wychodzić z domu.- podał mu teczkę- zresztą sam poczytaj- I co teraz zamierzasz?
-Chce ze mną Przebywać- uśmiechnął się lekko- Będę go zdobywał i poznawał.
-To powodzenia. Dużo dobrego o nim słyszałem. Przeniosłem już twoje rzeczy do nas....
-Kev dzięki ale na prawdę dostałem leki uspokajające i muszę spać. Będzie u mnie rano nie chce stracić kontroli....
-Już mnie nie ma- wstał i wyszedł. Jim usnął w oka mgnieniu.
Blair przeklinał sam siebie idąc następnego poranka do pracy. Wypił wczoraj za dużo i za późno położył się spać. W efekcie wyglądał i czuł się okropnie ale pójść musiał. Nawet użalając się nad sobą zdołał na kilka chwil zapomnieć o Pierwotnym. To jest do czasu aż w drzwiach minął Uzdrowicielkę River która zatrzymała go na chwilę
-Powinieneś iść do niego i to szybko- uśmiechnęła się- Były problemy w nocy
-Duże?- Zmartwił się
-Dość- przyznała i pobiegła do samochodu z którego wybiegł jej synek a z okna uśmiechał się Pierwotny.
Westchnął tylko i wszedł do środka. Może powinien odwiedzić rodziców i zostać tam na kilka najbliższych lat.
Jim czuł ten słodki zapach Opiekuna zanim jeszcze usłyszał jego kroki zbliżające się do szpitalnej sali. Białe puste ściany już doprowadzały go do obłędu.
-Witaj- spojrzał w stronę drzwi gdy te zaczęły się uchylać
-Dzień...- zaczął ale cofnął się gdy Jim zaczął się wyrywać i tyko pęta trzymały do na łóżku- Spokój- odnalazł głos i mężczyzna zamarł w bez ruchu- Jeśli nie będziesz spokojny to się skończy. Nie chcę umrzeć ale nie będę z kimś takim
-Wybacz mi- mężczyzna był złamany. Znów zrobił coś nie tak- Wyglądasz jednak.... źle- spróbował
-Tak- Blair rozluźnił się i usiadł na krześle- Wypiłem wczoraj za dużo i spałem jakieś- spojrzał na zegarek- trzy godziny. Powiedzieli mi że były problemy w nocy
-Wiesz jak bardzo potrzebuje kontaktu z tobą. I jak bardzo obawiam się że ktoś....
-Nikt mnie nie zabierze. Wiem jak o siebie zadbać- przerwał mu w końcu- Rozmawiałem z Alanem. Wiesz jak oni się spotkali?
-Kevin coś wspominał- neutralny temat był jednak na tą chwilę najlepszy
-Włamanie do sklepu i Alan był świadkiem. Kevin go przesłuchiwał.... miał taki zamiar Akt odbyli w alejce między sklepem a kawiarnią. A to zawsze był taki romantyk
-Jestem pewny że Kevin zrobił dla niego wszystko- obruszył się Jim
-Przepraszam... Masz rację tak tylko mówię- wyciągnął rękę i dotknął dłoni mężczyzny. Gdyby sam miałby być ze sobą szczery to i on coraz bardziej pragnął Przebywania. Jim jęknął gdy chłodna skóra zetknęła się z jego gorącą
-Jesteś wspaniały- uśmiechnął się do młodszego mężczyzny i starał się pociągnąć go bliżej. Blair wahał się przez chwilę ale usiadł na łóżku i bardzo powoli wciąż patrząc w czy Jim'a rozpinał pasy.
Nagle znalazł się w jego objęciach. Wie że do kontaktu fizycznego przywyknie ale co z resztą
-Co będzie za dwa miesiące?- Zapytał w końcu
-Zabiorę cię do siebie i będę cię kochał tak jak na to zasługujesz- duże ręce błądziły po jego plecach z całej siły powstrzymując się przed zjechaniem niżej
-A co z moim życiem. Kocham tą pracę i nie jestem gotowy żeby ją przerwać. Mam przyjaciół i Opiekunów i ludzi i nie chcę z nich rezygnować....
-Spójrz na mnie- powiedział poważnie i Blair zwrócił na niego trochę przestraszony wzrok
-Najbardziej na świecie pragnę twojego szczęścia i jeśli paca i przyjaciele ci to dają to to będziesz miał. Ale jeśli zobaczę że coś złego się dzieje mam prawo interweniować...- nagle rozległ się alarm i obaj drgnęli po czym młodszy mężczyzna poderwał się z łóżka zostawiając kojące ramiona za sobą. Spojrzał jeszcze na niego i wybiegł z sali za to kochał tą pracę tu zawsze coś się działo.
Jim opadł na posłanie trochę zawiedziony ale też uradowany. Zaczęło im się coś układać, i była nadzieje że nie będzie musiał czekać tych dwóch miesięcy ale będzie działał ostrożnie.
wtorek, 17 września 2013
Rozdział 1
Jim powoli odzyskiwał świadomość. Ale z każdą chwilą coraz bardziej tego nie chciał. Przecież gdy się obudzi to nic się nie zmieni jego Opiekun odrzucił go bez wyjaśnienia i bez nadziei, a on przecież chciał dla niego jak najlepiej. A teraz był jeszcze w niebezpieczeństwie przed innymi Pierwotnymi bo był pewny że kły przebiły skórę. Na samo wspomnienie chciało mu się płakać z rozkoszy.
Był świadom, że ktoś wchodzi do pokoju ale nie otworzył oczu.
-Jim- odezwał się ktoś cichym spokojnym głosem. Wyczuł innego Opiekuna a na nim zapach jego najlepszego przyjaciela- musisz otworzyć oczy- stał blisko ale nie dotykał go. Ich własne Połączenie było zbyt świeże a Pierwotny w tym stanie mógł zrobić mu krzywdę. Jim posłuchał go jednak. Wcześniej nie widział chłopka ale był na prawdę śliczny, Nie tak jak ten jego ale mógł zrozumieć co ciągnęło do niego Kevin'a
-Gdzie jestem?- Zapytał słabym głosem
-W Klinice- posłał mu łagodny uśmiech- Dobrze że cię tu przywieźli... Wiem że mnie nie znasz i możesz nie uwierzyć w to co ci teraz powiem ale Blair nie odrzucił cię z twojego powodu.....
-Nic mu nie jest?!- Poderwał się z łóżka
-Trochę wstrząśnięty ale ogólnie wszystko dobrze- Alan usiadł- On się boi. Wiesz całe życie poświęcił nauce. Jest najmłodszym Uzdrowicielem w Stanach- westchnął- źle się do tego zabieram- nie chce być ograniczany... No mówię źle
-Przecież nigdy bym go....- tym razem stał już na zimnej posadce
-Lepiej się uspokój- do sali wszedł Kevin warcząc głośno na przyjaciela i od razu znalazł się przy swoim Opiekunie obejmując go zaborczo ale i opiekuńczo
-Wybacz- Jim spuścił wzrok i znów usiadł
-Masz tu zostać przez dwa dni- nie mógł przestać dotykać Alan'a nawet gdy rozmawiał z przyjacielem. Było mu go zwyczajnie żal. Gdyby Opiekun go odrzucił skończył by ze sobą- A później zabieramy cię do siebie. Nie możesz być teraz sam
-Dziękuję wam- zamknął oczy. Nagle zrobił się bardzo senny
Blair siedział w jednej z pustych sal z głową ukrytą w dłoniach. Płakał cicho. Wiedział że panikuje i wiedział że nie powinien. Wszyscy jego znajomi po spotkaniu Pierwotnych byli tacy szczęśliwy. Nawet bardziej niż wcześniej, tylko on po prostu się bał. Miał mętlik w głowie. Dotknął szyi w miejscu gdzie kły mężczyzny ja przebiły. Będzie musiał na siebie uważać inni Pierwotni będą chcieli go do siebie zabrać. Widział i takie przypadki. Jęknął i wstał. Był Uzdrowicielem i cokolwiek działo się w jego życiu osobistym miał obowiązki. Zajrzy do swojego Pierwotnego ale wieczorem. Może uda mu się coś wymyślić.
Jim rzucał się przez sen coraz bardziej. Wspaniały zapach Opiekuna zbliżał się do niego coraz bardziej. Cała Klinika nim pachniała ale teraz był coraz bliżej.
-Panie Ellison- ostrożnie wsunął głowę do sali- Czy mogę?
-Oczywiście że tak- starał się do niego uśmiechnąć ale ta rezerwa w głosie łamała mu serce
-Ja przepraszam...- przygryzł wargi. Wciąż stał przy drzwiach
-Nie masz za co.... Czy możesz chociaż na chwilę....- spuścił wzrok nie chcąc widzieć odrzucenia, czy szoku w oczach Opiekuna
-Wiem jak to działa- i znalazł się przy jego łóżku-Szukasz ze mną kontaktu to naturalne...- znalazł się w jego silnych ramionach
-Daj mi sekundę. Muszę się uspokoić- wciągał powietrze wąchając czule młodszego mężczyznę- Jesteś taki ciepły. Wspaniały- szeptał
-Proszę....- zaczął Blair wyrywając się lekko
-Jim. Proszę- nie rozluźniał uścisku
-Jim- szepnął w końcu i poddał się pierwszemu w życiu pocałunkowi. Teraz i on poczuł potrzebę bycia z Pierwotnym. Tą gorącą chęć. I w końcu się odsunął.
-Dziękuję ci- znów opadł na poduszkę- Wybacz za to co ci zrobiłem.... Masz gdzieś bezpieczne schronienie? Nie daruję sobie jeśli....
-Zrobiłem szczepionkę. Wiem jak niebezpieczne może być łączenie Złych Par- uśmiechnął się do niego i Jim zakochał się na nowo
-Szczepionkę? Alan mówił że jesteś jakimś geniuszem- Blair zarumienił się
-Coś tak jakby- wyjąkał- Jim przepraszam za moją reakcję ja bardzo się tego boję. Widzę szczęśliwe pary. Ale są też te złe strony....
-Ja chcę tylko twojego szczęścia- przerwał mu-jeśli skarzesz mnie na śmierć....
-Nie!- krzyknął z całą mocą- Będziemy się widywać i podtrzymywać Kontakt ale niczego więcej nie mogę ci obiecać
-Dobrze więc- odwrócił głowę. Jeśli miałby być szczery to jeszcze gorsze. Przecież i tak nie będzie go maił. A Szaleństwo. Mogą go zamknąć
-Spójrz na mnie- młody mężczyzna nie dawał za wygraną- Nie pozwolę ci na Szaleństwo. Wiem że jesteś dobrym człowiekiem. A jeśli to cię nie przekona to uznaj że robię to dla siebie. Nie jesteś jedynym którego to dotyka- z tymi słowami wyszedł.
Połączenie składa się z dwóch etapów:
1. Ugryzienie
2.Akt
Między Ugryzieniem a Aktem musi dobywać się Przebywanie. W przypadku jeśli Akt nie następuje bezpośrednio po Ugryzieniu.
Nikt nie odkrył w jaki sposób Pierwotny wybiera i co Nimi kieruje. Wszelkie próby zerwania więzi przez Opiekuna mogą skończyć się tragicznie nie tylko dla nich samych ale i dla innych Pierwotnych którzy mogą skorzystać z okazji.
Pierwotny dba o Opiekuna, kocha go. Jest w stanie zrobić wszystko by jego Opiekun był szczęśliwy. W zamian chce tylko by Opiekun był przy nim.....
Blair zatrzasnął książkę. Wiedział o tym. Tego ich uczyli.To wiedział od dziecka. Nie pomagało mu to jednak wcale. Przecież wiedział że Jim go nie skrzywdzi, że zrobi dla niego wszystko. Tylko czy on tak na prawdę tego pragnął.
....Przebywanie nie może być Aktem. W tym czasie Pierwotny i Opiekun muszę jednak zachować kontakt fizyczny i przyzwyczaić się do siebie. Cały proces nie może być dłuższy niż dwa miesiące....
Warknął zły i zrzucił książki z łóżka. Bolała go głowa.
Całą drogę do swojego jednopokojowego mieszkanka pokonał biegiem. Na szczęście miał tylko dwie przecznice.
Tu nic wiele nie było. Miał małą lodówkę i kuchenkę chociaż i tak głównie zamawiał. Jakoś nie chciało mu się gotować dla siebie samego a umiał to robić wspaniale. Pod ścianą stało łóżko na przeciw niego telewizor a obok laptop.
Jedyne drzwi prowadziły do równie mizernej łazienki. Rzadko zresztą tu przebywał.
I nagle rozległ się dźwięk telefonu. Zanim odebrał spojrzał z wahaniem na wyświetlacz. Na szczęście to tylko Alan
-Cześć stary- uśmiechnął się-.... Teraz?.... A nie powinieneś?.... Ok...ok....już idę.... terrorysta- i rozłączył się.
Może wyjście to dobry pomysł. No i podpyta przyjaciela o pewne sprawy.
Musi się w końcu z tym uporać i podjąć jakąś decyzję. Wie tylko że nie pozwoli żeby Jim'owi coś się stało. On sam też nie ma zamiaru cierpieć.
Sam się zdziwił że najpierw myśli o mężczyźnie a później o sobie. Postanowił chociaż na chwilę się tym nie martwić.
Nie wiedział, że w Klinice Jim demoluje właśnie pokój i krzyczy z rozpaczy.
Był świadom, że ktoś wchodzi do pokoju ale nie otworzył oczu.
-Jim- odezwał się ktoś cichym spokojnym głosem. Wyczuł innego Opiekuna a na nim zapach jego najlepszego przyjaciela- musisz otworzyć oczy- stał blisko ale nie dotykał go. Ich własne Połączenie było zbyt świeże a Pierwotny w tym stanie mógł zrobić mu krzywdę. Jim posłuchał go jednak. Wcześniej nie widział chłopka ale był na prawdę śliczny, Nie tak jak ten jego ale mógł zrozumieć co ciągnęło do niego Kevin'a
-Gdzie jestem?- Zapytał słabym głosem
-W Klinice- posłał mu łagodny uśmiech- Dobrze że cię tu przywieźli... Wiem że mnie nie znasz i możesz nie uwierzyć w to co ci teraz powiem ale Blair nie odrzucił cię z twojego powodu.....
-Nic mu nie jest?!- Poderwał się z łóżka
-Trochę wstrząśnięty ale ogólnie wszystko dobrze- Alan usiadł- On się boi. Wiesz całe życie poświęcił nauce. Jest najmłodszym Uzdrowicielem w Stanach- westchnął- źle się do tego zabieram- nie chce być ograniczany... No mówię źle
-Przecież nigdy bym go....- tym razem stał już na zimnej posadce
-Lepiej się uspokój- do sali wszedł Kevin warcząc głośno na przyjaciela i od razu znalazł się przy swoim Opiekunie obejmując go zaborczo ale i opiekuńczo
-Wybacz- Jim spuścił wzrok i znów usiadł
-Masz tu zostać przez dwa dni- nie mógł przestać dotykać Alan'a nawet gdy rozmawiał z przyjacielem. Było mu go zwyczajnie żal. Gdyby Opiekun go odrzucił skończył by ze sobą- A później zabieramy cię do siebie. Nie możesz być teraz sam
-Dziękuję wam- zamknął oczy. Nagle zrobił się bardzo senny
Blair siedział w jednej z pustych sal z głową ukrytą w dłoniach. Płakał cicho. Wiedział że panikuje i wiedział że nie powinien. Wszyscy jego znajomi po spotkaniu Pierwotnych byli tacy szczęśliwy. Nawet bardziej niż wcześniej, tylko on po prostu się bał. Miał mętlik w głowie. Dotknął szyi w miejscu gdzie kły mężczyzny ja przebiły. Będzie musiał na siebie uważać inni Pierwotni będą chcieli go do siebie zabrać. Widział i takie przypadki. Jęknął i wstał. Był Uzdrowicielem i cokolwiek działo się w jego życiu osobistym miał obowiązki. Zajrzy do swojego Pierwotnego ale wieczorem. Może uda mu się coś wymyślić.
Jim rzucał się przez sen coraz bardziej. Wspaniały zapach Opiekuna zbliżał się do niego coraz bardziej. Cała Klinika nim pachniała ale teraz był coraz bliżej.
-Panie Ellison- ostrożnie wsunął głowę do sali- Czy mogę?
-Oczywiście że tak- starał się do niego uśmiechnąć ale ta rezerwa w głosie łamała mu serce
-Ja przepraszam...- przygryzł wargi. Wciąż stał przy drzwiach
-Nie masz za co.... Czy możesz chociaż na chwilę....- spuścił wzrok nie chcąc widzieć odrzucenia, czy szoku w oczach Opiekuna
-Wiem jak to działa- i znalazł się przy jego łóżku-Szukasz ze mną kontaktu to naturalne...- znalazł się w jego silnych ramionach
-Daj mi sekundę. Muszę się uspokoić- wciągał powietrze wąchając czule młodszego mężczyznę- Jesteś taki ciepły. Wspaniały- szeptał
-Proszę....- zaczął Blair wyrywając się lekko
-Jim. Proszę- nie rozluźniał uścisku
-Jim- szepnął w końcu i poddał się pierwszemu w życiu pocałunkowi. Teraz i on poczuł potrzebę bycia z Pierwotnym. Tą gorącą chęć. I w końcu się odsunął.
-Dziękuję ci- znów opadł na poduszkę- Wybacz za to co ci zrobiłem.... Masz gdzieś bezpieczne schronienie? Nie daruję sobie jeśli....
-Zrobiłem szczepionkę. Wiem jak niebezpieczne może być łączenie Złych Par- uśmiechnął się do niego i Jim zakochał się na nowo
-Szczepionkę? Alan mówił że jesteś jakimś geniuszem- Blair zarumienił się
-Coś tak jakby- wyjąkał- Jim przepraszam za moją reakcję ja bardzo się tego boję. Widzę szczęśliwe pary. Ale są też te złe strony....
-Ja chcę tylko twojego szczęścia- przerwał mu-jeśli skarzesz mnie na śmierć....
-Nie!- krzyknął z całą mocą- Będziemy się widywać i podtrzymywać Kontakt ale niczego więcej nie mogę ci obiecać
-Dobrze więc- odwrócił głowę. Jeśli miałby być szczery to jeszcze gorsze. Przecież i tak nie będzie go maił. A Szaleństwo. Mogą go zamknąć
-Spójrz na mnie- młody mężczyzna nie dawał za wygraną- Nie pozwolę ci na Szaleństwo. Wiem że jesteś dobrym człowiekiem. A jeśli to cię nie przekona to uznaj że robię to dla siebie. Nie jesteś jedynym którego to dotyka- z tymi słowami wyszedł.
Połączenie składa się z dwóch etapów:
1. Ugryzienie
2.Akt
Między Ugryzieniem a Aktem musi dobywać się Przebywanie. W przypadku jeśli Akt nie następuje bezpośrednio po Ugryzieniu.
Nikt nie odkrył w jaki sposób Pierwotny wybiera i co Nimi kieruje. Wszelkie próby zerwania więzi przez Opiekuna mogą skończyć się tragicznie nie tylko dla nich samych ale i dla innych Pierwotnych którzy mogą skorzystać z okazji.
Pierwotny dba o Opiekuna, kocha go. Jest w stanie zrobić wszystko by jego Opiekun był szczęśliwy. W zamian chce tylko by Opiekun był przy nim.....
Blair zatrzasnął książkę. Wiedział o tym. Tego ich uczyli.To wiedział od dziecka. Nie pomagało mu to jednak wcale. Przecież wiedział że Jim go nie skrzywdzi, że zrobi dla niego wszystko. Tylko czy on tak na prawdę tego pragnął.
....Przebywanie nie może być Aktem. W tym czasie Pierwotny i Opiekun muszę jednak zachować kontakt fizyczny i przyzwyczaić się do siebie. Cały proces nie może być dłuższy niż dwa miesiące....
Warknął zły i zrzucił książki z łóżka. Bolała go głowa.
Całą drogę do swojego jednopokojowego mieszkanka pokonał biegiem. Na szczęście miał tylko dwie przecznice.
Tu nic wiele nie było. Miał małą lodówkę i kuchenkę chociaż i tak głównie zamawiał. Jakoś nie chciało mu się gotować dla siebie samego a umiał to robić wspaniale. Pod ścianą stało łóżko na przeciw niego telewizor a obok laptop.
Jedyne drzwi prowadziły do równie mizernej łazienki. Rzadko zresztą tu przebywał.
I nagle rozległ się dźwięk telefonu. Zanim odebrał spojrzał z wahaniem na wyświetlacz. Na szczęście to tylko Alan
-Cześć stary- uśmiechnął się-.... Teraz?.... A nie powinieneś?.... Ok...ok....już idę.... terrorysta- i rozłączył się.
Może wyjście to dobry pomysł. No i podpyta przyjaciela o pewne sprawy.
Musi się w końcu z tym uporać i podjąć jakąś decyzję. Wie tylko że nie pozwoli żeby Jim'owi coś się stało. On sam też nie ma zamiaru cierpieć.
Sam się zdziwił że najpierw myśli o mężczyźnie a później o sobie. Postanowił chociaż na chwilę się tym nie martwić.
Nie wiedział, że w Klinice Jim demoluje właśnie pokój i krzyczy z rozpaczy.
piątek, 13 września 2013
Prolog
Jim Ellison siedział w swoim biurze i przeglądał raporty swoich podwładnych.
Jako komendant policji w Chicago miał zawsze pełne ręce roboty. Dziś nie miał jednak głowy do niczego. Wczoraj właśnie jego najlepszy przyjaciel spotkał swojego Opiekuna. A on sam mając już 35 lat wciąż był sam. Teraz już jako jedyny z całego komisariatu.
-Jim?- Do biura wszedł Kevin. Aż promieniał
-To ty dziś w pracy?- Zdziwił się ale wstał
-Tylko na chwilę- uśmiechnął się- Alan opowiedział mi o swoim przyjacielu...
-Kev ja cię proszę- przerwał mu szybko- tak jestem szczęśliwy że masz w końcu Opiekuna ale nie chcę o tym słyszeć
-Zanim urwiesz mi głowę- podniósł rękę w geście obronnym- idź do Kliniki. Alan wspomniał coś o swoim przyjacielu. Podobno to jakiś młody geniusz i potrafi rozwiązać takie beznadziejne przypadki- wyszczerzył zęby i wyszedł zanim większy Pierwotny rzuci się na niego i pobije.
Blair Sandburg siedział na stole w pokoju lekarzy i machał nogami w rytm muzyki która sączyła się z głośników. Był już bardzo zmęczony a dzień się jeszcze nie skończył. Miał 22 lata i od roku już pracował w Klinice. Wielu z jego pacjentów nie nadawało się do leczenia ale on im pomógł. Uśmiechnął się gdy spojrzał na ścianę ze zdjęciami szczęśliwych Pierwotnych i ich równie uradowanych Opiekunów. On sam będąc tym drugim zarzekał się że się nie zwiążę.Stawił na karierę. Nie po to jego rodzice w niego inwestowali żeby jakiś Pierwotny zabrał go do domu. Owszem wiedział że to jest wielkie szczęście i czasem w nocy marzył Miłości. Jednak uważał że jest na to za młody i ma dużo czasu.
-Blair- do pokoju weszła Kate- Masz pacjenta- uśmiechnęła się promiennie.
-Ech znowu- jęknął ale wyszedł. Tak na prawdę lubił swoją pracę tylko dziś dopadło go jakieś okropne zmęczenie.
-Proszę ściągnąć....-zaczął i dopiero teraz podniósł głowę znad karty pacjenta. Zamarł. To był Jego Pierwotny. Jego pierwszy instynkt był żeby uciec ale drugi ten silniejszy kazał mu zostać i się nim zająć.
Jim gdy tylko poczuł że zbliża się do niego ten wspaniały zapach nie mógł się już doczekać żeby zobaczyć kto wejdzie. Jego Opiekun był cudowny, Taki delikatny ale czemu się bał. Poruszył się by do niego podejść i zaopiekować. Tak być powinno to był jego obowiązek
-Ja....- zaczął zaskoczony i zbity z tropu Blair- Przepraszam ktoś inny się panem zajmie- nim jednak zdążył nawet się odwrócić został zamknięty w silnych gorących ramionach. Poczuł usta na szyi i ostre jak brzytwa zęby na skórze. Wiedział że teraz albo nigdy. Nie był jeszcze gotowy.
-Nie- szepnął i uścisk zelżał. Uciekł z sali nie oglądając się za siebie. To było za dużo. musiał pomyśleć. Zastanowić się co dalej. Na spokojnie a przy Pierwotnym nie mógł nawet oddychać.
Jim był zdruzgotany Opiekun właśnie go odrzucił. Ubrał się i wyszedł.
Teraz żył już tylko dla pracy a może będzie miał szczęście i przejedzie go autobus. Tylko coś takiego mogło go zabić. Teraz jako całkowity Wrak, Niegodny. A nie mógł przecież zrobić nic bez zgody Opiekuna to przecież przestępstwo i zraniłby go a mimo Odrzucenia nie chciał tego.
Nagle nawet zapragnął wyjazdu z miasta. Pociemniało mu w oczach i ostatnie co pamiętał go krzyk jakiejś kobiety.
Jako komendant policji w Chicago miał zawsze pełne ręce roboty. Dziś nie miał jednak głowy do niczego. Wczoraj właśnie jego najlepszy przyjaciel spotkał swojego Opiekuna. A on sam mając już 35 lat wciąż był sam. Teraz już jako jedyny z całego komisariatu.
-Jim?- Do biura wszedł Kevin. Aż promieniał
-To ty dziś w pracy?- Zdziwił się ale wstał
-Tylko na chwilę- uśmiechnął się- Alan opowiedział mi o swoim przyjacielu...
-Kev ja cię proszę- przerwał mu szybko- tak jestem szczęśliwy że masz w końcu Opiekuna ale nie chcę o tym słyszeć
-Zanim urwiesz mi głowę- podniósł rękę w geście obronnym- idź do Kliniki. Alan wspomniał coś o swoim przyjacielu. Podobno to jakiś młody geniusz i potrafi rozwiązać takie beznadziejne przypadki- wyszczerzył zęby i wyszedł zanim większy Pierwotny rzuci się na niego i pobije.
Blair Sandburg siedział na stole w pokoju lekarzy i machał nogami w rytm muzyki która sączyła się z głośników. Był już bardzo zmęczony a dzień się jeszcze nie skończył. Miał 22 lata i od roku już pracował w Klinice. Wielu z jego pacjentów nie nadawało się do leczenia ale on im pomógł. Uśmiechnął się gdy spojrzał na ścianę ze zdjęciami szczęśliwych Pierwotnych i ich równie uradowanych Opiekunów. On sam będąc tym drugim zarzekał się że się nie zwiążę.Stawił na karierę. Nie po to jego rodzice w niego inwestowali żeby jakiś Pierwotny zabrał go do domu. Owszem wiedział że to jest wielkie szczęście i czasem w nocy marzył Miłości. Jednak uważał że jest na to za młody i ma dużo czasu.
-Blair- do pokoju weszła Kate- Masz pacjenta- uśmiechnęła się promiennie.
-Ech znowu- jęknął ale wyszedł. Tak na prawdę lubił swoją pracę tylko dziś dopadło go jakieś okropne zmęczenie.
-Proszę ściągnąć....-zaczął i dopiero teraz podniósł głowę znad karty pacjenta. Zamarł. To był Jego Pierwotny. Jego pierwszy instynkt był żeby uciec ale drugi ten silniejszy kazał mu zostać i się nim zająć.
Jim gdy tylko poczuł że zbliża się do niego ten wspaniały zapach nie mógł się już doczekać żeby zobaczyć kto wejdzie. Jego Opiekun był cudowny, Taki delikatny ale czemu się bał. Poruszył się by do niego podejść i zaopiekować. Tak być powinno to był jego obowiązek
-Ja....- zaczął zaskoczony i zbity z tropu Blair- Przepraszam ktoś inny się panem zajmie- nim jednak zdążył nawet się odwrócić został zamknięty w silnych gorących ramionach. Poczuł usta na szyi i ostre jak brzytwa zęby na skórze. Wiedział że teraz albo nigdy. Nie był jeszcze gotowy.
-Nie- szepnął i uścisk zelżał. Uciekł z sali nie oglądając się za siebie. To było za dużo. musiał pomyśleć. Zastanowić się co dalej. Na spokojnie a przy Pierwotnym nie mógł nawet oddychać.
Jim był zdruzgotany Opiekun właśnie go odrzucił. Ubrał się i wyszedł.
Teraz żył już tylko dla pracy a może będzie miał szczęście i przejedzie go autobus. Tylko coś takiego mogło go zabić. Teraz jako całkowity Wrak, Niegodny. A nie mógł przecież zrobić nic bez zgody Opiekuna to przecież przestępstwo i zraniłby go a mimo Odrzucenia nie chciał tego.
Nagle nawet zapragnął wyjazdu z miasta. Pociemniało mu w oczach i ostatnie co pamiętał go krzyk jakiejś kobiety.
Subskrybuj:
Posty (Atom)