Blair stał przed lustrem w swoim mieszkaniu i sam śmiał się z siebie jak bardzo się denerwował. A przecież to tylko kolacja z przyjacielem i jego Pierwotnym. Był świadom oczywiście że nie zabraknie na niej Jim'a ale wyrzucał ze świadomości że to z jego powodu tak się denerwuje.
Zwłaszcza nie po tym poranku. Na samo wspomnienie rumienił się okropnie.
Blair jeszcze nie otworzył oczu zanim zorientował się że po pierwsze jest w Klinice a po drugie nie jest sam. I to spowodowało że zesztywniał, nie fortunnie zresztą bo obejmujące go ciało przysunęło się do jego i poczuł że coś wbija mu się w pośladki. Mimo że nigdy nie był w takiej sytuacji widział co się dzieje i zorientował się że nie tylko Pierwotny jest twardy jak skała ale i on sam się podniecił
-Jim- odezwał się ostrożnie
-Śpij kochany- wymamrotał mężczyzna
-Muszę wstać- zaczął się ostrożnie wyrywać z bezpiecznych ciepłych objęć
-Nie- Jim mimo wszystko uchylił powieki- Niestety masz rację- przesunął prawą rękę wypuszczając Opiekuna
-To było okropne- usiadł i przetarł oczy- Zawsze tak masz?
-To tyn jesteś ekspertem ale od kilku dni jestem bardziej na ciebie wyczulony- uśmiechnął się i przytulił do siebie poduszkę na której przed chwilę leżał
-Kiedyś może do tego przywyknę- i z tymi słowami wyszedł do łazienki
-Oczywiście że tak kochany- mruknął i znów zamknął oczy.
Ktoś zapukał do drzwi i Blair otrząsnął się ze wspomnień.
-Stary otwórz- to był Alan i chłopak od razu uśmiechnął się jeszcze szerzej
-A ty nie gotujesz kolacyjki?- Odsunął się od drzwi i wpuścił przyjaciela
-Wszystko gotowe a teraz mam cię tam przetransportować- wyszczerzył do niego zęby- no no nieźle wyglądasz
-A dziękuję- zarumienił się lekko chociaż zawsze wydawało mu się że z ich dwóch to Alan był tym przystojniejszym. Jasnowłosy niebieskooki z jasną cerą teraz tak bardzo szczęśliwy
-Jim już nie może się ciebie doczekać- wziął z wieszaka kurtkę przyjaciela- Co oczywiście doprowadza Kevin'a do szału.Idziemy
-Tak jest kapitanie- zasalutował mu i wyszli z bardzo dobrych humorach.
Jim nie mógł usiedzieć na miejscu i już chyba po raz setny przemierzył salon z jednego końca na drugi pod czujnym okiem przyjaciela
-Może jeszcze sobie zapalisz?- Kevin zakpił z niego już trochę zły
-Wiesz że już nie.... a daj- zmienił zdanie i spojrzał na zegarek- Ty się nie martwisz?
-Alan wyszedł kilka minut temu i muszą jeszcze wrócić. Ciągle mam połączenie z Alan'em i wiem że wszystko jest dobrze- sam wyciągnął papierosa mimo że wiedział iż jego ukochany Opiekun będzie na niego zły. Nie chciał żeby palił bo dym bardzo go drażnił. Mimo to łączył się w bólu z przyjacielem.
Blair i Alan weszli do mieszkania Kevin'a i jasnowłosy mężczyzna skrzywił się lekko
-Dziś będzie spał na kanapie- wymamrotał a w tym samym czasie Pierwotni weszli do korytarza
-Wybacz kochany- Kevin objął Alan'a i pocałował mimo że ten próbował mu się wyrwać- To tylko dla towarzystwa
-Tak tak- uśmiechnął się do niego- podgrzałeś chociaż jedzenie
-Dla ciebie wszystko- jeszcze jeden pocałunek- zapraszam do stołu- zwrócił się do pozostałych
-Ładnie razem wyglądają- Blair szepnął do siebie ale Jim uśmiechnął się z zadowoleniem było coraz bardziej pewne że podda się Losowi i być może za kilka dni będą już razem.
-To kiedyś będziemy my- nie mógł się powstrzymać i ujął Opiekuna za rękę
-Tego nie powiedziałem - ale w jego postawie, głosie i oczach nie było już buntu
-Pięknie pachnie- Blair wiedział jak wspaniałym kucharzem jest przyjaciel ale zawsze dobrze jest usłyszeć komplement
-Kevin mi pomagał- usiedli przy ładnie nakrytym stole- Mam nadzieje że i tobie zasmakuje- uśmiechnął się do Jim'a a ten tylko kiwnął do niego głową.
Kolacja przebiegła w milczeniu ale gdy Alan w końcu otworzył wino czas było na rozmowy
-Powiedz dobrze ci się tu żyje?- Jim zwrócił się do jasnowłosego Opiekuna
-Tak- nalał mu do pełna- trochę trudno się przyzwyczaić do mieszkania z kimś ale jest dobrze.
-I zanim zapytasz Blair to gdy Alan skończy urlop wróci do pracy a jeśli będziemy mieć dziecko pomogę mu we wszystkim- Kevin postanowił pomóc przyjacielowi chociaż w ten sposób
-Wiem- Blair upił łyk wina które bardzo mu smakowało mimo że zwykle nie pił czegoś takiego- I rozumiem że większość związków jest normalna mimo to nie chcę decydować w pośpiechu- uciął rozmowę- mimo to z każdym dniem poznaję Jim'a - tu spojrzał na Pierwotnego- i wiem że mnie nie skrzywdzi jednak cenię sobie wolność, pracę i moje życie... Wiem że mi tego nie odbierzesz- położył dłoń na ręce mężczyzny- Możemy porozmawiać o czymś innym- na te ostatnie słowa wszyscy się roześmiali
-Zawsze- Jim pocałował go w policzek i sam zaczął pić- Wracam w poniedziałek do pracy
-Stary... no dobrze- westchnął Kevin- Ale zostaniesz tu do czasu aż się Połączycie
-To zrozumiałe- kiwnął głową
-A może....- ale Blair przygryzł wargi- miałem głupi pomysł- pokręcił głową
-Nie możecie zamieszkać razem nie wcześniej niż po Połączeniu- Kevin uśmiechał się w duchu. Wszystko się układało
-Ale masz się tu meldować codziennie- Alan nie mógł się nacieszyć szczęściem przyjaciela i nagle zrobił się bardzo napalony co również poczuł chęć Opiekuna wymieszaną z jego.
-Kochany pomóż mi z deserem- Kevin podniósł ukochanego z krzesła
-Z największą przyjemnością- i niemal pobiegli w stronę kuchni
-Deser tak?- Jim roześmiał się i nalał sobie jeszcze
-Tak też można to nazwać- Blair zarumienił się i spuścił wzrok.
Przez stole zrobiło się bardzo cicho i żadne z nich nie zorientował się że zbliżają się do siebie i przytuleni trzymają za ręce.
Nagle dobiegł ich głośny jęk i dźwięk tłuczonego szkła.
-Chyba nie powinniśmy tu być- Jim wstał wciąż trzymając Opiekuna za rękę
-Może spacer?- Zaproponował młodszy mężczyzna
-I to najlepiej długi- wymknęli się z domu niemal w oka mgnieniu i dopiero gdy znaleźli się na schodach zaczęli się śmiać.
Takiego przebiegu kolacji nikt chyba się nie spodziewał. I Blair podjął decyzję pragnie tego co ma przyjaciel mimo to podręczy jeszcze przez kilka tygodni Pierwotnego i zobaczy na co ten się jeszcze zgodzi żeby go zdobyć.
#################################################################################
Kochani jest mi bardzo przykro że nikt nie komentuje:( Dlatego notki nie pojawią się na żadnym blogu jeśli tu nie będzie 6 komentarzy
czwartek, 26 września 2013
poniedziałek, 23 września 2013
Rozdział 3
Blair'e był wykończony. Nie znosił pracować na kacu a dziś chyba wszyscy jakby się zmówili przeciw niemu.
Po pierwszej operacji notabene na Opiekunie który jak wynikało z kart tak jak on był przeciwny Pierwotnemu i został zaatakowany przez 3 innych. Zawołali go do labolatorium które wyglądało jak po wybuchu bomby co jak się okazało było dość bliskie prawdy, bo jego nowa ulepszona szczepionka ochronna jednak nie wytrzymała próby i będzie musiał zacząć wszystko od nowa. Następnie w asyście dwóch Starszych przyjął Pierwotnego i to chyba najbardziej go wycieńczyło. Mężczyzna młody jeszcze bo tuż przed 30 płakał jak dziecko bo okazało się że jego Opiekunem jest pewna dziewczyna która nie ma zamiaru nawet go widzieć a co gorsza wychowana przez ludzi nie ma pojęcia o ich świecie.
Dlatego gdy po raz pierwszy udało mu się zerknąć na zegarek okazało się że jest 16 i nagle przypomniał sobie o głodzie. A przecież rano nie mógł niczego przełknąć. Już miał pójść do kawiarenki gdy nagle przypomniał sobie o własnym Pierwotnym. Stanął na środku korytarza i zamknął oczy.
Jego zmysły powędrowały do mężczyzny i od razu zadrżał. Był nie pocieszony i tylko o krok od wściekłości.
Westchnął tylko i zawrócił.
Jim czuł że jego Opiekun znów zbliża się do sali. Coś mu wcześniej obiecał ale nie było go tylko kilka godzin i byli przecież w tym samym budynku a nim targały skrajne emocje, tęsknił i chciał go mieć tylko dla siebie cały czas. Co nawet w normalnym związku między Pierwotnym a Opiekunem nie jest możliwe bo Pierwotny przecież musi zarabiać.
-Wszystko dobrze?- Blair wszedł do sali uśmiechając się delikatnie ale mężczyzna widział że to tylko gra
-Teraz już tak- wyciągnął do niego rękę. Cały dzień był bardzo spokojny i miał nadzieje że chłopak to doceni- Nie zwiedziesz mnie tym uśmiechem
-Zawsze można spróbować- usiadł na niewygodnym krześle- Jestem po prostu zmęczony- na potwierdzenie tych słów ziewnął
-Twoja praca jest ciężka?- I on usiadł ale nie wykonał innych ruchów. Jeszcze nie.
-W zasadzie to nie ale dziś i jeszcze ten kac....- znów ziewnął co mogłoby zagłuszyć burczenie w brzuchu gdyby nie siedział tu z Pierwotnym
-Skoro nie dajesz mi o siebie zadbać sam to zrób- nie chciał by brzmiało to tak ostro ale nie podobało mu się to jak bardzo jego Opiekun jest zmęczony i głodny
-Chciałem ci zrobić przyjemność i cię odwiedzić- wstał gwałtownie- widać nie potrzebne- i trzasnął drzwiami wychodząc.
Jim ryknął wciekły na samego siebie. Przecież mógł to rozegrać inaczej a tak pewnie zobaczy do dopiero jutro przed wyjściem z Kliniki.
Blair sam był zły. On starał się robić coś dobrego i za to jeszcze musiał wysłuchiwać wyrzutów. Nie parzył nawet nawet gdzie idzie i wpadł na kogoś na zakręcie
-Ty musisz być Blair-podniósł wzrok i zobaczył ciemnoskórego mężczyznę o zielonych oczach. Mięśnie pięknie układały się pod niebieską koszulą a uśmiech dodawał uroku
-Kevin?- Zapytał zaskoczony. Nie tak go sobie wyobrażał
-Jedyny w swoim rodzaju. Alan wiele o tobie mówi- położył mu rękę na ramieniu- Nie wyglądasz najlepiej
-Jestem zmęczony- nagle zaczął zazdrościć przyjacielowi. Kevin był taki inny i tak dobrze czuł się w jego towarzystwie- i głodny
-Nie zatrzymują cię- odsunął się by zrobić mu przejście- Alan byłby zachwycony gdybym zaprosił cię jutro na kolacje
-Z przyjemnością- jeszcze raz zaburczało mu w brzuchu i niemal pobiegł do kawiarni. Gdyby tylko Jim był taki ciepły jak Kevin.
-Jestem idiotom- Jim zwrócił się do przyjaciela gdy ten tylko wszedł do sali
-Przez lata znajomości zauważyłbym- usiadł na łóżku- Zero postępów?
-I jeszcze to pogorszyłem- ukrył twarz w dłoniach- Widziałeś go teraz- nie zapytał tylko stwierdził
-Oczywiście i jest wspaniały- poklepał przyjaciela po plecach- Jutro zjecie razem uroczystą kolację
-Wściekłem się bo był głodny i zmęczony. To moja rola o niego dbać...- przygryzł wargi
-I zadbasz. Alan uważa że on tak bardzo się boi bo czuje do ciebie to samo co ty do niego. Bądź cierpliwy- starał się go pocieszyć
-Nie mogę!- Krzyknął nagle- Muszę mieć go przy sobie inaczej zwariuje!
-Jim! Do jasnej cholery!- Popchnął go na łóżko i przytrzymał za ramiona- Jedyne co możesz zrobić to postępować rozważnie i spokojnie. Chcesz żeby znów cię związali?
-Nie- odwrócił głowę i w tym momencie wszedł Blair
-Mogę z tobą porozmawiać na osobności?- Zwrócił się do swojego Pierwotnego
-Już mnie nie ma- Kevin wyszczerzył zęby do przyjaciela i wyszedł. Już tęsknił za Alan'em.
-Nie powinieneś tego widzieć- mężczyzna zawstydził się ale poczuł ciepłe ciało obok siebie i spojrzał na Opiekuna
-Chce żebyś był....- ale nie skończył bo Blair nagle go pocałował. Lekko w usta nie dotykając innej części jego ciała. Bardzo ostrożnie. Mężczyzna był tym tak zaskoczony że nie zdążył oddać pocałunku
-Wszystko ze mną w porządku wiem że się martwisz ale ja od dawna radzę sobie sam i nie chcę tracić tej wolności....
-Cokolwiek cię uszczęśliwia to będę robić- wziął go za rękę
-Obiecuje się postarać- uśmiechnął się do niego i serce Jim'a zabiło kilka razy mocniej
-Możesz powiedzieć mi coś o sobie?- Blair położył się obok i zamknął oczy
-Co takiego?- Ostrożnie go objął. Wciąż nie wierzył w swoje szczęście. Opiekun był tuż obok i wyraźnie pragnął jego dotyku i kojącego głosu
-Jak to jest być policjantem?- Przysunął się jeszcze bliżej ciepłego torsu mężczyzny i ten zaczął opowiadać. Po 10 minutach jednak zdał sobie sprawę że oddech chłopaka uspokoił się a i bicie serca zwolniło. Blair spał obok spokojnie w wygodnej pozycji nieświadomie drażniąc każdą komórek jego ciała.
Jim westchnął trochę zawiedziony i ułożył obok wciąż tuląc do siebie Opiekuna i miał nadzieje że jutro nie będzie tego żałował i zbliży się jeszcze do niego. Tak bardzo tego pragnął.
On również zamknął oczy i starał się uspokoić swoje rozpalone żądze. To było i tak tak bardzo wspaniałe że aż nie realne.
Kilka minut później już spał i to był najlepszy sen od wielu wielu lat.
Po pierwszej operacji notabene na Opiekunie który jak wynikało z kart tak jak on był przeciwny Pierwotnemu i został zaatakowany przez 3 innych. Zawołali go do labolatorium które wyglądało jak po wybuchu bomby co jak się okazało było dość bliskie prawdy, bo jego nowa ulepszona szczepionka ochronna jednak nie wytrzymała próby i będzie musiał zacząć wszystko od nowa. Następnie w asyście dwóch Starszych przyjął Pierwotnego i to chyba najbardziej go wycieńczyło. Mężczyzna młody jeszcze bo tuż przed 30 płakał jak dziecko bo okazało się że jego Opiekunem jest pewna dziewczyna która nie ma zamiaru nawet go widzieć a co gorsza wychowana przez ludzi nie ma pojęcia o ich świecie.
Dlatego gdy po raz pierwszy udało mu się zerknąć na zegarek okazało się że jest 16 i nagle przypomniał sobie o głodzie. A przecież rano nie mógł niczego przełknąć. Już miał pójść do kawiarenki gdy nagle przypomniał sobie o własnym Pierwotnym. Stanął na środku korytarza i zamknął oczy.
Jego zmysły powędrowały do mężczyzny i od razu zadrżał. Był nie pocieszony i tylko o krok od wściekłości.
Westchnął tylko i zawrócił.
Jim czuł że jego Opiekun znów zbliża się do sali. Coś mu wcześniej obiecał ale nie było go tylko kilka godzin i byli przecież w tym samym budynku a nim targały skrajne emocje, tęsknił i chciał go mieć tylko dla siebie cały czas. Co nawet w normalnym związku między Pierwotnym a Opiekunem nie jest możliwe bo Pierwotny przecież musi zarabiać.
-Wszystko dobrze?- Blair wszedł do sali uśmiechając się delikatnie ale mężczyzna widział że to tylko gra
-Teraz już tak- wyciągnął do niego rękę. Cały dzień był bardzo spokojny i miał nadzieje że chłopak to doceni- Nie zwiedziesz mnie tym uśmiechem
-Zawsze można spróbować- usiadł na niewygodnym krześle- Jestem po prostu zmęczony- na potwierdzenie tych słów ziewnął
-Twoja praca jest ciężka?- I on usiadł ale nie wykonał innych ruchów. Jeszcze nie.
-W zasadzie to nie ale dziś i jeszcze ten kac....- znów ziewnął co mogłoby zagłuszyć burczenie w brzuchu gdyby nie siedział tu z Pierwotnym
-Skoro nie dajesz mi o siebie zadbać sam to zrób- nie chciał by brzmiało to tak ostro ale nie podobało mu się to jak bardzo jego Opiekun jest zmęczony i głodny
-Chciałem ci zrobić przyjemność i cię odwiedzić- wstał gwałtownie- widać nie potrzebne- i trzasnął drzwiami wychodząc.
Jim ryknął wciekły na samego siebie. Przecież mógł to rozegrać inaczej a tak pewnie zobaczy do dopiero jutro przed wyjściem z Kliniki.
Blair sam był zły. On starał się robić coś dobrego i za to jeszcze musiał wysłuchiwać wyrzutów. Nie parzył nawet nawet gdzie idzie i wpadł na kogoś na zakręcie
-Ty musisz być Blair-podniósł wzrok i zobaczył ciemnoskórego mężczyznę o zielonych oczach. Mięśnie pięknie układały się pod niebieską koszulą a uśmiech dodawał uroku
-Kevin?- Zapytał zaskoczony. Nie tak go sobie wyobrażał
-Jedyny w swoim rodzaju. Alan wiele o tobie mówi- położył mu rękę na ramieniu- Nie wyglądasz najlepiej
-Jestem zmęczony- nagle zaczął zazdrościć przyjacielowi. Kevin był taki inny i tak dobrze czuł się w jego towarzystwie- i głodny
-Nie zatrzymują cię- odsunął się by zrobić mu przejście- Alan byłby zachwycony gdybym zaprosił cię jutro na kolacje
-Z przyjemnością- jeszcze raz zaburczało mu w brzuchu i niemal pobiegł do kawiarni. Gdyby tylko Jim był taki ciepły jak Kevin.
-Jestem idiotom- Jim zwrócił się do przyjaciela gdy ten tylko wszedł do sali
-Przez lata znajomości zauważyłbym- usiadł na łóżku- Zero postępów?
-I jeszcze to pogorszyłem- ukrył twarz w dłoniach- Widziałeś go teraz- nie zapytał tylko stwierdził
-Oczywiście i jest wspaniały- poklepał przyjaciela po plecach- Jutro zjecie razem uroczystą kolację
-Wściekłem się bo był głodny i zmęczony. To moja rola o niego dbać...- przygryzł wargi
-I zadbasz. Alan uważa że on tak bardzo się boi bo czuje do ciebie to samo co ty do niego. Bądź cierpliwy- starał się go pocieszyć
-Nie mogę!- Krzyknął nagle- Muszę mieć go przy sobie inaczej zwariuje!
-Jim! Do jasnej cholery!- Popchnął go na łóżko i przytrzymał za ramiona- Jedyne co możesz zrobić to postępować rozważnie i spokojnie. Chcesz żeby znów cię związali?
-Nie- odwrócił głowę i w tym momencie wszedł Blair
-Mogę z tobą porozmawiać na osobności?- Zwrócił się do swojego Pierwotnego
-Już mnie nie ma- Kevin wyszczerzył zęby do przyjaciela i wyszedł. Już tęsknił za Alan'em.
-Nie powinieneś tego widzieć- mężczyzna zawstydził się ale poczuł ciepłe ciało obok siebie i spojrzał na Opiekuna
-Chce żebyś był....- ale nie skończył bo Blair nagle go pocałował. Lekko w usta nie dotykając innej części jego ciała. Bardzo ostrożnie. Mężczyzna był tym tak zaskoczony że nie zdążył oddać pocałunku
-Wszystko ze mną w porządku wiem że się martwisz ale ja od dawna radzę sobie sam i nie chcę tracić tej wolności....
-Cokolwiek cię uszczęśliwia to będę robić- wziął go za rękę
-Obiecuje się postarać- uśmiechnął się do niego i serce Jim'a zabiło kilka razy mocniej
-Możesz powiedzieć mi coś o sobie?- Blair położył się obok i zamknął oczy
-Co takiego?- Ostrożnie go objął. Wciąż nie wierzył w swoje szczęście. Opiekun był tuż obok i wyraźnie pragnął jego dotyku i kojącego głosu
-Jak to jest być policjantem?- Przysunął się jeszcze bliżej ciepłego torsu mężczyzny i ten zaczął opowiadać. Po 10 minutach jednak zdał sobie sprawę że oddech chłopaka uspokoił się a i bicie serca zwolniło. Blair spał obok spokojnie w wygodnej pozycji nieświadomie drażniąc każdą komórek jego ciała.
Jim westchnął trochę zawiedziony i ułożył obok wciąż tuląc do siebie Opiekuna i miał nadzieje że jutro nie będzie tego żałował i zbliży się jeszcze do niego. Tak bardzo tego pragnął.
On również zamknął oczy i starał się uspokoić swoje rozpalone żądze. To było i tak tak bardzo wspaniałe że aż nie realne.
Kilka minut później już spał i to był najlepszy sen od wielu wielu lat.
czwartek, 19 września 2013
Rozdział 2
Klub tętnił życiem i im Blair był bliżej tym bardziej się rozluźniał.
Przed wyjściem przygotował się bardzo starannie. Nie tylko zmienił wygodne ubranie z pracy na coś lepszego czy rozpuścił pół długie kręcone włosy i wyszorował się starannie ale z wahaniem wziął również zastrzyk. Mimo że w klubie nic u nie grozi, to miał do pokonania spory kawałek a taksówką jakoś ostatnio nie wierzył.
Przed samymi drzwiami spojrzał jeszcze w lustro. Wiedział że może się podobać. Był może niski i szczupły ale miał wspaniałą naturalnie lekko brązową skórę zielono niebieskie oczy a gdy się uśmiechnął...Raz nawet on i Alan sprawdzali swoją teorię na ludziach. I obaj tak różni mieli podobne powodzenie.
Nagle powędrował myślami w stronę Pierwotnego. Jim to imię jakoś do niego nie pasowało. Był ogromny, umięśniony w tych najlepszych miejscach i nawet jako człowiek budził przerażenie. To chyba przez te oczy czarne jak noc z niebezpiecznym błyskiem. Potrząsnął głowa i w końcu wyszedł z mieszkania.
Alan czekał przy drzwiach. Znali się od dziecka i gdziekolwiek nie poszli pierwszy przybyły zawsze czekał. Sam był bardzo zaskoczony. Miał zamiar porozmawiać z Kevinem o wyjściu ale jego Pierwotny sam to zaproponował i tak z powodu braku kapitana był dziś na służbie i pewnie nudziłby się w domu. Zabawne znają się tylko kilka dni a on już traktuje mieszkanie mężczyzny jako własny dom.
-Cześć stary- podszedł do przyjaciela
-Aż się zdziwiłem nie powinieneś teraz być w łóżku- uśmiechnął się złośliwie
-Kevin poszedł dziś do pracy a ty jesteś moim najlepszym przyjacielem... co powiesz na upicie się?
-Z tobą zawsze- Blair zarzucił Alan'owi rękę na ramię i tak weszli do klubu.
-Nie rozumiem cię- po 3 piwach i wymianie uwag na te mniej ważne sprawy Alan w końcu zdobył się na odwagę by zacząć poważną rozmowę
-W sensie?- Zapytał
-Nie chcesz swojego Pierwotnego. Blair przecież wiesz co może się stać. I zawsze o tym wiedziałeś. Te twoje szczepionki i zastrzyki nie przerwą procesu nawet stąd widzę że cię naznaczył....
-To nie tak- przerwał mu z westchnieniem- Powiedz czy ty i Kevin... Czy on pozwoli ci wrócić do pracy? Czy nie będzie od razu chciał dziecka?
-Stop- Alan kiwnął na kelnerkę- Dobrze wiesz w jakich okolicznościach go poznałem. I gdzie nastąpił Akt. A po tym nawet nie wiesz jak bardzo się bałem- przygryzł wargi- aż nie chciałem z nim rozmawiać. I wtedy to on zaczął mówić. Mam i tak 3 zaległe tygodnie urlopu a później wracam do pracy i będę żył normalnie z kimś kto będzie mnie zawsze kochał z kimś kto dla mnie odda wszystko.
-Tylko nie wszyscy są tacy. Wiesz przecież jak trawiła Lisa- na samo wspomnienie siostry robiło mu się smutno. Nie widział się z nią od lat ale wiedział jak bardzo cierpi w swoim związku
-Więc spójrz na swoich rodziców, na moich rodziców i na innych znajomych. Sprawa z Lisą cię boli ale obaj wiemy że to odosobnione przypadki....Blair czy ty chcesz umrzeć?
-Nie. Już się zgodziłem na Przebywanie. A za dwa miesiące. Może będę już go znał na tyle że się na to zgodzę
-Po prostu się o ciebie martwię- wstał- Ok muszę to wypocić- wskazał na parkiet
-To pierwsza rozsądna rzecz jaką powiedziałeś- roześmiał się i po kilku chwilach obaj wirowali wśród gorących ciał.
Kevin ostrożnie wszedł do sali Jim'a teraz już posprzątanej. Widok przyjaciela spętanego na łóżku zabolał. To on zawsze był tym silniejszym. Gdy byli dziećmi bardzo mu imponował a teraz....
-Nie jestem w nastoju- odezwał się Jim nie otwierając oczu
-Wszystko z tobą dobrze?- Mimo to usiadł
-A jak myślisz. To boli- jęknął i spojrzał na przyjaciela ze łzami w oczach
-Spokojnie Alan jest z nim w klubie. Wiesz czemu on tak się boi?
-Nie i nie rozumiem tego przecież będę dla niego dobry.....
-Pierwotny jego starszej siostry to despota i gangster. Tylko raz w roku może wychodzić z domu.- podał mu teczkę- zresztą sam poczytaj- I co teraz zamierzasz?
-Chce ze mną Przebywać- uśmiechnął się lekko- Będę go zdobywał i poznawał.
-To powodzenia. Dużo dobrego o nim słyszałem. Przeniosłem już twoje rzeczy do nas....
-Kev dzięki ale na prawdę dostałem leki uspokajające i muszę spać. Będzie u mnie rano nie chce stracić kontroli....
-Już mnie nie ma- wstał i wyszedł. Jim usnął w oka mgnieniu.
Blair przeklinał sam siebie idąc następnego poranka do pracy. Wypił wczoraj za dużo i za późno położył się spać. W efekcie wyglądał i czuł się okropnie ale pójść musiał. Nawet użalając się nad sobą zdołał na kilka chwil zapomnieć o Pierwotnym. To jest do czasu aż w drzwiach minął Uzdrowicielkę River która zatrzymała go na chwilę
-Powinieneś iść do niego i to szybko- uśmiechnęła się- Były problemy w nocy
-Duże?- Zmartwił się
-Dość- przyznała i pobiegła do samochodu z którego wybiegł jej synek a z okna uśmiechał się Pierwotny.
Westchnął tylko i wszedł do środka. Może powinien odwiedzić rodziców i zostać tam na kilka najbliższych lat.
Jim czuł ten słodki zapach Opiekuna zanim jeszcze usłyszał jego kroki zbliżające się do szpitalnej sali. Białe puste ściany już doprowadzały go do obłędu.
-Witaj- spojrzał w stronę drzwi gdy te zaczęły się uchylać
-Dzień...- zaczął ale cofnął się gdy Jim zaczął się wyrywać i tyko pęta trzymały do na łóżku- Spokój- odnalazł głos i mężczyzna zamarł w bez ruchu- Jeśli nie będziesz spokojny to się skończy. Nie chcę umrzeć ale nie będę z kimś takim
-Wybacz mi- mężczyzna był złamany. Znów zrobił coś nie tak- Wyglądasz jednak.... źle- spróbował
-Tak- Blair rozluźnił się i usiadł na krześle- Wypiłem wczoraj za dużo i spałem jakieś- spojrzał na zegarek- trzy godziny. Powiedzieli mi że były problemy w nocy
-Wiesz jak bardzo potrzebuje kontaktu z tobą. I jak bardzo obawiam się że ktoś....
-Nikt mnie nie zabierze. Wiem jak o siebie zadbać- przerwał mu w końcu- Rozmawiałem z Alanem. Wiesz jak oni się spotkali?
-Kevin coś wspominał- neutralny temat był jednak na tą chwilę najlepszy
-Włamanie do sklepu i Alan był świadkiem. Kevin go przesłuchiwał.... miał taki zamiar Akt odbyli w alejce między sklepem a kawiarnią. A to zawsze był taki romantyk
-Jestem pewny że Kevin zrobił dla niego wszystko- obruszył się Jim
-Przepraszam... Masz rację tak tylko mówię- wyciągnął rękę i dotknął dłoni mężczyzny. Gdyby sam miałby być ze sobą szczery to i on coraz bardziej pragnął Przebywania. Jim jęknął gdy chłodna skóra zetknęła się z jego gorącą
-Jesteś wspaniały- uśmiechnął się do młodszego mężczyzny i starał się pociągnąć go bliżej. Blair wahał się przez chwilę ale usiadł na łóżku i bardzo powoli wciąż patrząc w czy Jim'a rozpinał pasy.
Nagle znalazł się w jego objęciach. Wie że do kontaktu fizycznego przywyknie ale co z resztą
-Co będzie za dwa miesiące?- Zapytał w końcu
-Zabiorę cię do siebie i będę cię kochał tak jak na to zasługujesz- duże ręce błądziły po jego plecach z całej siły powstrzymując się przed zjechaniem niżej
-A co z moim życiem. Kocham tą pracę i nie jestem gotowy żeby ją przerwać. Mam przyjaciół i Opiekunów i ludzi i nie chcę z nich rezygnować....
-Spójrz na mnie- powiedział poważnie i Blair zwrócił na niego trochę przestraszony wzrok
-Najbardziej na świecie pragnę twojego szczęścia i jeśli paca i przyjaciele ci to dają to to będziesz miał. Ale jeśli zobaczę że coś złego się dzieje mam prawo interweniować...- nagle rozległ się alarm i obaj drgnęli po czym młodszy mężczyzna poderwał się z łóżka zostawiając kojące ramiona za sobą. Spojrzał jeszcze na niego i wybiegł z sali za to kochał tą pracę tu zawsze coś się działo.
Jim opadł na posłanie trochę zawiedziony ale też uradowany. Zaczęło im się coś układać, i była nadzieje że nie będzie musiał czekać tych dwóch miesięcy ale będzie działał ostrożnie.
Przed wyjściem przygotował się bardzo starannie. Nie tylko zmienił wygodne ubranie z pracy na coś lepszego czy rozpuścił pół długie kręcone włosy i wyszorował się starannie ale z wahaniem wziął również zastrzyk. Mimo że w klubie nic u nie grozi, to miał do pokonania spory kawałek a taksówką jakoś ostatnio nie wierzył.
Przed samymi drzwiami spojrzał jeszcze w lustro. Wiedział że może się podobać. Był może niski i szczupły ale miał wspaniałą naturalnie lekko brązową skórę zielono niebieskie oczy a gdy się uśmiechnął...Raz nawet on i Alan sprawdzali swoją teorię na ludziach. I obaj tak różni mieli podobne powodzenie.
Nagle powędrował myślami w stronę Pierwotnego. Jim to imię jakoś do niego nie pasowało. Był ogromny, umięśniony w tych najlepszych miejscach i nawet jako człowiek budził przerażenie. To chyba przez te oczy czarne jak noc z niebezpiecznym błyskiem. Potrząsnął głowa i w końcu wyszedł z mieszkania.
Alan czekał przy drzwiach. Znali się od dziecka i gdziekolwiek nie poszli pierwszy przybyły zawsze czekał. Sam był bardzo zaskoczony. Miał zamiar porozmawiać z Kevinem o wyjściu ale jego Pierwotny sam to zaproponował i tak z powodu braku kapitana był dziś na służbie i pewnie nudziłby się w domu. Zabawne znają się tylko kilka dni a on już traktuje mieszkanie mężczyzny jako własny dom.
-Cześć stary- podszedł do przyjaciela
-Aż się zdziwiłem nie powinieneś teraz być w łóżku- uśmiechnął się złośliwie
-Kevin poszedł dziś do pracy a ty jesteś moim najlepszym przyjacielem... co powiesz na upicie się?
-Z tobą zawsze- Blair zarzucił Alan'owi rękę na ramię i tak weszli do klubu.
-Nie rozumiem cię- po 3 piwach i wymianie uwag na te mniej ważne sprawy Alan w końcu zdobył się na odwagę by zacząć poważną rozmowę
-W sensie?- Zapytał
-Nie chcesz swojego Pierwotnego. Blair przecież wiesz co może się stać. I zawsze o tym wiedziałeś. Te twoje szczepionki i zastrzyki nie przerwą procesu nawet stąd widzę że cię naznaczył....
-To nie tak- przerwał mu z westchnieniem- Powiedz czy ty i Kevin... Czy on pozwoli ci wrócić do pracy? Czy nie będzie od razu chciał dziecka?
-Stop- Alan kiwnął na kelnerkę- Dobrze wiesz w jakich okolicznościach go poznałem. I gdzie nastąpił Akt. A po tym nawet nie wiesz jak bardzo się bałem- przygryzł wargi- aż nie chciałem z nim rozmawiać. I wtedy to on zaczął mówić. Mam i tak 3 zaległe tygodnie urlopu a później wracam do pracy i będę żył normalnie z kimś kto będzie mnie zawsze kochał z kimś kto dla mnie odda wszystko.
-Tylko nie wszyscy są tacy. Wiesz przecież jak trawiła Lisa- na samo wspomnienie siostry robiło mu się smutno. Nie widział się z nią od lat ale wiedział jak bardzo cierpi w swoim związku
-Więc spójrz na swoich rodziców, na moich rodziców i na innych znajomych. Sprawa z Lisą cię boli ale obaj wiemy że to odosobnione przypadki....Blair czy ty chcesz umrzeć?
-Nie. Już się zgodziłem na Przebywanie. A za dwa miesiące. Może będę już go znał na tyle że się na to zgodzę
-Po prostu się o ciebie martwię- wstał- Ok muszę to wypocić- wskazał na parkiet
-To pierwsza rozsądna rzecz jaką powiedziałeś- roześmiał się i po kilku chwilach obaj wirowali wśród gorących ciał.
Kevin ostrożnie wszedł do sali Jim'a teraz już posprzątanej. Widok przyjaciela spętanego na łóżku zabolał. To on zawsze był tym silniejszym. Gdy byli dziećmi bardzo mu imponował a teraz....
-Nie jestem w nastoju- odezwał się Jim nie otwierając oczu
-Wszystko z tobą dobrze?- Mimo to usiadł
-A jak myślisz. To boli- jęknął i spojrzał na przyjaciela ze łzami w oczach
-Spokojnie Alan jest z nim w klubie. Wiesz czemu on tak się boi?
-Nie i nie rozumiem tego przecież będę dla niego dobry.....
-Pierwotny jego starszej siostry to despota i gangster. Tylko raz w roku może wychodzić z domu.- podał mu teczkę- zresztą sam poczytaj- I co teraz zamierzasz?
-Chce ze mną Przebywać- uśmiechnął się lekko- Będę go zdobywał i poznawał.
-To powodzenia. Dużo dobrego o nim słyszałem. Przeniosłem już twoje rzeczy do nas....
-Kev dzięki ale na prawdę dostałem leki uspokajające i muszę spać. Będzie u mnie rano nie chce stracić kontroli....
-Już mnie nie ma- wstał i wyszedł. Jim usnął w oka mgnieniu.
Blair przeklinał sam siebie idąc następnego poranka do pracy. Wypił wczoraj za dużo i za późno położył się spać. W efekcie wyglądał i czuł się okropnie ale pójść musiał. Nawet użalając się nad sobą zdołał na kilka chwil zapomnieć o Pierwotnym. To jest do czasu aż w drzwiach minął Uzdrowicielkę River która zatrzymała go na chwilę
-Powinieneś iść do niego i to szybko- uśmiechnęła się- Były problemy w nocy
-Duże?- Zmartwił się
-Dość- przyznała i pobiegła do samochodu z którego wybiegł jej synek a z okna uśmiechał się Pierwotny.
Westchnął tylko i wszedł do środka. Może powinien odwiedzić rodziców i zostać tam na kilka najbliższych lat.
Jim czuł ten słodki zapach Opiekuna zanim jeszcze usłyszał jego kroki zbliżające się do szpitalnej sali. Białe puste ściany już doprowadzały go do obłędu.
-Witaj- spojrzał w stronę drzwi gdy te zaczęły się uchylać
-Dzień...- zaczął ale cofnął się gdy Jim zaczął się wyrywać i tyko pęta trzymały do na łóżku- Spokój- odnalazł głos i mężczyzna zamarł w bez ruchu- Jeśli nie będziesz spokojny to się skończy. Nie chcę umrzeć ale nie będę z kimś takim
-Wybacz mi- mężczyzna był złamany. Znów zrobił coś nie tak- Wyglądasz jednak.... źle- spróbował
-Tak- Blair rozluźnił się i usiadł na krześle- Wypiłem wczoraj za dużo i spałem jakieś- spojrzał na zegarek- trzy godziny. Powiedzieli mi że były problemy w nocy
-Wiesz jak bardzo potrzebuje kontaktu z tobą. I jak bardzo obawiam się że ktoś....
-Nikt mnie nie zabierze. Wiem jak o siebie zadbać- przerwał mu w końcu- Rozmawiałem z Alanem. Wiesz jak oni się spotkali?
-Kevin coś wspominał- neutralny temat był jednak na tą chwilę najlepszy
-Włamanie do sklepu i Alan był świadkiem. Kevin go przesłuchiwał.... miał taki zamiar Akt odbyli w alejce między sklepem a kawiarnią. A to zawsze był taki romantyk
-Jestem pewny że Kevin zrobił dla niego wszystko- obruszył się Jim
-Przepraszam... Masz rację tak tylko mówię- wyciągnął rękę i dotknął dłoni mężczyzny. Gdyby sam miałby być ze sobą szczery to i on coraz bardziej pragnął Przebywania. Jim jęknął gdy chłodna skóra zetknęła się z jego gorącą
-Jesteś wspaniały- uśmiechnął się do młodszego mężczyzny i starał się pociągnąć go bliżej. Blair wahał się przez chwilę ale usiadł na łóżku i bardzo powoli wciąż patrząc w czy Jim'a rozpinał pasy.
Nagle znalazł się w jego objęciach. Wie że do kontaktu fizycznego przywyknie ale co z resztą
-Co będzie za dwa miesiące?- Zapytał w końcu
-Zabiorę cię do siebie i będę cię kochał tak jak na to zasługujesz- duże ręce błądziły po jego plecach z całej siły powstrzymując się przed zjechaniem niżej
-A co z moim życiem. Kocham tą pracę i nie jestem gotowy żeby ją przerwać. Mam przyjaciół i Opiekunów i ludzi i nie chcę z nich rezygnować....
-Spójrz na mnie- powiedział poważnie i Blair zwrócił na niego trochę przestraszony wzrok
-Najbardziej na świecie pragnę twojego szczęścia i jeśli paca i przyjaciele ci to dają to to będziesz miał. Ale jeśli zobaczę że coś złego się dzieje mam prawo interweniować...- nagle rozległ się alarm i obaj drgnęli po czym młodszy mężczyzna poderwał się z łóżka zostawiając kojące ramiona za sobą. Spojrzał jeszcze na niego i wybiegł z sali za to kochał tą pracę tu zawsze coś się działo.
Jim opadł na posłanie trochę zawiedziony ale też uradowany. Zaczęło im się coś układać, i była nadzieje że nie będzie musiał czekać tych dwóch miesięcy ale będzie działał ostrożnie.
wtorek, 17 września 2013
Rozdział 1
Jim powoli odzyskiwał świadomość. Ale z każdą chwilą coraz bardziej tego nie chciał. Przecież gdy się obudzi to nic się nie zmieni jego Opiekun odrzucił go bez wyjaśnienia i bez nadziei, a on przecież chciał dla niego jak najlepiej. A teraz był jeszcze w niebezpieczeństwie przed innymi Pierwotnymi bo był pewny że kły przebiły skórę. Na samo wspomnienie chciało mu się płakać z rozkoszy.
Był świadom, że ktoś wchodzi do pokoju ale nie otworzył oczu.
-Jim- odezwał się ktoś cichym spokojnym głosem. Wyczuł innego Opiekuna a na nim zapach jego najlepszego przyjaciela- musisz otworzyć oczy- stał blisko ale nie dotykał go. Ich własne Połączenie było zbyt świeże a Pierwotny w tym stanie mógł zrobić mu krzywdę. Jim posłuchał go jednak. Wcześniej nie widział chłopka ale był na prawdę śliczny, Nie tak jak ten jego ale mógł zrozumieć co ciągnęło do niego Kevin'a
-Gdzie jestem?- Zapytał słabym głosem
-W Klinice- posłał mu łagodny uśmiech- Dobrze że cię tu przywieźli... Wiem że mnie nie znasz i możesz nie uwierzyć w to co ci teraz powiem ale Blair nie odrzucił cię z twojego powodu.....
-Nic mu nie jest?!- Poderwał się z łóżka
-Trochę wstrząśnięty ale ogólnie wszystko dobrze- Alan usiadł- On się boi. Wiesz całe życie poświęcił nauce. Jest najmłodszym Uzdrowicielem w Stanach- westchnął- źle się do tego zabieram- nie chce być ograniczany... No mówię źle
-Przecież nigdy bym go....- tym razem stał już na zimnej posadce
-Lepiej się uspokój- do sali wszedł Kevin warcząc głośno na przyjaciela i od razu znalazł się przy swoim Opiekunie obejmując go zaborczo ale i opiekuńczo
-Wybacz- Jim spuścił wzrok i znów usiadł
-Masz tu zostać przez dwa dni- nie mógł przestać dotykać Alan'a nawet gdy rozmawiał z przyjacielem. Było mu go zwyczajnie żal. Gdyby Opiekun go odrzucił skończył by ze sobą- A później zabieramy cię do siebie. Nie możesz być teraz sam
-Dziękuję wam- zamknął oczy. Nagle zrobił się bardzo senny
Blair siedział w jednej z pustych sal z głową ukrytą w dłoniach. Płakał cicho. Wiedział że panikuje i wiedział że nie powinien. Wszyscy jego znajomi po spotkaniu Pierwotnych byli tacy szczęśliwy. Nawet bardziej niż wcześniej, tylko on po prostu się bał. Miał mętlik w głowie. Dotknął szyi w miejscu gdzie kły mężczyzny ja przebiły. Będzie musiał na siebie uważać inni Pierwotni będą chcieli go do siebie zabrać. Widział i takie przypadki. Jęknął i wstał. Był Uzdrowicielem i cokolwiek działo się w jego życiu osobistym miał obowiązki. Zajrzy do swojego Pierwotnego ale wieczorem. Może uda mu się coś wymyślić.
Jim rzucał się przez sen coraz bardziej. Wspaniały zapach Opiekuna zbliżał się do niego coraz bardziej. Cała Klinika nim pachniała ale teraz był coraz bliżej.
-Panie Ellison- ostrożnie wsunął głowę do sali- Czy mogę?
-Oczywiście że tak- starał się do niego uśmiechnąć ale ta rezerwa w głosie łamała mu serce
-Ja przepraszam...- przygryzł wargi. Wciąż stał przy drzwiach
-Nie masz za co.... Czy możesz chociaż na chwilę....- spuścił wzrok nie chcąc widzieć odrzucenia, czy szoku w oczach Opiekuna
-Wiem jak to działa- i znalazł się przy jego łóżku-Szukasz ze mną kontaktu to naturalne...- znalazł się w jego silnych ramionach
-Daj mi sekundę. Muszę się uspokoić- wciągał powietrze wąchając czule młodszego mężczyznę- Jesteś taki ciepły. Wspaniały- szeptał
-Proszę....- zaczął Blair wyrywając się lekko
-Jim. Proszę- nie rozluźniał uścisku
-Jim- szepnął w końcu i poddał się pierwszemu w życiu pocałunkowi. Teraz i on poczuł potrzebę bycia z Pierwotnym. Tą gorącą chęć. I w końcu się odsunął.
-Dziękuję ci- znów opadł na poduszkę- Wybacz za to co ci zrobiłem.... Masz gdzieś bezpieczne schronienie? Nie daruję sobie jeśli....
-Zrobiłem szczepionkę. Wiem jak niebezpieczne może być łączenie Złych Par- uśmiechnął się do niego i Jim zakochał się na nowo
-Szczepionkę? Alan mówił że jesteś jakimś geniuszem- Blair zarumienił się
-Coś tak jakby- wyjąkał- Jim przepraszam za moją reakcję ja bardzo się tego boję. Widzę szczęśliwe pary. Ale są też te złe strony....
-Ja chcę tylko twojego szczęścia- przerwał mu-jeśli skarzesz mnie na śmierć....
-Nie!- krzyknął z całą mocą- Będziemy się widywać i podtrzymywać Kontakt ale niczego więcej nie mogę ci obiecać
-Dobrze więc- odwrócił głowę. Jeśli miałby być szczery to jeszcze gorsze. Przecież i tak nie będzie go maił. A Szaleństwo. Mogą go zamknąć
-Spójrz na mnie- młody mężczyzna nie dawał za wygraną- Nie pozwolę ci na Szaleństwo. Wiem że jesteś dobrym człowiekiem. A jeśli to cię nie przekona to uznaj że robię to dla siebie. Nie jesteś jedynym którego to dotyka- z tymi słowami wyszedł.
Połączenie składa się z dwóch etapów:
1. Ugryzienie
2.Akt
Między Ugryzieniem a Aktem musi dobywać się Przebywanie. W przypadku jeśli Akt nie następuje bezpośrednio po Ugryzieniu.
Nikt nie odkrył w jaki sposób Pierwotny wybiera i co Nimi kieruje. Wszelkie próby zerwania więzi przez Opiekuna mogą skończyć się tragicznie nie tylko dla nich samych ale i dla innych Pierwotnych którzy mogą skorzystać z okazji.
Pierwotny dba o Opiekuna, kocha go. Jest w stanie zrobić wszystko by jego Opiekun był szczęśliwy. W zamian chce tylko by Opiekun był przy nim.....
Blair zatrzasnął książkę. Wiedział o tym. Tego ich uczyli.To wiedział od dziecka. Nie pomagało mu to jednak wcale. Przecież wiedział że Jim go nie skrzywdzi, że zrobi dla niego wszystko. Tylko czy on tak na prawdę tego pragnął.
....Przebywanie nie może być Aktem. W tym czasie Pierwotny i Opiekun muszę jednak zachować kontakt fizyczny i przyzwyczaić się do siebie. Cały proces nie może być dłuższy niż dwa miesiące....
Warknął zły i zrzucił książki z łóżka. Bolała go głowa.
Całą drogę do swojego jednopokojowego mieszkanka pokonał biegiem. Na szczęście miał tylko dwie przecznice.
Tu nic wiele nie było. Miał małą lodówkę i kuchenkę chociaż i tak głównie zamawiał. Jakoś nie chciało mu się gotować dla siebie samego a umiał to robić wspaniale. Pod ścianą stało łóżko na przeciw niego telewizor a obok laptop.
Jedyne drzwi prowadziły do równie mizernej łazienki. Rzadko zresztą tu przebywał.
I nagle rozległ się dźwięk telefonu. Zanim odebrał spojrzał z wahaniem na wyświetlacz. Na szczęście to tylko Alan
-Cześć stary- uśmiechnął się-.... Teraz?.... A nie powinieneś?.... Ok...ok....już idę.... terrorysta- i rozłączył się.
Może wyjście to dobry pomysł. No i podpyta przyjaciela o pewne sprawy.
Musi się w końcu z tym uporać i podjąć jakąś decyzję. Wie tylko że nie pozwoli żeby Jim'owi coś się stało. On sam też nie ma zamiaru cierpieć.
Sam się zdziwił że najpierw myśli o mężczyźnie a później o sobie. Postanowił chociaż na chwilę się tym nie martwić.
Nie wiedział, że w Klinice Jim demoluje właśnie pokój i krzyczy z rozpaczy.
Był świadom, że ktoś wchodzi do pokoju ale nie otworzył oczu.
-Jim- odezwał się ktoś cichym spokojnym głosem. Wyczuł innego Opiekuna a na nim zapach jego najlepszego przyjaciela- musisz otworzyć oczy- stał blisko ale nie dotykał go. Ich własne Połączenie było zbyt świeże a Pierwotny w tym stanie mógł zrobić mu krzywdę. Jim posłuchał go jednak. Wcześniej nie widział chłopka ale był na prawdę śliczny, Nie tak jak ten jego ale mógł zrozumieć co ciągnęło do niego Kevin'a
-Gdzie jestem?- Zapytał słabym głosem
-W Klinice- posłał mu łagodny uśmiech- Dobrze że cię tu przywieźli... Wiem że mnie nie znasz i możesz nie uwierzyć w to co ci teraz powiem ale Blair nie odrzucił cię z twojego powodu.....
-Nic mu nie jest?!- Poderwał się z łóżka
-Trochę wstrząśnięty ale ogólnie wszystko dobrze- Alan usiadł- On się boi. Wiesz całe życie poświęcił nauce. Jest najmłodszym Uzdrowicielem w Stanach- westchnął- źle się do tego zabieram- nie chce być ograniczany... No mówię źle
-Przecież nigdy bym go....- tym razem stał już na zimnej posadce
-Lepiej się uspokój- do sali wszedł Kevin warcząc głośno na przyjaciela i od razu znalazł się przy swoim Opiekunie obejmując go zaborczo ale i opiekuńczo
-Wybacz- Jim spuścił wzrok i znów usiadł
-Masz tu zostać przez dwa dni- nie mógł przestać dotykać Alan'a nawet gdy rozmawiał z przyjacielem. Było mu go zwyczajnie żal. Gdyby Opiekun go odrzucił skończył by ze sobą- A później zabieramy cię do siebie. Nie możesz być teraz sam
-Dziękuję wam- zamknął oczy. Nagle zrobił się bardzo senny
Blair siedział w jednej z pustych sal z głową ukrytą w dłoniach. Płakał cicho. Wiedział że panikuje i wiedział że nie powinien. Wszyscy jego znajomi po spotkaniu Pierwotnych byli tacy szczęśliwy. Nawet bardziej niż wcześniej, tylko on po prostu się bał. Miał mętlik w głowie. Dotknął szyi w miejscu gdzie kły mężczyzny ja przebiły. Będzie musiał na siebie uważać inni Pierwotni będą chcieli go do siebie zabrać. Widział i takie przypadki. Jęknął i wstał. Był Uzdrowicielem i cokolwiek działo się w jego życiu osobistym miał obowiązki. Zajrzy do swojego Pierwotnego ale wieczorem. Może uda mu się coś wymyślić.
Jim rzucał się przez sen coraz bardziej. Wspaniały zapach Opiekuna zbliżał się do niego coraz bardziej. Cała Klinika nim pachniała ale teraz był coraz bliżej.
-Panie Ellison- ostrożnie wsunął głowę do sali- Czy mogę?
-Oczywiście że tak- starał się do niego uśmiechnąć ale ta rezerwa w głosie łamała mu serce
-Ja przepraszam...- przygryzł wargi. Wciąż stał przy drzwiach
-Nie masz za co.... Czy możesz chociaż na chwilę....- spuścił wzrok nie chcąc widzieć odrzucenia, czy szoku w oczach Opiekuna
-Wiem jak to działa- i znalazł się przy jego łóżku-Szukasz ze mną kontaktu to naturalne...- znalazł się w jego silnych ramionach
-Daj mi sekundę. Muszę się uspokoić- wciągał powietrze wąchając czule młodszego mężczyznę- Jesteś taki ciepły. Wspaniały- szeptał
-Proszę....- zaczął Blair wyrywając się lekko
-Jim. Proszę- nie rozluźniał uścisku
-Jim- szepnął w końcu i poddał się pierwszemu w życiu pocałunkowi. Teraz i on poczuł potrzebę bycia z Pierwotnym. Tą gorącą chęć. I w końcu się odsunął.
-Dziękuję ci- znów opadł na poduszkę- Wybacz za to co ci zrobiłem.... Masz gdzieś bezpieczne schronienie? Nie daruję sobie jeśli....
-Zrobiłem szczepionkę. Wiem jak niebezpieczne może być łączenie Złych Par- uśmiechnął się do niego i Jim zakochał się na nowo
-Szczepionkę? Alan mówił że jesteś jakimś geniuszem- Blair zarumienił się
-Coś tak jakby- wyjąkał- Jim przepraszam za moją reakcję ja bardzo się tego boję. Widzę szczęśliwe pary. Ale są też te złe strony....
-Ja chcę tylko twojego szczęścia- przerwał mu-jeśli skarzesz mnie na śmierć....
-Nie!- krzyknął z całą mocą- Będziemy się widywać i podtrzymywać Kontakt ale niczego więcej nie mogę ci obiecać
-Dobrze więc- odwrócił głowę. Jeśli miałby być szczery to jeszcze gorsze. Przecież i tak nie będzie go maił. A Szaleństwo. Mogą go zamknąć
-Spójrz na mnie- młody mężczyzna nie dawał za wygraną- Nie pozwolę ci na Szaleństwo. Wiem że jesteś dobrym człowiekiem. A jeśli to cię nie przekona to uznaj że robię to dla siebie. Nie jesteś jedynym którego to dotyka- z tymi słowami wyszedł.
Połączenie składa się z dwóch etapów:
1. Ugryzienie
2.Akt
Między Ugryzieniem a Aktem musi dobywać się Przebywanie. W przypadku jeśli Akt nie następuje bezpośrednio po Ugryzieniu.
Nikt nie odkrył w jaki sposób Pierwotny wybiera i co Nimi kieruje. Wszelkie próby zerwania więzi przez Opiekuna mogą skończyć się tragicznie nie tylko dla nich samych ale i dla innych Pierwotnych którzy mogą skorzystać z okazji.
Pierwotny dba o Opiekuna, kocha go. Jest w stanie zrobić wszystko by jego Opiekun był szczęśliwy. W zamian chce tylko by Opiekun był przy nim.....
Blair zatrzasnął książkę. Wiedział o tym. Tego ich uczyli.To wiedział od dziecka. Nie pomagało mu to jednak wcale. Przecież wiedział że Jim go nie skrzywdzi, że zrobi dla niego wszystko. Tylko czy on tak na prawdę tego pragnął.
....Przebywanie nie może być Aktem. W tym czasie Pierwotny i Opiekun muszę jednak zachować kontakt fizyczny i przyzwyczaić się do siebie. Cały proces nie może być dłuższy niż dwa miesiące....
Warknął zły i zrzucił książki z łóżka. Bolała go głowa.
Całą drogę do swojego jednopokojowego mieszkanka pokonał biegiem. Na szczęście miał tylko dwie przecznice.
Tu nic wiele nie było. Miał małą lodówkę i kuchenkę chociaż i tak głównie zamawiał. Jakoś nie chciało mu się gotować dla siebie samego a umiał to robić wspaniale. Pod ścianą stało łóżko na przeciw niego telewizor a obok laptop.
Jedyne drzwi prowadziły do równie mizernej łazienki. Rzadko zresztą tu przebywał.
I nagle rozległ się dźwięk telefonu. Zanim odebrał spojrzał z wahaniem na wyświetlacz. Na szczęście to tylko Alan
-Cześć stary- uśmiechnął się-.... Teraz?.... A nie powinieneś?.... Ok...ok....już idę.... terrorysta- i rozłączył się.
Może wyjście to dobry pomysł. No i podpyta przyjaciela o pewne sprawy.
Musi się w końcu z tym uporać i podjąć jakąś decyzję. Wie tylko że nie pozwoli żeby Jim'owi coś się stało. On sam też nie ma zamiaru cierpieć.
Sam się zdziwił że najpierw myśli o mężczyźnie a później o sobie. Postanowił chociaż na chwilę się tym nie martwić.
Nie wiedział, że w Klinice Jim demoluje właśnie pokój i krzyczy z rozpaczy.
piątek, 13 września 2013
Prolog
Jim Ellison siedział w swoim biurze i przeglądał raporty swoich podwładnych.
Jako komendant policji w Chicago miał zawsze pełne ręce roboty. Dziś nie miał jednak głowy do niczego. Wczoraj właśnie jego najlepszy przyjaciel spotkał swojego Opiekuna. A on sam mając już 35 lat wciąż był sam. Teraz już jako jedyny z całego komisariatu.
-Jim?- Do biura wszedł Kevin. Aż promieniał
-To ty dziś w pracy?- Zdziwił się ale wstał
-Tylko na chwilę- uśmiechnął się- Alan opowiedział mi o swoim przyjacielu...
-Kev ja cię proszę- przerwał mu szybko- tak jestem szczęśliwy że masz w końcu Opiekuna ale nie chcę o tym słyszeć
-Zanim urwiesz mi głowę- podniósł rękę w geście obronnym- idź do Kliniki. Alan wspomniał coś o swoim przyjacielu. Podobno to jakiś młody geniusz i potrafi rozwiązać takie beznadziejne przypadki- wyszczerzył zęby i wyszedł zanim większy Pierwotny rzuci się na niego i pobije.
Blair Sandburg siedział na stole w pokoju lekarzy i machał nogami w rytm muzyki która sączyła się z głośników. Był już bardzo zmęczony a dzień się jeszcze nie skończył. Miał 22 lata i od roku już pracował w Klinice. Wielu z jego pacjentów nie nadawało się do leczenia ale on im pomógł. Uśmiechnął się gdy spojrzał na ścianę ze zdjęciami szczęśliwych Pierwotnych i ich równie uradowanych Opiekunów. On sam będąc tym drugim zarzekał się że się nie zwiążę.Stawił na karierę. Nie po to jego rodzice w niego inwestowali żeby jakiś Pierwotny zabrał go do domu. Owszem wiedział że to jest wielkie szczęście i czasem w nocy marzył Miłości. Jednak uważał że jest na to za młody i ma dużo czasu.
-Blair- do pokoju weszła Kate- Masz pacjenta- uśmiechnęła się promiennie.
-Ech znowu- jęknął ale wyszedł. Tak na prawdę lubił swoją pracę tylko dziś dopadło go jakieś okropne zmęczenie.
-Proszę ściągnąć....-zaczął i dopiero teraz podniósł głowę znad karty pacjenta. Zamarł. To był Jego Pierwotny. Jego pierwszy instynkt był żeby uciec ale drugi ten silniejszy kazał mu zostać i się nim zająć.
Jim gdy tylko poczuł że zbliża się do niego ten wspaniały zapach nie mógł się już doczekać żeby zobaczyć kto wejdzie. Jego Opiekun był cudowny, Taki delikatny ale czemu się bał. Poruszył się by do niego podejść i zaopiekować. Tak być powinno to był jego obowiązek
-Ja....- zaczął zaskoczony i zbity z tropu Blair- Przepraszam ktoś inny się panem zajmie- nim jednak zdążył nawet się odwrócić został zamknięty w silnych gorących ramionach. Poczuł usta na szyi i ostre jak brzytwa zęby na skórze. Wiedział że teraz albo nigdy. Nie był jeszcze gotowy.
-Nie- szepnął i uścisk zelżał. Uciekł z sali nie oglądając się za siebie. To było za dużo. musiał pomyśleć. Zastanowić się co dalej. Na spokojnie a przy Pierwotnym nie mógł nawet oddychać.
Jim był zdruzgotany Opiekun właśnie go odrzucił. Ubrał się i wyszedł.
Teraz żył już tylko dla pracy a może będzie miał szczęście i przejedzie go autobus. Tylko coś takiego mogło go zabić. Teraz jako całkowity Wrak, Niegodny. A nie mógł przecież zrobić nic bez zgody Opiekuna to przecież przestępstwo i zraniłby go a mimo Odrzucenia nie chciał tego.
Nagle nawet zapragnął wyjazdu z miasta. Pociemniało mu w oczach i ostatnie co pamiętał go krzyk jakiejś kobiety.
Jako komendant policji w Chicago miał zawsze pełne ręce roboty. Dziś nie miał jednak głowy do niczego. Wczoraj właśnie jego najlepszy przyjaciel spotkał swojego Opiekuna. A on sam mając już 35 lat wciąż był sam. Teraz już jako jedyny z całego komisariatu.
-Jim?- Do biura wszedł Kevin. Aż promieniał
-To ty dziś w pracy?- Zdziwił się ale wstał
-Tylko na chwilę- uśmiechnął się- Alan opowiedział mi o swoim przyjacielu...
-Kev ja cię proszę- przerwał mu szybko- tak jestem szczęśliwy że masz w końcu Opiekuna ale nie chcę o tym słyszeć
-Zanim urwiesz mi głowę- podniósł rękę w geście obronnym- idź do Kliniki. Alan wspomniał coś o swoim przyjacielu. Podobno to jakiś młody geniusz i potrafi rozwiązać takie beznadziejne przypadki- wyszczerzył zęby i wyszedł zanim większy Pierwotny rzuci się na niego i pobije.
Blair Sandburg siedział na stole w pokoju lekarzy i machał nogami w rytm muzyki która sączyła się z głośników. Był już bardzo zmęczony a dzień się jeszcze nie skończył. Miał 22 lata i od roku już pracował w Klinice. Wielu z jego pacjentów nie nadawało się do leczenia ale on im pomógł. Uśmiechnął się gdy spojrzał na ścianę ze zdjęciami szczęśliwych Pierwotnych i ich równie uradowanych Opiekunów. On sam będąc tym drugim zarzekał się że się nie zwiążę.Stawił na karierę. Nie po to jego rodzice w niego inwestowali żeby jakiś Pierwotny zabrał go do domu. Owszem wiedział że to jest wielkie szczęście i czasem w nocy marzył Miłości. Jednak uważał że jest na to za młody i ma dużo czasu.
-Blair- do pokoju weszła Kate- Masz pacjenta- uśmiechnęła się promiennie.
-Ech znowu- jęknął ale wyszedł. Tak na prawdę lubił swoją pracę tylko dziś dopadło go jakieś okropne zmęczenie.
-Proszę ściągnąć....-zaczął i dopiero teraz podniósł głowę znad karty pacjenta. Zamarł. To był Jego Pierwotny. Jego pierwszy instynkt był żeby uciec ale drugi ten silniejszy kazał mu zostać i się nim zająć.
Jim gdy tylko poczuł że zbliża się do niego ten wspaniały zapach nie mógł się już doczekać żeby zobaczyć kto wejdzie. Jego Opiekun był cudowny, Taki delikatny ale czemu się bał. Poruszył się by do niego podejść i zaopiekować. Tak być powinno to był jego obowiązek
-Ja....- zaczął zaskoczony i zbity z tropu Blair- Przepraszam ktoś inny się panem zajmie- nim jednak zdążył nawet się odwrócić został zamknięty w silnych gorących ramionach. Poczuł usta na szyi i ostre jak brzytwa zęby na skórze. Wiedział że teraz albo nigdy. Nie był jeszcze gotowy.
-Nie- szepnął i uścisk zelżał. Uciekł z sali nie oglądając się za siebie. To było za dużo. musiał pomyśleć. Zastanowić się co dalej. Na spokojnie a przy Pierwotnym nie mógł nawet oddychać.
Jim był zdruzgotany Opiekun właśnie go odrzucił. Ubrał się i wyszedł.
Teraz żył już tylko dla pracy a może będzie miał szczęście i przejedzie go autobus. Tylko coś takiego mogło go zabić. Teraz jako całkowity Wrak, Niegodny. A nie mógł przecież zrobić nic bez zgody Opiekuna to przecież przestępstwo i zraniłby go a mimo Odrzucenia nie chciał tego.
Nagle nawet zapragnął wyjazdu z miasta. Pociemniało mu w oczach i ostatnie co pamiętał go krzyk jakiejś kobiety.
Subskrybuj:
Posty (Atom)