sobota, 26 października 2013

Rozdział 12

Minął kolejny miesiąc.
Jim bardzo cieszył się szczęściem przyjaciela który nie mógł doczekać się bycia ojcem. Blair również się uspokoił i wszystko wracało do normy.
Opiekun co wieczór spędzał dwie godziny przy telefonie i rozmawiał z siostrą. Nie mogli jeszcze się odwiedzić ale kobieta wraz z dziećmi była już w domu rodzinnym i dochodziła do siebie. Jej Pierwotny po przerwaniu Więzi został zabity, co wszyscy przyjęli z ulgą.

Tego wieczoru Jim spóźnił się na kolację i wiedział że Blair się na niego wścieknie bo obiecali że będą jeść razem.
Dlatego gdy tylko wjechał windom na piętro pobiegł do drzwi mieszkania i otworzył je szybkim szarpnięciem. Spodziewał się że Opiekun od razu zacznie mu robić wymówki ale nie było go ani w salonie ani w kuchni. Mieszkanie na pozór wydawało się całkiem ciche i zaniepokojony wyostrzył zmysły.

Blair siedział w pustej wannie zupełnie rozbity i nawet nie zorientował się że ktoś wchodzi do środka. Obok niego leżał telefon i było pewne że wcześniej z kimś rozmawiał
-Kochany?- Jim podszedł do niego i położył mu rękę na ramieniu- Kogo mam zabić?- Warknął cicho gdy ten odsunął się od niego gwałtownie. To nie było normalne a on założył najgorsze
-Zabić?- Zwrócił na niego zapłakane oczy- Nie cieszysz się?
-Skarbie o czym ty....- nagle czar maskujący opadł i zrozumiał. Te humory ta wieczna ochota na sex i dziwne smaki-Od jak dawna wiesz?
-Od miesiąca. Wtedy gdy Alan robił badania.... chciałem mu towarzyszyć... .przepraszam- znów odwrócił się do niego plecami. Jim jednak wziął go w ramiona i usiadł razem z nim na miękkim dywanie tak że mogli patrzeć sobie w oczy
-Blair za co ty mnie przepraszasz?- Nie zrozumiał- Przecież dziecko to dar...
-Dwoje- przerwał mu
-Co... znaczy nosisz bliźniaki?- Opiekun tylko kiwnął głową- Ale czemu jesteś taki smutny?
-Myślałem że chcesz czekać... że ja chcę czekać....
-Jedyne na co jestem zły to że mi nie powiedziałeś- pocałował go- i nie martw się wszystkim się zajmę. Teraz się tobą zaopiekuje- przytulił go jeszcze mocniej do siebie i Blair w końcu przestał płakać.


Osiem miesięcy później na świat przyszły ich dzieci. Chłopiec był silnym Pierwotnym któremu dali na imię Tomas Alan a dziewczynka okazała się Opiekunem Alice Kelly.
Dla wszystkich zaskoczeniem były jednak dzieci Kevina i Alana bo mimo że to również bliźnięta to tym razem syn okazał się Opiekunem a córka Pierwotnym.
Dumni dziadkowie przybyli na Ceremonię Nadania Imion a w raz z nimi w końcu Ali oraz jej trójka dzieci i żadne ani z wyglądu ani z charakteru nie przypominało ojca.




                                                                Koniec


Kochani może trochę pospieszony ale historia sama się tak zamykała a ciągnąć wiele nowych wątków żeby nabić rozdziały jakoś mi się nie bardzo podobało.

Być może kiedyś jeszcze wrócę do świata Opiekunów i Pierwotnych. Mam nadzieje że mimo wszystko podobało się Wam.

Od poniedziałku:
http://opyaociw.blogspot.com/   Miłość i Wojna
http://opyaoich2.blogspot.com/ Magia i miłość  w powietrzu.

Dla tych którzy pamiętają
Regulus Black i jego czas http://opyaoi684.blogspot.com/ dziś powstał rozdział kończący

4 komentarze:

  1. Pomysł był interesujący, ale mam wrażenie , że za bardzo się tu ze wszystkim pośpieszyłaś. Nie dałaś nam zbytnio poznać tego ciekawego przecież świata. Nie mam pojęcia co cię tak gna naprzód. Daj nam zbliżyć się do swoich bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się spodobało to opowiadanie,, szkoda, że już się kończy... <3
    Może jakiś sequel o ich dzieciach? Nie zmuszam,,, to tylko zapytanie:)
    Aww, Jim i Blair to była urocza parka.. <3 Mieli też wspaniałych przyjaciół :)
    Twoja Maru ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    dopiero teraz udało mi się przeczytać to opowiadanie, jest po prostu wspaniałe, szkoda, ze tak szybko się skończyło, może jakąś kontynuację napiszesz...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    wspaniałe opowiadanie, szkoda, ze tak szybko się skończyło... może będzie jakaś kontynuacja, na przykład o ich dzieciach... Jimowi i Blerowi na początku nie było łatwo, ale dali radę, pokonali wszystkie trudności
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń